Kolejny rok sukcesów ma za sobą Aleksandra Mirosław. Specjalizująca się we wspinaczce sportowej na czas zawodniczka KW Kotłownia Lublin po zdobyciu złota igrzysk olimpijskich nie zwolniła tempa. Podczas wrześniowych mistrzostw świata w Seulu po raz trzeci sięgnęła po tytuł mistrzyni świata, a czasem 6,03 sek pobiła własny rekord globu.
Wbrew temu, co można sądzić, dla naszej mistrzyni wcale nie był to jednak łatwy rok, a tak dobre rezultaty wcale nie były oczywistością.
– Myślałam, że nie będzie bardziej wymagającego i większego wyzwania niż przygotowania do igrzysk w Paryżu. Ten sezon bardzo szybko to zweryfikował, ponieważ wiele rzeczy się zdarzyło w moim życiu zawodowym i prywatnym. Ten sezon to była ogromna sinusoida. Był daleki od warunków laboratoryjnych, do jakich byłam przyzwyczajona; powiedziałabym, że to raczej był taki bardziej Dziki Zachód. Ale koniec końców tego dnia wszystko w Seulu wyglądało tak, jak chciałam, tak jak planowaliśmy, tak jak na to ciężko pracowaliśmy. I niech jak najdłużej się w takim razie nic się nie zmienia i niech jak najdłużej kibice będą „znudzeni” wygrywaniem i rekordami – mówi Aleksandra Mirosław.
Wspomniałaś w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, że trochę zmagałaś się z syndromem poolimpijskim. Z czym to się wiąże?
– Każdy przechodzi to na swój sposób. Myślę, że większość zawodników biorących udział w igrzyskach olimpijskich, a już na pewno zdobywających ich medal, zmaga się z tym na bardziej albo mniej świadomym poziomie. Miałam szczęście, że moja psycholog była na to przygotowana i wiedziała, że to przyjdzie. I bardzo dobrze przeprowadziła mnie przez ten proces. Po igrzyskach olimpijskich nagle budzimy się i zastanawiamy się, co dalej? Próbujemy siebie zdefiniować trochę na nowo: „Kim jestem bez tego medalu igrzysk olimpijskich? Gdzie chcę dalej zmierzać?” I wszyscy żyją cały czas tymi igrzyskami, a życie leci dalej, są następne zawody, są następne starty. Ale przy każdej okazji każdy wraca do tych igrzysk, więc ty też do nich wracasz. Szukasz tych warunków i tych emocji z Paryża, a ich nie ma, więc pojawia się frustracja, obniżony nastrój, niższy poziom zaangażowania na treningach. Przygotowania do igrzysk były bardzo wymagające, to zmęczenie było duże, więc odpoczynek też jest dużo dłuższy. Natomiast koniec końców przeszliśmy przez to. Mogę powiedzieć, że to są też doświadczenia, za które jestem wdzięczna, bo bez tego wszystkiego nie byłabym taką osobą i takim zawodnikiem, jakim jestem – stwierdza Aleksandra Mirosław.
Kiedy przed rokiem rozmawialiśmy, wspominałaś, że dopiero w 2026 roku będziesz definiowała pewne cele na kolejne lata, że ten 2026 ma być rokiem odpoczynku. Coś względem igrzysk w Los Angeles już się wyklarowało, czy jeszcze nie?
– Jeszcze 2026 rok się nie zaczął. Na razie dajemy sobie szansę. Małymi krokami idziemy do przodu. Tak jak w tym roku celem głównym były mistrzostwa świata w Seulu, tak w przyszłym roku są nim mistrzostwa Europy. No i zobaczymy. Nie mówię „nie”, nie mówię „tak”, po prostu na razie żyję chwilą – dodaje Aleksandra Mirosław.
