Adrian Smith to niekwestionowana ikona heavy metalowej gitary. Brytyjski gitarzysta dołączył do Iron Maiden pod koniec 1980 roku i mocno przyczynił się do sukcesu formacji – jest autorem i współautorem wielu hitów grupy, takich jak słynne „Flight of Icarus”, „Wasted Years” czy „2 Minutes To Midnight”. Smith zawsze jednak był niespokojnym duchem i wielokrotnie próbował sił z pobocznymi projektami. Najbardziej sukcesywny z nich, stworzony na spółkę z Ritchiem Kotzenem, stał się idealnym pretekstem do naszej pogawędki. 4 kwietnia na rynku ukazała się druga płyta duetu, zatytułowana „Black Light / White Noise”.
Poniżej znajdziecie zapis naszej rozmowy w wersji audio oraz transkrypcję.
Adrian Smith: Cześć Marcin!
Marcin Puszka, Radio Lublin: Cześć Adrian, naprawdę super móc z Tobą porozmawiać! Mam do Ciebie kilka pytań związanych z Twoim nowym albumem który niebawem ujrzy światło dzienne.
AS: Tak jest.
RL: Pierwsze o co chciałem Cię zapytać, to rzecz że po tych wszystkich latach, tych wszystkich piosenkach które napisałeś, wykonałeś i zagrałeś, tych wszystkich wspaniałych miejscach w których byłeś, wciąż widzę u Ciebie swego rodzaju głód muzyki. Powiedz mi co za tym się kryje? Zastanawiałeś się kiedykolwiek skąd bierze się ta “iskra” która pozwala Ci wciąż dostarczać nową muzykę?
Adrian Smith: Tak, to dobre pytanie. Wiesz, w ciągu ostatnich kilku lat zorientowałem się, że musisz być szczęśliwym, aby pozostawać kreatywnym, produktywnym, coś cały czas robić. Wydaje mi się że tak jest w przypadku większości ludzi, bo w końcu trzeba mieć energię żeby robić muzykę. Prawda jest taka że nie słucham zbyt wiele muzyki, ale uwielbiam ją tworzyć. Spotkałem Ritchiego (Kotzena – gitarzystę składu Smith / Kotzen – przyp. red.) jakieś 10 lat temu, kiedy przeprowadziłem się w połowie do Los Angeles, gdzie istnieje bardzo duża, muzyczna społeczność. Zostaliśmy przyjaciółmi i ktoś, po kilku wspólnych jam session, totalnie niezobowiązujących, zagranych dla funu, zasugerował żebyśmy weszli razem do studia i okazało się, że wyszło świetnie. Więc tak, wciąż odczuwam głód, tak. Jakaś część mnie zawsze stara się być wciąż lepszą, napisać najlepszą piosenkę jaką kiedykolwiek napisałem, nagrać najlepsze gitarowe solo lub położyć najlepszą partię wokalną jaką kiedykolwiek zrobiłem. Staram się po prostu czynić to co robię wciąż ekscytującym, wciąż do tego dążę.
RL: No tak, to w pełni zrozumiałe. I to widać, kiedy ogląda się Ciebie na scenie albo słucha się Twojej “pracy” na gitarze czy tego jak śpiewasz. Słychać tę “iskrę”, ten głód. Jest to widoczne.
AS: Dzięki.
RL: Nawet jeśli miałeś w przeszłości kilka projektów i zespołów poza Iron Maiden, wydaje się że Smith / Kotzen odniósł spośród nich największy sukces. Zgadzasz się z tym? Jeśli tak, to jak myślisz, co stoi za tym sukcesem?
