W niedzielę (26.01) na Białorusi odbyły się tzw. „wybory prezydenckie”. Białoruskie media podały, że według oficjalnych danych Aleksandra Łukaszenkę poparło prawie 87 procent wyborców. Natomiast znajdująca się na emigracji opozycja białoruska zachęca, by zachodnie kraje wyraziły sprzeciw wobec pseudowyborów.
Inna Yasnitska rozmawiała z dyrektorem Centrum Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej prof. Walentym Balukiem o tzw. „wyborach”, przyszłości Białorusi i zagrożeniach dla Polski.
CZYTAJ: Prof. Walenty Baluk: Rosja będzie sobie pozwalała na więcej wobec Europy
– Białoruska opozycja wykorzystywała hasło: „Wybory bez wyboru”. Tak naprawdę nie mieliśmy do czynienia z wyborami prezydenckimi, ponieważ wydarzenia 2020 roku i brutalne rozpędzenie protestujących przez reżim Łukaszenki już wówczas doprowadziło do tego, że tamte wybory nie zostały uznane. A zatem według prawa międzynarodowego Łukaszenka nie jest prezydentem, ponieważ znaczna część państw świata demokratycznego nie uznała jego legitymacji wyborczej. Czyli możemy mówić o tzw. „prezydencie Aleksandrze Łukaszence”. Skoro tamte wybory nie były demokratyczne, to tym bardziej obecne – także w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej, gdzie Białoruś de facto jest stroną konfliktu – nie mogą być wyborami demokratycznymi. A po drugie Łukaszenka nie jest legalnie wybranym przywódcą państwa białoruskiego – stwierdza prof. Walenty Baluk.
– Trzeba powiedzieć, że od dłuższego czasu na Białorusi mamy do czynienia z dyktaturą. W tym roku stworzono obraz, że jest to rywalizacja, ponieważ w „wyborach” wystartowało łącznie 5 osób. Ale jeżeli popatrzymy na to, że Łukaszenka otrzymał 86% głosów, przy 85-procentowej frekwencji i jeżeli weźmiemy pod uwagę, że nie było nawet podstawowych warunków do prowadzenia kampanii wyborczej (dla innych kandydatów), to siłą rzeczy w ramach dyktatury wybory jako takie są niemożliwe. I białoruska opozycja ma rację, że świat demokratyczny nie powinien uczestniczyć w tej farsie i nie powinien uznawać tego po pierwsze w ogóle jako wyborów, a po drugie ich rezultatu – mówi prof. Walenty Baluk.
Jeszcze kilka lat temu demokratyczna Europa miała nadzieję na zmiany na Białorusi, zwłaszcza w czasie protestów w 2020 roku. Teraz nie ma chyba wątpliwości, że na razie to się nie uda.
– Rok 2020 mógł być przełomowy dla Białorusi i Europy Środkowo-Wschodniej. Gdyby doszło do zmiany władzy na Białorusi, mogłaby ona dołączyć do grona państw demokratyzujących się. W ten sposób Europa Środkowo-Wschodnia domknęłaby się geopolitycznie – uważa prof. Walenty Baluk. – Teraz mamy do czynienia z propagandą reżimu Łukaszenki. Oznacza ona narzucenie osobom, które zostały w tym kraju swojej wizji Białorusi. I w tej wizji to tzw. prezydent uchodzi za człowieka, który gwarantuje pokój, czyli to, że Rosja nie najedzie Białorusi. Bo w narracji łukaszenkowskiej, jeżeli zwycięży opozycja i Białoruś będzie dążyła do Europy, czeka ją los Ukrainy.
Podczas niedzielnej konferencji prasowej polski dziennikarz zapytał Łukaszenkę o sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Białoruski dyktator w odpowiedzi twierdził, że Polska zbroi się, prowadzi agresywną politykę wobec Białorusi. Wezwał też Polskę do unormowania stosunków handlowych. „Przestańcie kupować czołgi. Kupujcie traktory” – mówił. Czy taka propaganda jest skierowana wyłącznie na potrzeby białoruskiego społeczeństwa?
– Nie zaskoczyła mnie odpowiedź Łukaszenki. To typowa wypowiedź dyktatora, który znajduje się pod wpływem większego kraju i realizuje interesy geopolityczne Federacji Rosyjskiej. A zatem jeśli pytanie dotyczyło destabilizacji sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, to jakiej odpowiedzi się spodziewamy z jego strony? Że się przyzna i powie: „Tak, kochani przyjaciela Polacy, nadwyrężyliśmy wasze zaufanie, więcej nie będziemy wykorzystywać migrantów do tworzenia kryzysu na granicy”? – zauważa prof. Walenty Baluk. – Reżim Łukaszenki po 2022 roku jest jeszcze bardziej zależny od Rosji. Chodzi mu o to, żeby się częściowo od niej uniezależnić, ale nie chodzi mu o rozwój Białorusi jako takiej, ale o wzbogacenie się ludzi władzy. Nie mylmy pojęcia Białorusi, która ma jeszcze szansę stać się państwem demokratycznym, i reżimu Łukaszenki. Handlować z Białorusią? „Tak”, ale z tą demokratyczną, która – miejmy nadzieję – się niebawem wyłoni. Ale nie handlować z dyktaturą Łukaszenki.
– A przy tym Łukaszenka nie wspomniał, że sprowadził na Białoruś nuklearna broń taktyczną. A zatem też się zbroi. Po drugie zaś wspólnie z Rosją tworzą tzw. Regionalne Zgrupowanie Wojsk. Przeistaczanie się Łukaszenki w gołąbka pokoju jest podyktowane propagandą i dezinformacją. Nie dajmy się zwieść. Trzeba realnie oceniać intencję przywódców typu Łukaszenki – dodał prof. Walenty Baluk.
W 2020 roku po wyborach prezydenckich na Białorusi wybuchły protesty. Były one brutalnie tłumione. W wyniku tego 6 osób zginęło, a około 40 tysięcy zostało zatrzymanych. Do dziś w więzieniach na Białorusi przebywa około 1300 oficjalnie uznanych więźniów politycznych.
InYa / opr. ToMa
Fot. archiwum RL / Krzysztof Radzki