Jak co roku o tej porze, prawdziwe oblężenie przeżywają siłownie oraz kluby fitness. Ma to oczywiście związek z postanowieniami noworocznymi dużej liczby osób. Niestety w wielu przypadkach zapał szybko się kończy.
– Statystyki są dla nas nieubłagane. 9 na 10 osób prawdopodobnie nie zrealizuje swoich postanowień. Część osób pewnie już zdążyła wyłamać się z realizacji swoich celów – mówi Jakub Załuski, psycholog z Akademii WSEI w Lublinie. – Nasz cel często nie jest konkretny, nie wiemy, do czego dążymy. Często nie wiemy właściwie, po co mamy to zrobić ani jak to zrobić. Kiedy zaczyna nam brakować tych elementów, rzeczywiście możemy mieć do czynienia ze słomianym zapałem, kiedy mamy dużo energii na początku, a z każdym kolejnym dniem zaczyna ona opadać.
CZYTAJ: Każde postanowienie noworoczne to zmiana. Trzeba je zaplanować z głową
– Dobrze mieć kompana do treningów, żeby nas motywował – radzi Damian Łopaciński, manager jednego z klubów w Lublinie. – Wiele osób decyduje się też na trenera personalnego, który daje dodatkową motywację i potrafi wprowadzić nas w sferę treningu. Samozaparcie, mocny charakter i podejście do treningu jak najbardziej pomagają. Nie jest tak, że przyjdziemy na trening 2 razy i będziemy mieć tzw. formę wakacyjną. Trzeba poświęcić dużo więcej czasu i pracy. Każdy organizm jest inny, inaczej przyswaja ćwiczenia. Trzeba też zmieniać style treningowe, dostosowywać je do potrzeb swojego organizmu i dążyć do celu. To czasami długa droga, czasami monotonna, ale dająca satysfakcję i efekty w późniejszym czasie.
– Na początku chciałam wzmocnić sprawność fizyczną, a po jakichś 3-4 miesiącach stało się to moim hobby i tak już zostało – opowiada jedna z ćwiczących. – Przez pierwsze miesiące inspirowałam się innymi osobami, a później motywacja stała się moją dyscypliną.
– To jakiś cel, bycie w formie, poprawienie komfortu psychicznego. Ćwiczę również dla własnego zadowolenia: to jakaś odskocznia od życia codziennego, od problemów. Na siłowni się wyłączam, a przy okazji kondycja dużo daje w życiu codziennym – zauważa kolejny ćwiczący. – Nie traktuję tego jako obowiązku, ale jako przyjemność. Najczęściej ćwiczę przed pracą, wtedy mam energię i radość z tego, co zrobiłem.
CZYTAJ: Lubelscy rugbyści powitali Nowy Rok na boisku
– Dopiero zacząłem. Aktualnie ćwiczę dla zdrowia, żeby trochę się wzmocnić. Dla wyglądu w jakimś stopniu też. Na razie jestem mocno „nakręcony”, jak to na początku. Jeżeli to się utrzyma, to będzie naprawdę dobrze – dodaje następny ćwiczący.
– Warto postawić sobie cel, ale taki, który jest obieralny i który łatwo zmierzyć – zaznacza Piotrek, gym assistant w jednym z klubów w Lublinie. – Jeśli chcemy schudnąć 10 kilogramów, to nie ustawiamy sobie tego celu na miesiąc, tylko rozkładamy na dłuższy czas. Na przykład za pół roku chcę ważyć 10 kilogramów mniej i dzielę to na mniejsze cele – za miesiąc chcę ważyć kilogram mniej, chcę mieć centymetr mniej w pasie. Lub w drugą stronę – za miesiąc chcę ważyć pół kilograma czy kilogram więcej. Nie można się spieszyć, trzeba dać sobie czas.
– Warto zastanowić się, po co to robimy – radzi Jakub Załuski. – Bo jeżeli nie wiemy, to po co w ogóle mamy wkładać aż tyle wysiłku w wykonanie jakiejś czynności? Kolejna rzecz to określenie, ile razy chcę ćwiczyć. Bardzo często mówimy: „od Nowego Roku będę więcej ćwiczył”. Zdecydowanie lepiej byłoby to skonkretyzować, na przykład: „Będę ćwiczył we wtorki i czwartki przed kolacją przez pół godzinki”. Dzięki temu mamy to ulokowane w czasie. Jeśli chodzi o nasze cele, warto byłoby je zapisać, żeby o nich pamiętać.
– Nawet jeżeli założymy, że schudniemy 10 kilogramów, a schudniemy „tylko” 6 kg, to dalej jest nasz sukces – dodaje Jakub Załuski. – To nie znaczy, że w tym momencie musimy iść do pierwszej lepszej budki z kebabem i rzucić ćwiczenia, bo nie zrealizowaliśmy naszych celów. Tak naprawdę (akurat w tym przypadku) zrobiliśmy postęp 60-procentowy. Warto to docenić i nie wyłamywać się z realizacji tego, na czym nam zależy.
Oczywiście trzeba też pamiętać o odpowiedniej diecie.
LilKa / opr. WM
Fot. pixabay.com