Rok pełen wyzwań i trudności
Za sukcesami Aleksandry Mirosław od kilku lat stoi też trener, a prywatnie mąż – Mateusz Mirosław, który od tego roku jest również szkoleniowcem kadry hiszpańskiej. Jak to wpłynęło na pracę mistrzowskiej pary i jak Mateusz Mirosław ocenia miniony rok startów?
– Na pewno był to bardzo wyjątkowy rok pod kątem przygotowań. Na początku nie szło dokładnie po naszej myśli, ciężko było się przygotować na to, co nastąpi po igrzyskach olimpijskich. Musieliśmy to poukładać na nowo i było dużo wyzwań. Ale na ostatni dzień, kiedy to powinno zagrać, zagrało. I z tego powodu jesteśmy bardzo szczęśliwi. Natomiast na pewno był to rok pełen wyzwań i trudności, ale powoli daliśmy radę – stwierdza Mateusz Mirosław.
Aleksandra Mirosław określiła to słowem „dżungla”. Czy to wynika z tego, że podjąłeś pracę jako trener reprezentacji Hiszpanii, z waszej przeprowadzki?
– Myślę, że to było to. Z każdym rokiem dążyliśmy do optymalizacji całego procesu, czy nawet życia. Czyli mieliśmy swoje studio treningowe, ściany wspinaczkowe i cały proces treningu oraz życia był bardzo poukładany, skrupulatny; wszędzie oszczędność czasu. Natomiast moja przeprowadzka i nowa praca spowodowały, że pojawiło się bardzo dużo wyzwań, którymi musieliśmy szybko zarządzać i uczyć się na nowo wielu rzeczy – stwierdza Mateusz Mirosław.
Ale zostajecie przy tym modelu tak jak jest teraz?
– Tak, nic się nie zmienia. Nadal jestem trenerem kadry narodowej Hiszpanii, jednocześnie prowadzę Olę. Ola mieszka w Polsce i podróżuje do Hiszpanii. Jak na razie to działa, więc dajemy radę – śmieje się Mateusz Mirosław.
A jaki będzie dla was rok 2026? Bo nie ma w nim takiej wielkiej imprezy jak mistrzostwa świata, nie ma też jeszcze kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. Czy to oznacza, że będziecie mogli wziąć trochę oddechu?
– W 2026 roku jest impreza docelowa – mistrzostwa Europy. Na pewno są to zawody mniejszej rangi niż mistrzostwa świata, więc chcieliśmy to wykorzystać. Opóźniliśmy przygotowania do sezonu, opóźniliśmy też pierwsze starty, Ola odpoczęła troszeczkę dłużej, znacznie dłużej niż po igrzyskach olimpijskich. Głowa jest trochę bardziej świeża, podobnie jak ciało. Ten rok wykorzystamy do dłuższego siedzenia na sali treningowej, mniejszej ilości startów, przygotowania się spokojnie na mistrzostwa Europy i wykorzystania go trochę na regenerację – informuje Mateusz Mirosław.
Czy z waszym doświadczeniem cokolwiek może was jeszcze zaskoczyć, bo przeżyliście już razem bardzo dużo różnych imprez? Były oczywiście po drodze jakieś turbulencje, ale z reguły to się i tak kończyło happy endem.
– Nie ma takiego samego biegu, który Ola wykonała i tak samo nie ma takiego samego dnia, tygodnia czy miesiąca przygotowań. Każdy okres jest wyjątkowy i każdego roku, dosłownie każdego tygodnia mamy nowe wyzwania, którym staramy się zarządzać, więc nie narzekam na nudę – dodaje Mateusz Mirosław.
Aleksandra i Mateusz Mirosławowie w minionym tygodniu przyjechali do Lublina i wzięli udział w kilku spotkaniach z młodzieżą w szkołach.
JK / opr. ToMa
Fot. Piotr Michalski / archiwum RL
Pliki dźwiękowe
Z Aleksandrą Mirosław rozmawiał Józef Kufel
Z Mateuszem Mirosławem rozmawiał Józef Kufel










