Górnicy wyszli na ulice Lublina. Obawiają się, że planowane przez Grupę Enea – właściciela kopalni – ograniczenie odbioru węgla z Bogdanki, doprowadzi do stopniowej likwidacji kopalni i redukcji miejsc pracy.
Protestującym chodziło przede wszystkim o zmiany w tzw. „zielonym ładzie”, gwarantujące sprawiedliwą transformację i wpisanie węgla jako filar bezpieczeństwa energetycznego Polski. W tej sprawie złożyli na ręce wojewody lubelskiego petycję, która ma trafić do premiera, Donalda Tuska.
– Obawiamy się, że będą nam likwidować miejsca pracy – mówią górnicy. – Jeżeli będzie pracować dużo, dużo mniej osób, to praktycznie wiąże się to z likwidacją. Chcemy powstrzymać ten chory system, ten Zielony Ład. To nie jest uczciwa transformacja. Po pierwsze, powinni nam zapewnić jakieś inne miejsca pracy. Dopiero potem można myśleć o likwidacji kopalni.
CZYTAJ: Górnicy protestują w Lublinie
– Warunkiem transformacji były rozmowy z zainteresowanymi stronami – zwraca uwagę Jarosław Niemiec ze Związku Zawodowego „Przeróbka”. – Na nasze żądania takich rozmów, ustaleń, które zabezpieczają interesy regionu i pracowników, spotkaliśmy się z arogancją, lekceważeniem rządu. Ludzie są wściekli. Mu jesteśmy źli. Nie możemy stać spokojnie. Myśmy tę Bogdankę budowali.
– Jeżeli chodzi o odejście od wydobycia, jeżeli perspektywa 2035 roku to jest 2 miliony ton, to jest likwidacja zakładu pracy – podkreśla Mariusz Romańczuk, przewodniczący „Solidarności” w „Bogdance”. – Zakładu, który wypracował 4 miliardów zysku netto. Wpłaciliśmy do Skarbu Państwa miliard złotych w postaci podatku CIT. 600 milionów trafiło do samorządów lokalnych w postaci różnego rodzaju opłat i podatków. Zakład oddziałuje na potężnym obszarze ośmiu powiatów. Perspektywa zamknięcia kopalni to jest migracja trzydziestu kilku tysięcy ludzi.
– My nie chcemy siedzieć cicho i czekać jak już będzie po wszystkim. Chcemy pokazać, że zależy nam na kopalni, na miejscach pracy, na regionie. Jest dużo zakładów pracy, które dzięki Bogdance funkcjonują – mówią górnicy.
– Mówi się, że jest ponad 7 tysięcy osób związanych z kopalnią – tłumaczy Leszek Włodarski, burmistrz Łęcznej. – To są różnego rodzaju spółki i firmy związane pośrednio z kopalnią. Gros osób, mieszkańców gminy Łęczna, to są pracownicy kopalni. Samo funkcjonowanie „Bogdanki” w dużym stopniu przekłada się na funkcjonowanie samorządu. Gdyby nie było takiego pracodawcy, to wpływ z podatku nie pozwoliłby na taki rozwój miasta, przeprowadzenie tych inwestycji, a wręcz „zawijanie się” miasta.
CZYTAJ: Zmiana na stanowisku dyrektora Teatru Osterwy. Redbad Klynstra odwołany
– Nie było, nie ma i nie będzie planów likwidacji Lubelskiego Węgla „Bogdanka” – zapewnia wojewoda lubelski Krzysztof Komorski. – Ministrowie zadeklarowali, że chcą abyście również aktywnie w tym dialogu uczestniczyli. Ważne żeby ta transformacja energetyczna, w dialogu, pozwoliła wypracować takie kompromisy i taką linię biznesową, że Lubelski Węgiel „Bogdanka” będzie mógł w przyszłości dać więcej miejsc pracy, a nie będziemy musieli się martwić, czy to będzie mniejsza ilość miejsc pracy. O to tak naprawdę walczymy dla Łęcznej, dla okolicznych gmin, powiatów.
– Nie oszukujmy się, nasza kopalnia jest niewygodna dla Śląska, bo jesteśmy jedyną rentowną kopalnią w Polsce. A że jest nas garstka, bo jest nas 6 tysięcy… Oni są dotowani przez państwo, jest ich ponad 45 tysięcy. Ich jest większość. U nas państwo nie dokłada złotówki, wręcz ma z nas zyski. A na Śląsk są pchane pieniądze. To cała ta sytuacja – żalą się górnicy.
Wojewoda zapewnił, że petycja trafi do rąk premiera. Zapewnił też gotowość do dalszych rozmów.
Protest przebiegł spokojnie. Według szacunków policji uczestniczyło w nim około tysiąca osób.
RyK / opr. PrzeG
Fot. Krzysztof Radzki