Trwają wzmożone kontrole produktów rolno-spożywczych na polsko-ukraińskich przejściach granicznych w województwie lubelskim. To konsekwencja protestów rolników, którzy sprzeciwiają się niekontrolowanemu napływowi towarów z Ukrainy. Wykryto już pierwsze nieprawidłowości. Chodzi o transporty mrożonych malin i koncentratu pomidorowego, które po badaniach nie zostały wpuszczone na teren Polski.
Maliny i pomidory nie przejechały przez granicę
Dwie nieprawidłowości wykryto podczas wzmożonych kontroli towarów zza wschodniej granicy w Dorohusku. Służby wojewody lubelskiego zatrzymały 20 ton mrożonych malin i 79 beczek koncentratu pomidorowego importowanego z Ukrainy, o czym mówi wojewoda lubelski Krzysztof Komorski. – Mogę potwierdzić, że dostaliśmy informację, że wyniki kontroli maliny mrożonej o masie 20 ton potwierdziły nieprawidłowości w postaci obecności plastiku, w związku z czym wydano decyzję zakazującą wprowadzenia do obrotu ładunku, o którym właśnie powiedziałem. Ponadto wydano decyzję zakazującą wprowadzenia do obrotu koncentratu pomidorowego ze względu na zaniżoną kwasowość.
W zeszłym tygodniu wojewoda uruchomił numer alarmowy, pod który organizacje rolnicze mogą zgłaszać nieprawidłowości. – Tych powiadomień dostaliśmy 6-7. Zgłoszenia się nie potwierdziły, także te, które dotyczyły krótkich filmików z terminalu przeładunkowego – dodaje Krzysztof Komorski.
CZYTAJ: Partia 20 ton mrożonych malin z Ukrainy zatrzymana na granicy
„Za moment nie będziemy mieli co jeść”
Rolnicy, którzy 9 lutego rozpoczęli protest generalny, mówią, że problem nieprawidłowości dotyczy właściwie wszystkich produktów rolnych i spożywczych napływających z Ukrainy. Z kolei niskie ceny takich produktów doprowadziły do ogromnych strat sektora rolniczego w Polsce.
– Zboża wątpliwej jakości, również mięso drobiowe takiej jakości, wszelkiego rodzaju normy są nie takie, jak w Unii – mówią protestujący. – Następny temat to mleko. Nie tak dawno kosztowało 2,73 zł, w tej chwili nie kosztuje już nawet 2 zł. Hodowle są likwidowane. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby wszystko było tak rozchwiane, żebyśmy nie mieli żadnej stabilizacji. Za moment nie będziemy mieli co jeść. Jestem plantatorem buraka cukrowego. W tej chwili słyszymy i widzimy, jak cukier z Ukrainy do nas płynie. Przeraża nas to, wszystkich plantatorów i nie tylko.
„Badamy nawet cukier”
Wojewoda lubelski zapewnia, że traktuje protestujących po partnersku, m.in. dlatego podjął się wdrożenia rozwiązań wykraczających poza procedury, jeśli chodzi o kontrolę cukru. – Podjęliśmy decyzje, które wychodzą poza procedury, dlatego że od 2011 r. nie ma obowiązku badania cukru – zaznacza wojewoda. – My ten cukier badamy. Mamy tutaj dużo roboty, bo dostaję informacje od wojewódzkiego sanepidu, że tego cukru przejeżdżało całkiem sporo. Wszystkie te próbki poddajemy badaniom jakościowym. Na chwilę obecną nie mogę potwierdzić żadnych nieprawidłowości.
CZYTAJ: Wszczęto śledztwo w sprawie wysypania zboża z ukraińskich ciężarówek
– Bezpośrednie kontrole, pilnowanie kanałów dystrybucji będzie bardzo trudne – ocenia członek Zarządu Głównego Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej, Tomasz Solis. – Nie mamy systemu prawnego, który umożliwiłby władzom czy służbom, które pracują na granicy, taką ciągłą kontrolę. Jest to wręcz fizyczną niemożliwością. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli przez granicę przejeżdża 500 czy 1000 samochodów z różnymi asortymentami, to trzeba byłoby otworzyć każdy samochód. Z każdego samochodu trzeba byłoby pobrać próbkę, zatrzymać ten samochód na granicy, poczekać, aż przyjdą wyniki z tej próbki i albo go zawrócić, albo przepuścić dalej. Kolejną rzeczą jest sprawdzanie kontrahentów. Na listach przewozowych kontrahenci mogą być bardzo różni. To może być kontrahent w Holandii, w Niemczech, we Francji, a ten towar i tak wyląduje w Polsce. Myśmy to przerabiali na własnej skórze. Śledziliśmy pewne transporty. I jest to rzeczą niemożliwą w sytuacji funkcjonowania gospodarki globalnej.
Będą gruntowne zmiany?
Jednocześnie w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi trwają prace nad gruntowymi zmianami w systemie kontroli na granicy, o czym zapewnia wojewoda lubelski: – Trwają również na poziomie rządowym prace nad rozwiązaniami systemowymi dotyczącymi procedur, które po prostu od czasu inwazji rosyjskiej na Ukrainę nie były aktualizowane, dopasowywane do bieżącej sytuacji. W związku z tym dużo interwencji musimy podejmować na własną rękę. Będziemy do skutku podejmować niezbędne działania w kierunku wyeliminowania wszelkich nieprawidłowości – mówi wojewoda.
CZYTAJ: Do protestu rolników dołączą przewoźnicy? Napięta sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej
– Najlepszym sposobem dbania o jakość produktów rolnych w Polsce jest utworzenie odpowiedniego systemu certyfikacji, ale to bardzo długi proces – uważa Tomasz Solis. – One pozwolą na kontrolę naszego wewnętrznego rynku. Takiego systemu nie tworzy się z dnia na dzień. Trzeba go certyfikować unijnie, musi to być system międzynarodowy, ogólnie honorowany, honorowany również przez duże sieci handlowe i dużych przetwórców, którzy funkcjonują na rynku światowym. Trzeba nad tym usiąść i nad tym pracować. Nie da się zrobić tego bardzo szybko, jednak musimy zacząć to już robić.
Protest rolników trwa na wszystkich przejściach granicznych z Ukrainą w województwie lubelskim.
Rolnicy zapowiadają kolejne masowe blokady węzłów komunikacyjnych w całej Polsce. 20 lutego mają m.in. zablokować wjazdy do Lublina.
RyK / opr. WM
Fot. PAP/Wojtek Jargiło