W dzisiejszym odcinku zapraszam Państwa do wysłuchania rozmowy z Poliną Polożencową.
To ukraińska dramatopisarka i dziennikarka.
У сьогоднішньому випуску запрошую вас послухати розмову з Поліною Положенцевою
Це Українська драматургиня і журналістка.
Fot. Facebook Polina Poleżencowa
Polina Polożencowa: Piszę od dziecka, ale to nie były sztuki teatralne. Już w wieku 18 lat wydałam książkę, swoją pierwszą powieść. To było bardzo młodzieżowe i jak młody człowiek nieposkromione i bezpośrednie. Bardzo ciekawie jest czytać to teraz ponownie. Ciągle coś piszę. Swoją karierę zaczynałam jako dziennikarz, pracowałam w wielu środkach masowego przekazu – od gazet po portale internetowe. Moja przygoda z dramatem rozpoczęła się jakieś 8 lat temu. Od kiedy rozpoczęła się pełno skalowa wojna rosjanie zaczęli tworzyć komunikaty propagandowe. Jednym z nich było hasło: „Gdzie wy byliście przez 8 lat kiedy była wojna na wchodzie?”. Sugerują tym, że od 2014 roku do teraz nikt z nas nie zwracał uwagi na wojnę w Donbasie, tak jakby ta wojna w żaden sposób nie dotykała Ukraińców. Moją odpowiedzią na ich bzdurne pytanie jest: przez te 8 lat pisałam sztuki. Początkowo byłam aktorką Zaporoskiego Teatru Nowego Dramatu. Był to teatr post dramatyczny nowego formatu stworzony w Zaporożu. A Zaporoże, jak wiemy, to wschód Ukrainy. Tereny te znajdują się niedaleko elektrowni jądrowej – 170 km od tej, o której wie teraz cały świat. Nasz Zaporoski Nowy Teatr Dramatyczny był wówczas takim szalonym fenomenem, a pierwszą sztuką, którą pokazaliśmy, był spektakl „Kocioł” o jednej z największych bitew w wojnie w Donbasie. Bitwa działa się pod miastem Iłowajsk i inna jej nazwa to też kocioł Iłowajski. Spektakl mówi o tym, jak nasi ukraińscy żołnierze, nazywani wówczas żołnierzami ATO, zostali okrążeni przez rosjan i wielu z nich zginęło. To było moje pierwsze doświadczenie aktorskie, ale poczułam, że jestem złą aktorką (z uśmiechem, ironicznie), ale bardzo dobrą pisarką i od tego czasu zaczęłam pisać sztuki. Ostatnio przeanalizowałam swoją sytuację i zdałam sobie sprawę, że nie mam ani jednej sztuki, w której nie pominęłabym tematu wojny w taki czy inny sposób. Można powiedzieć tak: jestem autorką, która cały czas pisze o wojnie.
Anna Kovalova: Kiedy 24 lutego wybuchła wojna na pełną skalę była Pani w Ukrainie ?
Polina: 24 lutego byłam w Kijowie, w tym czasie mieszkałam tam już od roku. Miałam projekt w Teatrze Dramaturgów. Premiera tego projektu miała odbyć się 22 kwietnia. 23 lutego mieliśmy jeszcze próbę. Byłam bardzo szczęśliwa, mam nawet filmik z tej próby, wszystko promieniało radością. Nie wiem czemu wtedy byłam w takim nastroju, bo już wtedy w powietrzu wisiało dużo niepokoju i po 24 lutego wszyscy z mojej ekipy poszli na front. Nasza reżyserka Antonina Romanowa i jej partner są również na froncie. Nawet trochę przykro o tym mówić, ale wciąż mam nadzieję, że wszyscy wrócą żywi i zrealizujemy ten projekt. Prawdopodobnie będzie inny punkt widzenia, ponieważ kontekst zmienił się od tego czasu, ale zrobimy to.
Anna: Co po 24 lutym zmieniło się w Pani twórczości ?
Polina: Bez względu na to, jak dziwnie to brzmi, po rozpoczęciu wojny na pełną skalę poczułam twórczą ulgę, wszystkie te różne koncepcje i pomysły odkleiły się ode mnie. Przed wybuchem pełnoskalowej wojny zanim napisałam tekst, zastanawiałam się jak widzowie będą tego słuchać, do jakiego konkursu mogę to zgłosić i jak wymyślić jakiś inny język/format, by zaciekawić słuchacza. Po 24 lutego po prostu piszę, bo taka jest rzeczywistość i nie zastanawiam się czy do każdego to trafi. To znaczy nie dobieram teraz słów, bo jasne jest, co jest najważniejsze, a co drugorzędne, a czasem nawet chcę ten stan przekazać obcokrajowcom, bo teraz mieszkam w Wielkiej Brytanii. Mam tu status osoby tymczasowo przesiedlonej. Dużo komunikuję się z Brytyjczykami, z moimi kolegami, a nawet lubię tłumaczyć, jak zmienił się mój język, gdy piszę dramat, jak zmienił się mój stosunek do niego. Jest prostszy, łatwiejszy, mniej emocjonalny. Teraz w swoich tekstach umieszczam dużo przestrzeni, opisuję jakieś wydarzenie, nie popycham odbiorców, słuchaczy do emocji, które powinni odczuwać. Chcę, żeby sami do tego doszli. Daję im trochę informacji, a oni dalej to trawią, cóż, robimy to razem. Nawiasem mówiąc, po 24 lutego jest to jedno z moich głównych zadań, aby pomóc mieszkańcom Ukrainy przetrawić wojnę. Rozumiemy się bez słów, tak naprawdę jak Ukraińcy przychodzą na moje spektakle, to najłatwiej doprowadzić ich do płaczu, bo można powiedzieć wojna, można powiedzieć pociąg ewakuacyjny i tyle. Nie ma tu pracy dramaturga, ale najważniejsze dla mnie teraz to pomóc ludziom przetrawić to, co się dzieje, tak powinni robić współcześni artyści.