Ruszyły badania archeologiczne w Kłodnicy pod Wilkowem. To odwierty mające potwierdzić ubiegłoroczne wyniki badań geomagnetycznych, czyli nieinwazyjnego skanowania tego terenu.
Wyjątkowy teren
Prace na grodzisku rozpoczęły się od wytyczenia miejsca odwiertów – a będzie ich aż 50.
– Będziemy robić odwierty na grodzisku w Kłodnicy w celu rozpoznania jego stratygrafii, układu nawarstwień archeologicznych ewentualnej zabudowy – tłumaczy dr Łukasz Miechowicz z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk. – Jest to kolejny etap badań tego niezwykłego miejsca. Odwierty odbywają się za pomocą młota automatycznego, który będzie wbijał taką sondę w ziemię i wyciągał rdzeń tej gleby, na której widoczne są różne nawarstwienia. My to dokumentujemy. Pobieramy próbki z tych warstw, które później mogą trafić do badań specjalistycznych. Jeżeli mamy węgle drzewne, możemy też oddać to do datowania radiowęglowego. Dzięki tak prostej, mało kosztownej metodzie badawczej możemy dowiedzieć się bardzo dużo o tym obiekcie.
– To ciekawy teren – mówi Łukasz Gorgol, były właściciel grodziska w Kłodnicy. – Piękna górka, na której to nawet jak była powódź w 2010 r., to nie było wody. Ten teren jest jakiś wyjątkowy. Coś musi tu być, bo jak kopali, to znaleźli i będą pewnie coś znowu szukać, myślę, że znajdą coś więcej. Bo jest odkryta dopiero połowa tego, co było w planach do odkrycia.
CZYTAJ: Szybciej z Zamościa do Lublina. PKP zapowiada zmiany
– Badania wykopaliskowe w 2016 r. przyniosły fenomenalne wyniki – zaznacza Katarzyna Tajer, adiunkt w Muzeum Dawnych Słowian, Oddziale Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym. – Prowadził je dr Łukasz Miechowicz z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. Znaleziono wówczas ogromny budynek – ogromny jak na tamte czasy, bo 8×12 metrów to bardzo duża budowla. Prawdopodobnie był to spichlerz. Jeśli okazałoby się, że to spichlerz, to drugi w Polsce. A wewnątrz, pomimo że został zbadany tylko w połowie, odkryto przede wszystkim ogromne złoża przepalonych ziaren roślin uprawnych, takich jak bobik, groch, soczewica, ziarna zbóż.
– Znaleźliśmy fragment zwęglonego pieczywa, także miejsce, gdzie przechowywano mięso, kości zwierzęce. Ponadto tysiące fragmentów naczyń glinianych, ale też niezwykłe elitarne zabytki, jak naszyjnik z dwoma dirhamami z Bułgarii, naśladownictwa arabskich dirhamów, zdobionymi złotą folią, paciorkami szklanymi – mówi dr Łukasz Miechowicz. – Wiemy, że jest to miejsce niezwykłe. Udało się wydatować ten budynek. Spłonął w latach 30. XI wieku. Wiemy dzięki temu, że ten gród funkcjonował w czasach pierwszych Piastów. To niezwykła rzecz, bo do tej pory grodziska Kotliny Chodelskiej funkcjonowały głównie w okresie plemiennym. Dzięki współpracy z Muzeum Nadwiślańskim zrobiliśmy tu badania geofizyczne.
„Zaglądaliśmy w głąb ziemi bez wykopów”
– Zaglądaliśmy w głąb ziemi bez wykopów – mówi Katarzyna Tajer. – Zostały określone punkty, które będą badane w tym roku za pomocą odwiertów, ale też uzyskaliśmy wiele ciekawych informacji. Znamy dokładny zasięg wału, jak był zbudowany – że wewnątrz była najprawdopodobniej zabudowa, wiemy mniej więcej, gdzie było wejście do grodu, że w części sam wał był w linii prostej, że nie był to tylko wał usypany z ziemi z dodatkiem kamieni, ale też dodatkowo posiadał najprawdopodobniej rdzeń w postaci wypalonej warstwy gliny.
– Mamy plany geofizyczne, mamy to wszystko nałożone w takim systemie GIS, gdzie to wszystko jest wymiarowane – mówi dr Łukasz Miechowicz. – Możemy po prostu wstrzelić w dany punkt z dokładnością co do centymetra. My mając już tutaj tę informację, możemy od razu interpretować, nawet robiąc odwierty na bieżąco. Czyli np. na majdanie grodu zarysowała nam się prostokątna anomalia, która może jest budynkiem – to sprawdzimy. Będziemy mieć dużo nowej wiedzy na temat tego stanowiska.
O wynikach tych badań będziemy informować na naszej antenie i stronie internetowej.
Badania są one finansowane przez Muzeum Nadwiślańskie w ramach obchodów tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego. Grodzisko w Kłodnicy datowane jest bowiem na pierwszą połowę XI wieku.
ŁuG / opr. WM
Fot. archiwum / Łukasz Grabczak