AS: Cóż, wydaje mi się że parę czynników. Po pierwsze, to jesteśmy z Ritchiem niezwykle skupieni na tym co robimy. Zrobiłem w przeszłości kilka rzeczy które były zależne tylko ode mnie. I to było bardzo trudne. Wiesz, ten cały feedback który dostajesz: to jest dobre, to złe, to za wolne, to za szybkie… To są takie detale które czynią rzeczy łatwiejszymi. Z Ritchiem wymieniamy się ideami. Obaj bierzemy odpowiedzialność za muzykę. To czyni naszą pracę znacznie prostszą. Jakość tego co robimy, lata doświadczenia które mamy za sobą, zarówno jeśli chodzi o grę na gitarze ale też pisanie piosenek… Dzięki temu to wszystko jest proste, dla Ritchiego także. Jeśli chodzi o rzeczy które robiłem w przeszłości… ASaP to był projekt stworzony kiedy byłem bardzo młody. Nie miałem tego przekonania które mam teraz, nie czułem się komfortowo we własnej skórze. Byłem wtedy zbyt grzeczny, może powinienem wówczas pójść na całość i spróbować szczęścia? Tak mi wtedy niektórzy mówili, ale ja nie chciałem słuchać. Nie możesz być zbyt grzeczny, musisz czasem powiedzieć pewne rzeczy ludziom prosto w twarz, tak jak robię to teraz. Tak czy inaczej, ta podróż wciąż trwa i oto jestem. I jestem szczęśliwy, wiesz?
RL: Tak mi się wydaje że jesteś szczęśliwy. Znów: to widać. Chciałem teraz pomówić z Tobą nieco więcej o nowym albumie. Jestem po kilku pierwszych przesłuchaniach tego materiału i mam takie wrażenie, że jest trochę inny w porównaniu do Waszego debiutanckiego materiału. Wydaje się być bardziej bezpośredni, w twarz. Mniej bluesowy, bardziej rockowy, w klimacie lat 70-tych. Szybszy, bardziej intensywny. Co Ty na to?
AS: O tak, zgadzam się, totalnie. Oczywiście uwielbiam nasz pierwszy album, bo okazał się sukcesem, ludzie go polubili. Ten natomiast jest nieco bardziej gwałtowny, rockowy. Wydaje mi się że wciąż rozwijamy tę blues rockową formułę, ten klimat na którym wychowaliśmy się w latach 70-tych, tą wolność którą nam on dawał. Ale przenosimy ją w nieco inne rejony. Staramy się przekuć tę ideę w piosenki, takie które są na tyle chwytliwe, że zwracają uwagę słuchacza, takie które mają jakiś konkret. I wydaje mi się że my ten konkret w nie wlewamy, dzięki sztuce songwritingu. To jest to co tak naprawdę staramy się robić.
RL: Ok, dzięki za to. Mamy więc podobne odczucia jeśli chodzi o ten materiał.
AS: Tak, cieszę się że tak mówisz, o to chodziło.
RL: Wiesz, tak naprawdę to są to moje pierwsze reakcje na ten materiał, tak jak wspominałem, miałem okazję posłuchać go dopiero dzisiaj, jestem raptem po czterech solidnych przesłuchaniach no i mam rzecz jasna jakieś przemyślenia na ten temat. Z drugiej strony bardzo dobrze znam pierwszy album, który był jednym z moich highlightów roku 2021. To był naprawdę dobry album, z wieloma naprawdę świetnymi kawałkami.
AS: Dzięki!
RL: Jeśli chodzi o nowy album, to po tych kilku przesłuchaniach jednym z moich największych highlightów jest numer “Darkside”. Pierwszy riff tego numeru brzmi dla mnie dość znajomo. Mam tu na myśli “The Writing On The Wall” Iron Maiden. W tym miejscu chciałem zapytać Cię zapytać, w jaki sposób dzielisz pomysły kiedy komponujesz? Skąd wiesz co pasuje do Smith / Kotzen a co pasuje do Maiden kiedy akurat tworzysz?
AS: Tak, cóż… To interesujące że to mówisz, bo jeśli chodzi o “Darkside”, to faktycznie, ten początkowy riff prawdopodobnie mógłby stać się kawałkiem Iron Maiden. “The Writing On The Wall” który napisałem wspólnie z Bruce’m (Dickinsonem, wokalistą Iron Maiden – przyp. red.) dla Maiden faktycznie jest dość podobny – to ten sam klucz, podobny, folkowy feeling. Ale wiesz, muzyka polega na tym, że za pomocą dźwięków starasz się pokazać pewną scenę, oddać swego rodzaju uczucia. I to właśnie starałem się zrobić w “Darkside”. Numer opowiada o kimś, kto jest akurat w dołku i potrzebuje wsparcia, pomocnej dłoni. Myślę że wiele osób może się z tym numerem utożsamiać. Wiesz, jestem po ciemnej stronie, stoję na zewnątrz, Ty jesteś po tej jasnej stronie, hej, wpuść mnie, wiesz co mam na myśli? Takie jest właśnie przesłanie tego numeru. Tak naprawdę w momencie kiedy starasz się utrzymać dwa zespoły oddzielnie, większość sytuacji jest prosta. Kiedy wpadam na jakiś pomysł który jest zdecydowanie Maidenowy, otwieram laptop w którym przechowuje swoje pomysły i wrzucam to do odpowiedniego folderu. Mam folder “Maiden” i folder “Smith / Kotzen”. Tak naprawdę większość z tych pomysłów mówi sama za siebie.
