Od kilkuset kilogramów do nawet kilku ton zniszczonych ubrań muszą co miesiąc utylizować organizacje pomocowe. Chodzi o rzeczy, które zamiast do PSZOK-ów trafiały do kontenerów organizacji charytatywnych. W ten sposób pieniądze zamiast na pomoc biednym i potrzebującym wydawane są na utylizację ubrań.
CZYTAJ: Segregacja odpadów po nowemu. Zmieniają się przepisy
„Za tę kwotę bylibyśmy w stanie przygotować ok. 2,5 tysiąca talerzy zupy”
– Zajmuję się zbiórką odzieży z kontenerów – mówi Marek Oleszczuk. – Są takie rzeczy, które się nie nadają – psy pogryzły obuwie, poniszczone strasznie. Niestety, ale nikt tego nie założy. To trzeba wyrzucić, dać do firmy, która to zutylizuje. W niektórych dzielnicach jest dobrze, czysto, ładnie, ale w innych trafia się zniszczone 15-20 procent całego kontenera. Dzisiaj rano miałem trzy duże worki śmieci – stary dywan, chodnik.
– Na pewno nie jest tak, że w każdym kontenerze znajdują się takie ubrania. Czasami są to pojedyncze sztuki – mówi Małgorzata Krauze-Hałas, prezes Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie. – Zakładając, że tygodniowo z tych kontenerów 100 kg odzieży nie nadaje się do użytku, czyli musi zostać zutylizowana (a podkreślam, że ta liczba jest mocno niedoszacowana), to koszt utylizacji wynosi ok. 300 złotych. Miesięcznie robi się z tego kwota 1200 złotych, a rocznie ponad 14 tysięcy. Za tę kwotę bylibyśmy w stanie przygotować ok. 2,5 tysiąca talerzy zupy w kuchni Brata Alberta.
CZYTAJ: „Coś pięknego!” – na Krznie pojawił się wirujący dysk lodowy [ZDJĘCIA, FILM]
Chodzi o traktowanie drugiego człowieka z godnością
– Koło mnie jest dużo tych kontenerów. Wrzucało się to, z czego się wyrosło – mówią mieszkańcy Lublina. – Żadnych ubrań zniszczonych, brudnych, podartych. Nie wolno. Uważam, że jest to niemoralne. Mnie się nie zdarza. Jeśli mam kogoś czymś obdarować, to niech to będzie coś, z czego się ucieszy.
– To nie tylko koszt utylizacji tych rzeczy – mówi Małgorzata Krauze-Hałas. – Trzeba je spakować, zawieść, poświęcić na to czas. To często bardzo duże ilości. Często są to rzeczy bardzo brudne, mokre, zapleśniałe, znajdujące się gdzieś na dnie worka. Można powiedzieć, że celowo zostało to tak włożone, żeby ukryć te najbardziej zniszczone i żeby otwierając ten worek na pierwszy rzut oka nie było widać, że pod spodem jest coś zniszczonego.
Czasem ktoś przywozi ubrania bezpośrednio na ul. Zieloną, do siedziby Bractwa. Czy wtedy też zdarza się znaleźć takie ubrania?
– Zdarza się. Nie chcemy wyjść na niewdzięcznych – chciałabym, że to wybrzmiało, że to nie jest tak, że jako organizacja, która przekazuje dalej tę odzież, chcemy wybrzydzać i odsyłać ludzi. To nie o to chodzi. Chodzi o zwykłe zachowanie się w porządku i potraktowanie drugiego człowieka z godnością – mówi Małgorzata Krauze-Hałas.
CZYTAJ: Pożar w zamojskim bloku. Znamy prawdopodobną przyczynę
W Lublinie powstaną mobilne punkty zbierania zużytych odpadów
Czy da się coś z tym zrobić, żeby organizacje pomocowe mogły pomagać, a nie walczyć z problemem?
– Jedynie to, żeby edukować i mówić mieszkańcom, że jeżeli chcę komuś pomóc, to pomagam, a nie stwarzam problemy, oddając odpad, który nie będzie się do niczego nadawał. I zamiast pomocy finansowej, którą powinna od nas mieć ta organizacja, będzie miała dodatkowe koszty – mówi Katarzyna Madoń-Kremeś, zastępca dyrektora w Wydziale Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Lublin. – I może faktycznie za chwilę stać się tak, że dla organizacji nie będzie opłacalne zbieranie tej odzieży i pojawi się problem, czy dalej funkcjonować. Jeżeli chodzi o odpady, prawnie nie możemy ich odebrać od tych organizacji. Może faktycznie jeden punkt selektywnego zbierania odpadów to mało, więc chcemy wprowadzić mobilne punkty zbierania zużytych odpadów, tekstyliów i odzieży. Tam mieszkańcy będą mogli przynieść ten odpad w postaci odzieży. Na pewno najpóźniej w połowie roku pojawią się takie kontenery.
– Myślę, że takie sytuacje mogą zdarzać się częściej. Ta skala będzie rosła – mówi Małgorzata Krauze-Hałas. – Trzeba uświadamiać ludzi, że Kuchnia św. Brata Alberta, Bractwo Miłosierdzia, nie są miejscami, do którego można przywozić śmieci. My pomagamy ludziom, więc te rzeczy, które do nas trafiają, powinny być w naprawdę dobrym stanie.
Z problemem oprócz Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta zmaga się na przykład lubelski oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, który co pół roku musi utylizować do 15 ton zniszczonych ubrań.
CZYTAJ: Poślizg i dachowanie. 9-latek trafił do szpitala
MaTo/ opr. DySzcz
Fot. Miasto Lublin / pixabay.com