Departament prawdy (wyd. Non Stop Comics) – trzymająca w napięciu seria w brawurowy sposób dotykająca tematyki teorii spiskowych doczekała się spokojnego przystanku w tej wciąż galopującej fabule. Dzikie fikcje to jednak nie jakiś tam niepotrzebny przerywnik, a coś, co jest wprowadzeniem w mroczne zaułki Departamentu i wyjaśnieniem pewnych niepoznanych dotąd kwestii. Jednym słowem: raporty! Akta, dokumenty oraz obrazki zebrane i skatalogowane przez pracowników tej placówki.
Autorzy sięgają tu do legend, podań i przeróżnych tropów kulturowych w poszukiwaniu tytułowych dzikich fikcji. A czymże one są? Otóż w ich obecności ludzie odczuwają nudności, doświadczają ataku paniki lub drgawek. Nie ograniczają ich prawa fizyki i biologii. Nie są istotami żywymi ani zwierzętami. To – uwaga – myślokształty, które materializują się w przestrzeni dzięki zbiorowej wierze.
I prawie 200 stron nowego Departamentu prawdy to opisy tychże tworów, zilustrowane przez znanych i lubianych rysowników – wśród nich jest na przykład świetny Ian Bertram, dynamiczny Kent Williams czy wyjątkowo spokojny jak na swoje możliwości Simon Bisley. Z kart tego tomu można się dowiedzieć, czym był Bloop oraz jaka jest historia Białej damy. Opisane są demony, wróżki i anioły, aligatory z kanału i… Elvis Presley.
Przez większość objętości Dzikie fikcje to zbiór tekstów, ale na pocieszenie ostatnie plansze tego albumu to już powrót do rasowego komiksu. Krótki, lecz treściwy. Ten tom nie ma standardowej numeracji, ale nie jest też zwykłą ciekawostką, znajdującą się poza departamentowym continuum. Wręcz przeciwnie – fanom serii może co nieco rozjaśnić w głowie.
CZYTAJ: Shade, komiks przemiany
DySzcz
Fot. materiał wydawcy