RL: Oczywiście to co powiedziałem to nie jest coś złego. Jeśli wciąż dowozisz i wciąż jest to dobre, to ok! Może te podobieństwo to jedynie moja wyobraźnia? Tak czy inaczej, to dobra rzecz. Kolejna rzecz którą chciałem z Tobą omówić to kwestia tego, w jaki sposób dzielicie między sobą wokale? Na pierwszym albumie miałem takie wrażenie że słychać podział na kawałki Smitha i kawałki Kotzena.
AS: Oo, serio?
RL: Tak, miałem takie wrażenie że jest to nieco bardziej podzielone. Tutaj mam wrażenie że częściej śpiewacie obaj w jednym utworze, czasem w duecie, co brzmi naprawdę super, Wasze duety wokalne są naprawde świetne. Możesz opowiedzieć coś więcej na temat tworzenia wokali i aranżowania ich na płytę?
AS: Tak jasne. Mamy bardzo organiczny system pracy, to znaczy wiesz, Ritchie i ja mieszkamy w bliskiej okolicy, Ritchie ma studio, więc wpadam czasem do niego, bierzemy gitary, czasem Ritchie pokazuje mi swoje pomysły. Dla przykładu kawałek “Muddy Water” miał w większej mierze gotowy, pomogłem mu jedynie z zakończeniem. Ja z kolei miałem pomysł na “White Noise”, więc przyniosłem go i popracowaliśmy nad tym razem. Dla przykładu w “White Noise” miałem zwrotkę i gotową linię wokalną, więc ja śpiewam ten fragment, ale Ritchie wpadł na pomysł refrenu i to on go śpiewa. Tak zwykle to działa. Ja mam pomysł na wokal, potem Ritchie go ma, jakoś to łączymy razem. Zwykle jest tak: wymyśliłeś partię? To ją śpiewasz. Wiesz o co chodzi? Wiele razy było tak, że miałem powymyślane zwrotki i wtedy Ritchie dorobił refren. Oczywiście nie we wszystkich numerach tak było, ale w znakomitej większości tak to właśnie wyglądało. Tak to właśnie działa.
RL: Ok, dzięki za wyjaśnienie tej kwestii. Teraz rzecz o tytule Waszego albumu. “Black Light / White Noise” jest tak naprawdę tytułem dwóch piosenek z płyty. Jak dla mnie, koresponduje to nieco z nazwą Waszego projektu: Smith ukośnik Kotzen. Czy było tak, że Smith wybrał swój jeden ulubiony tytuł, Kotzen drugi ulubiony i oto mamy tytuł albumu? Idę o zakład że to nie jest takie proste jak się wydaje?
AS: Tak naprawdę, było to jeszcze prostsze. Mieliśmy te dwa kawałki, “Black Light” i “White Noise”. Puściłem ten album, kiedy był już prawie skończony, Dave’owi Shackowi, jednemu z naszych managerów. Pierwszą rzeczą jaką powiedział było: “no, to macie swoje czarne światło i biały szum”. Powiedziałem: tak, w zasadzie to tak. Wysłałem to info do Ritchiego a on na to: tak! To było naprawdę bardzo proste. I fajne zarazem, bo mamy ten dualizm w postaci czarnego światła, co jest dość interesujące.
RL: Kolejną rzecz którą chciałem przedyskutować to fakt, że jesteś dość zajętym człowiekiem, głównie przez Twoje aktywności związane z Iron Maiden. Mimo to zastanawiam się, czy jest jakakolwiek szansa na szerszą trasę po Europie ze Smith / Kotzen? Wiem że wielu fanów czeka aż coś takiego się wydarzy.
