Miasto pomaga i jest gotowe pomóc w dłuższej perspektywie rodzinom z wyburzonej kamienicy przy ul. Bernardyńskiej 10 w Lublinie. Choć organizacja lokali zastępczych spoczywa na właścicielu kamienicy, to urzędnicy już teraz analizują sytuację materialną poszkodowanych i przygotowują ewentualną pomoc.
O sytuacji mieszkańców z wyburzonej kamienicy z dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta Lublin, Ewą Lipińską rozmawiał Tomasz Maczlulski.
CZYTAJ: Lublin: otwarto ulicę Bernardyńską
Jak pani zapamiętała te pierwsze momenty działania, pomoc dla tych ludzi?
– W pierwszym momencie oczywiście nie ma się danych, ilu rodzin to dotyczy. Po pierwsze, mamy jakieś wykazy hoteli, bo czasami tych mieszkań interwencyjnych może być za mało. Przyznam, że noszę w torebce taki wykaz. W tym momencie pierwsze, co zrobiłam, to wyjęłam ten wykaz z torebki i przyjrzałam się, gdzie ewentualnie moglibyśmy kierować te osoby. Myślę, że wszyscy mieszkańcy Lublina przerazili się i przejęli sytuacją tych rodzin. Te rodziny wyszły z domu z przeświadczeniem, że to będzie na jedną noc, zabierając leki na dwa dni, a reszta została pod gruzami.
Ile rodzin zostało poszkodowanych, jeżeli chodzi o Bernardyńską 10, i jaki był ich status?
– W budynku zamieszkiwały trzy rodziny, zajmowały trzy mieszkania. Z informacji uzyskanych od tych osób i od właściciela wynika, że były to osoby, które zamieszkiwały tam na podstawie szczególnego trybu najmu, czyli umów, decyzji jeszcze sprzed wejścia w życie ustawy o ochronie praw lokatorów i że płaciły czynsz regulowany. Oczywiście większość dokumentów, które posiadały te osoby, została w tym gruzowisku. Jedna z rodzin posiada umowę jeszcze z lat 80., natomiast obecnie obowiązujące przepisy – tak naprawdę od stycznia tego roku – nie nakładają już na gminę obowiązku wskazania w takim przypadku lokali zamiennych. Ten obowiązek spoczywa na właścicielu. Oczywiście propozycja ze strony miasta była. Bardzo prężnie działał tu Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Mogliśmy zapewnić tym osobom tzw. mieszkania interwencyjne, ale wszystkie te rodziny we własnym zakresie zabezpieczyły sobie na ten moment warunki mieszkaniowe, udając się do bliskich osób. To wiem z informacji od tych rodzin, bo już od poniedziałku te trzy rodziny pojawiały się u nas. W tej chwili – jak wcześniej powiedziałam – miasto nie ma już obowiązku wskazania lokali zamiennych. Wiemy, że to może być też trudne dla właściciela, bo najprawdopodobniej takich mieszkań nie ma. Aczkolwiek tu trzeba by zapytać właściciela.
CZYTAJ: Pomoc dla rodzin po katastrofie budowlanej przy ul. Bernardyńskiej w Lublinie
Czyli ta pomoc była taka dodatkowa?
– My ze swojej strony będziemy szukać możliwości pomocy tym rodzinom. Oczywiście będziemy badać ich dochód, w zależności od tego dochodu będziemy sprawdzać, czy taka możliwość prawna będzie.
Jakie karty mamy na stole? Jakie są opcje?
– W pierwszej kolejności, jeżeli to będzie dochód uprawniający do zawarcia umowy najmu socjalnego lokalu, to już jest takie mieszkanie dla tych osób w najtrudniejszej sytuacji finansowej. To jedna możliwość. Druga możliwość to lokal do remontu, który wykonałyby te rodziny we własnym zakresie i na własny koszt. Ewentualnie moglibyśmy proponować ubieganie się o mieszkanie z zasobu Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Nowy Dom”.
Jak miałoby to wyglądać w tej opcji?
– Jeżeli chodziłoby o najem socjalny lokalu, to w tym przypadku z uwagi na rozbiórkę tego budynku byłaby możliwość wskazania lokalu z najmem socjalnym poza kolejnością. Jeżeli chodzi o lokal do remontu, to jest tutaj kwestia zadeklarowania przez te rodziny odpowiedniej kwoty, jaką byłyby w stanie przeznaczyć na ten cel. Byłaby konieczność przedstawienia tej sprawy Społecznej Komisji Mieszkaniowej, która opiniuje tego typu sprawy. Po uzyskaniu pozytywnej opinii moglibyśmy szukać takiego lokalu, bo oczywiście, skoro do remontu, to są to mieszkania z odzysku. Obecnie rozpoczęta jest inwestycja budowy nowych lokali na Felinie, ale to jest kwestia od półtora roku do dwóch lat. Oczywiście tam też jest kwestia oczekiwania, kiedy zwolni się jakieś mieszkanie.
A jaki jest średni czas oczekiwania?
– Trudno jest mi powiedzieć, bo to są mieszkania z odzysku. Jeżeli chodzi o lokal do remontu, to jest jeszcze konieczność zwołania posiedzenia Społecznej Komisji Mieszkaniowej. To może potrwać i kilka miesięcy.
Czy państwo próbowali zorientować się jakie są możliwości właściciela w tym zakresie?
– Prosiliśmy właściciela nawet o dostarczenie dokumentów, które posiada. Niewiele tych dokumentów ma, natomiast nie odnosił się do kwestii mieszkań, że je wskaże. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że to na nim ciąży ten obowiązek.
A jakie są potrzeby w Lublinie? Jak długa jest lista oczekujących, jeżeli chodzi o te formy pomocy, o których pani wspomniała?
– Jeżeli chodzi o lokale do remontu, to chętnych na takie lokale i z pozytywnymi opiniami Społecznej Komisji Mieszkaniowej jest około 200 rodzin, a na wykazach około 400 czeka na wskazanie mieszkania z zasobów miasta. Potrzeby są bardzo duże.
Urzędnicy chcą potraktować poszkodowane rodziny priorytetowo i pomóc im jak najszybciej.
MaTo / opr. PaW
Fot. Piotr Michalski