Istnieje coś takiego jak żelazna klasyka lub kanon komiksu i Azyl Arkham (wyd. Egmont) do niego należy, ponieważ w czasie kiedy powstał był to komiks rewolucyjny. Kompletny tytuł dzieła to Azyl Arkham. Poważny dom na poważnej ziemi, jego scenarzysta to Grant Morrison, rysownik – Dave McKean, a data publikacji – grudzień roku 1989.
Ten komiks to zabytek, który wymagał renowacji – o czym w niezwykle ciekawym tekście pisze McKean, niezadowolony z pierwotnej wersji i narzekający, że albumy, które w pewnym momencie podpisywał na konwentach nie przypominały tego, co stworzył. Ten komiks to także coś, co zmieniło oblicze komiksów – o czym z kolei wspomina Karen Berger, zwracając uwagę, że Azyl bił rekordy sprzedażowe, będąc albumem innowacyjnym i nietypowym. Ten komiks to wreszcie jeden z najlżejszych scenariuszy Granta Morrisona, czerpiący z Przygód Alicji w Krainie Czarów (ale nie tylko) i jedno z najcięższych dzieł Dave’a McKeana, łączące w sobie malarstwo, fotografie, kolaże, zdjęcia rzeźb i brawurowe kompozycje prezentujące wszelkie możliwości sztuki komiksowej. Co ciekawe, po sprzedaniu oryginalnych plansz McKean kupił sobie dom, ale kiedy rozpoczęły się prace renowacyjne, pojawił się problem z materiałami źródłowymi i ekipa rekonstruktorów rozpoczęła mozolne poszukiwania nowych właścicieli oryginalnych stron.
CZYTAJ: Żuki Australii i Zardzewiały tankowiec. Filozoficzny metahorror Ottoicha
Morrison postawił na dwutorową narrację – jeden tor prezentuje przeszłość założyciela Azylu Arkham, szpitala dla psychicznie chorych złoczyńców, drugi – pozornie typową superbohaterską akcję, w której Joker, rezydent Azylu, dzwoni do Batmana i mówi: „potrzebujemy ciebie w domu wariatów, bo tu jest twoje miejsce”. Wiedząc, że szaleniec ma zakładników i nie zawaha się ich skrzywdzić, Nietoperz wkracza do Azylu i zaczyna mierzyć się z przeróżnymi demonami, nie wyłączając oczywiście swoich własnych. Morrison znakomite pomysły przeplata tu z ryzykownymi, a McKean obok prezentacji wszelkich możliwości sztuki komiksowej, o której wspominałem, być może pokazuje także jej ograniczenia. Forma góruje tu nad treścią, komunikatywność momentami się zatraca… a może to tylko moje leciwe już oczy, dla których zastosowana czcionka – mimo powiększonego formatu – jest na granicy czytelności?
Azyl Arkham – zarówno ten przed renowacją, jak i po niej – ma swoje miejsce w historii komiksu. Jego odbiór uzależniony jest od czasów – w latach 90. był rewolucyjny, 30+ lat później ma już dużo większą konkurencję w tej kwestii. Warto wspomnieć, że kolejne już polskie wydanie tego komiksu zawiera scenariusz Morrisona, mnóstwo grafik i storyboardów oraz – co przynajmniej dla mnie jest nowością – stylowy rysunek na okładce pod obwolutą. Przypomnę, że dotychczas w serii DC Deluxe na ciemnej okładce widniał jedynie tytuł albumu. To bardzo cenna i elegancka zmiana.
CZYTAJ: Alphabet City i Morgue Amore. Ted McKeever w Marvelu
DySzcz
Fot. materiał wydawcy