AS: Hej, słuchaj, bardzo chcielibyśmy to zrobić! Pracujemy nad tym, to jedyne co mogę w tej chwili powiedzieć. Mamy kilka pomysłów jak to zrobić. Oczywiście, musimy zsynchronizować mój kalendarz, kalendarz Ritchiego, z poszanowaniem aktywności innych zespołów. To kwestia logistyki i kilku tematów które muszą zaistnieć obok siebie w jednym miejscu i czasie. Ale tak, strasznie chcielibyśmy zagrać razem live, te nowe numery aż się proszą o zaprezentowanie na scenie i po prostu chcielibyśmy razem wyjść na scenę i zagrać dla fanów, przecież o to w tym wszystkim chodzi. Zagraliśmy ostatnim razem kilka koncertów i naprawdę nam się podobało, świetnie było wystąpić na scenie u boku Ritchiego. Mamy teraz świetny zespół, gra z nami Julia Lazer na basie i Bruno na bębnach, kiedy tylko są dostępni robimy to. Naprawdę chcemy to zrobić.
RL: Wydaje mi się że to jest podobny klimat do tego co zrobił wcześniej Steve Harris z British Lion, wiesz mam na myśli mniejszy projekt w małych klubach a nie na stadionach czy wielkich halach, bliższy i bardziej bezpośredni kontakt z fanami. Nie jest to przypadkiem rzecz za którą na swój sposób tęsknisz? Z Iron Maiden gracie ogromne koncerty na stadionach i festiwalach i raczej nie wrócicie już do klubów…
AS: Tak, to znaczy, wiesz, zawsze fajnie jest zagrać w klubie. Dźwięk jest zwykle tam ok, bo rozchodzi się dobrze w małych miejscach. Inaczej jest na stadionach, ale tak naprawdę również byłbym szczęśliwy zagrać ten repertuar na stadionie. Chciałbym kiedyś zobaczyć Smith / Kotzen grający w większym miejscu, zdecydowanie. Chodzi o poszerzanie grona słuchaczy, jeśli to możliwe, nie chciałbym ograniczać się jedynie do grania w klubach. Tak to wygląda.
RL: Jasne, rozumiem, dzięki za to. Chciałem teraz pogadać z Tobą o fanach o których zresztą już dziś wspomniałeś. Dla większości z nich, na całym świecie, wciąż jesteś “tym gościem z Iron Maiden”. I teraz zastanawiam się, czy nie jest to dla Ciebie na swój sposób irytujące jeśli chodzi o Twoje poboczne projekty, które jednak są w odmiennym klimacie niż Maiden?
AS: Cóż, tak naprawdę oto kim jestem. Wiesz, uwielbiam wszystko to co zrobiłem z Iron Maiden, zwłaszcza to co udało się stworzyć po moim powrocie do zespołu. Naprawdę to uwielbiam. Ale tak jak powiedziałem, lubię robić inne rzeczy, wciąż jestem tego głodny. To co zrobiłem z Ritchiem było bardzo naturalne, organiczne, dojrzałe. Po prostu super. Więc tak naprawdę nie czuję się jakoś źle z tym, że ludzie kojarzą mnie z Iron Maiden, bo to po prostu fakt. Maiden koncertuje bez przerwy od kiedy dołączyłem do nich w 1980 roku i robiło to zanim się tam pojawiłem. Wiesz, gramy niemal w każdym zakątku świata, więc to oczywiste że ludzie kojarzą Cię przede wszystkim z tego. Niemniej, fajnie jest robić coś jeszcze i zwrócić się w nieco inną stronę. Mała zmiana zwykle robi dobrze każdemu, pomaga utrzymać świeżość.
RL: No tak, zwłaszcza że – to akurat moja osobista opinia – wielu fanów Maiden to raczej dość otwarci ludzie.
AS: Wiesz co, tak, jak tak sobie myślę, to kiedy robiłem pewne rzeczy w przeszłości, takie jak album z ASaP i tak dalej, było po prostu inaczej. Fani byli młodsi, może nie byli gotowi na tego rodzaju muzykę? Teraz ja jestem starszy ale fani również i może dlatego są też nieco bardziej otwarci na nieco inną, bardziej odległą propozycję muzyczną?
RL: No dobra, to teraz czas na nieco bardziej zabawną część tego wywiadu. Chciałem teraz pogadać z Tobą o Twojej drugiej wielkiej pasji, czyli o… rybach. Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałem zapytać Cię o kilka wątków z tym związanych, które mogą być interesujące przede wszystkim dla polskich słuchaczy i fanów. Są takie wątki które są powiązane z wędkarstwem i Polską.
AS: Tak, to bardzo popularny temat w Polsce.
Na początek opowiedz mi proszę o sytuacji która stała się już niemalże u nas tradycją, czyli o obecności pluszowego karpia na scenie podczas koncertów Iron Maiden w Polsce.
AS: Taaaaak… Cóż, jakiś czas temu napisałem książkę o muzyce i rybach, “Monsters of River and Rock”, wydaje mi się że powinna być wydana także w Polsce, nie jestem pewien. Czasami zdarza mi się połowić między koncertami i fani zaczęli mi wrzucać pluszowego karpia na scenę albo wymachiwać nim spod sceny, co rzecz jasna powodowało u mnie dużo śmiechu. Co ciekawe, ostatni raz jak byliśmy w Krakowie, łowiłem centralnie na przeciwko hotelu. Łowiło ze mną kilku gości z Polski, łowiliśmy na rzece, było całkiem fajnie.
RL: Tak się składa, że znam tego gościa który łowił wtedy z Tobą…
AS: Przypomnisz mi jego imię?
RL: Michał.
AS: Tak, Michał! Super gość. I bardzo dobry wędkarz. Wysyła mi czasem fotki ryb które złowił, a ja jemu, wymieniamy się zdjęciami.
RL: Druga rzecz o którą chciałem Cię zapytać w tym temacie jest prosta: złowiliście coś wtedy w Wiśle?
AS: Nieeee, kompletnie nic! To interesujące, wiesz, mieliśmy ze sobą ten olbrzymi Siluro Catfish, widzieliśmy też sumy na wskazaniach sondy, ale nic nie złapaliśmy. Szczerze to nigdy nie łowiłem jeszcze w ten sposób, wymaga to użycia ogromu technologii, a ja łowię zwykle w sposób nieco bardziej organiczny. Facet miał wyszukiwarkę ryb i sonar i wszystkie te zabawki, ale to było interesujące, nauczyć się o tym wszystkim i zobaczyć że macie inne ryby w rzekach. No i wspaniałe było to że nawet jeśli rzeka przepływa przez duże miasto, wciąż są tam ryby i można tam coś złowić. Dla przykładu jeszcze kilka lat temu rzeka Tamiza w Londynie była strasznie brudna i nic tam nie pływało. Ale teraz te wszystkie rzeki zaczynają być coraz czystsze i tak być powinno. Mam nadzieję że sytuacja nie ulegnie pogorszeniu.
RL: Chciałem jeszcze zapytać Cię o taką rzecz: rok temu Bruce Dickinson wrócił z solowym albumem. Czy rozważałeś bycie częścią tego projektu?
AS: Nie, z racji tego że obecnie gramy razem w Iron Maiden wydawało mi się że robienie wspólnie solowego projektu byłoby nie na miejscu. Gram u boku Bruce’a w Iron Maiden, więc granie gdzieś jeszcze byłoby jak rozmienianie się na drobne, nie czułbym się w porządku robiąc to w ten sposób. Bruce chciał zrobić w zeszłym roku coś samemu i ja czułem podobnie. Kto wie może w przyszłości zrobimy jeszcze coś wspólnie?
RL: Ok, rozumiem. Dziękuje Adrian za Twój czas, to była naprawdę wielka przyjemność móc z Tobą porozmawiać. Myślę że to była bardzo ciekawa rozmowa. Czekam na Twój album i rzecz jasna do zobaczenia na koncercie Iron Maiden!
AS: Jasne, również na to liczę! Super było z Tobą pogadać.
Rozmawiał: Marcin Puszka
Specjalne podziękowania dla Filipa Sarniaka za umożliwienie przeprowadzenia wywiadu.
Zdjęcia: BMG / Iron Maiden