1, 2 i 3 sierpnia na Stadionie Narodowym w Warszawie wystąpi amerykańska gwiazda muzyki pop, czterokrotna zdobywczyni Grammy za album roku, rekordzistka list przebojów, miliarderka i człowiek roku magazynu „Time” – Taylor Swift. Bilety na koncert zostały dawno wyprzedane, a zainteresowanie lotami do Warszawy w dniach jej występów wzrosło aż o 339 procent.
Outfit i bransoletki przyjaźni
Na koncert wybiera się między innymi Wiktoria: – Nie mogę się doczekać widowiska; tego, że będę brała udział w wydarzeniu, które bije rekordy. Mam naszykowany outfit (odpowiedni strój – red.). Mam kilka bransoletek przyjaźni i mam nadzieję wymienić się nimi z innymi fanami. Robione one są – najczęściej własnoręcznie – z koralików i literek. Te ostatnie układają się w tytuły piosenek i albumów Taylor czy inne rzeczy związane z nią, jak na przykład data urodzenia. Outfity muszą być inspirowane którąś z „er” Taylor – w zależności od tego, którego albumu fanami jesteśmy najbardziej, taki mamy przygotowany strój. Bo każda ”era” ma przypisane swoje kolory, motywy, cekiny.
CZYTAJ: Muzyczne trzęsienie ziemi po koncertach Taylor Swift w Szkocji
Nie tylko muzyka
Co stoi za fenomenem, jakim na całym świecie są koncerty tej amerykańskiej wokalistki?
– Komponent samej muzyki – płyt i piosenek – w przypadku Taylor Swift jest tylko jednym z elementów, bo przynajmniej dwa kolejne natychmiast się narzucają – stwierdza prof. Piotr Celiński, medioznawca z Wydziału Politologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Pierwszy z nich dotyczy show. I to chyba największe widowisko, jakie świat do tej pory widział, odwiedzane przez miliony ludzi, wyprzedawane natychmiast. Malo tego, koncerty Taylor Swift odnotowywane są również przez stacje sejsmiczne, które rejestrują wtedy takie ruchy skorupy ziemskiej, jakbyśmy mieli do czynienia z niewielkim trzęsieniem ziemi. Ale drugi element, na jaki warto zwrócić uwagę, to coś, co nie do końca znajduje ekwiwalent w przypadku innych artystów. Chodzi o to, co robią fani Taylor Swift, tak zwani swifties, który na różnych forach i grupach budują wokół swojej idolki klimat czegoś absolutnie niezwykłego, niepowtarzalnego.
Warto dodać, że „swiftmania” to nie pierwsze takie zjawisko w dziejach popkultury.
– Gdybyśmy w kulturze popularnej szukali początków takiej fascynacji grupy fanów konkretnym wykonawcą, to musielibyśmy sięgnąć aż do końca lat 30. XX wieku w Stanach Zjednoczonych i kariery Franka Sinatry. W swoich początkach był on wokalistą uwielbianym przez młode dziewczyny w USA, które blokowały wejścia do sal koncertowych, organizowały wielkie spotkania fanowskie – opowiada redaktor Paweł Błędowski z Redakcji Muzycznej Polskiego Radia Lublin. – Później takie zjawisko zmieniło jeszcze skalę, gdy w 1964 roku Beatlesi stali się zespołem globalnie znanym. Jak kiedyś powiedział Ringo Starr: „Chyba możemy porównać się tylko do astronautów, którzy byli w przestrzeni kosmicznej, bo tylko oni są w stanie zrozumieć, jakie to jest uczucie”. Teraz, gdy żyjemy w dobie mediów społecznościowych, bycie artystą bardzo, bardzo popularnym jest jeszcze trudniejsze. Chyba że ktoś, tak jak Madonna, potrafi na przestrzeni wielu dekad zarządzać swoją popularnością i wzbudzać zainteresowanie, kiedy jest to potrzebne albo gdy można zarobić wielkie pieniądze.
– Jeśli chodzi o Taylor Swift, mam takie dziwne wrażenie, że ona – jako Taylor – jest tak naprawdę ważniejsza niż cokolwiek, co tworzy. Bo w jej muzyce – mimo że tam się wszystko zgadza: są niezłe teksty i niezła muzyka – absolutnie nic mnie nie porusza – dodaje red. Błędowski. – Ale lepiej niech już Taylor Swift będzie globalnie znaną gwiazdą, która ustanawia trendy wśród młodych ludzi, niż ma to być sepleniący raper.
Dziewczyna z sąsiedztwa
A co w muzyce i postaci Taylor Swift najbardziej przemawia do jej fanów?
– Dużo osób – szczególnie dziewczyn – może się odnaleźć w jej tekstach, które są najczęściej o miłości i zerwaniach. Większość z nas przez to przechodziła. Jest duża rzesza fanów, którym te piosenki pomagały na życiowym zakręcie czy po rozstaniu z partnerem – mówi Wiktoria. – Myślę, że sam głos Taylor Swift, cała oprawa audiowizualna jest na wysokim poziomie. Oddziałuje też jej swojskość. Taylor Swift jest raczej dość skryta. Były o niej dokumenty, na przykład „Miss Americana”, który pokazał, że Taylor jest tak naprawdę jak każda dorastająca kobieta, że była taką samą nastolatka jak my, że jej kariera nie wzięła się dzięki pomocy bogatych rodziców, tylko z zamiłowania do muzyki country. Myślę, że jest taką „dziewczyną z sąsiedztwa” i przez to jest tak lubiana.
– Pojadę na koncert, mimo że następnego dnia mam na 6.00 rano do pracy. Ale trudno – stwierdza Malwina. – To koncert, na którym zawsze chciałam być. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki Taylor Swift, była to poniekąd taka gwiazda country. Kojarzyła mi się z dziewczynką, która po prostu spełnia swoje marzenia. Teraz mam lat 30 i jest to już gwiazda światowego formatu. Myślę, że jej spełnione marzenie do bycia światową gwiazdą, powoduje, że czuje się sentyment.
– Mniej więcej od 11 do 19, a czasem do 25, roku życia szukamy pewnych wzorców, których w przyszłości możemy użyć do kształtowania swojej osobowości. I jest to coś bardzo naturalnego – stwierdza dr Marlena Stradomska z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Ważne, żeby mieć wzorzec postępowania, jakie znajdowałby się w domu albo w naszym najbliższym otoczeniu, który mógłby nam powiedzieć, czy dane elementy związane z rzeczywistością są adekwatne, czy też nie. Ponieważ gwiazdy są wypromowane przez różne instytucje, które wiedzą, że im więcej promocji przeznaczą na daną osobę, tym więcej może ona później przynieść zysków.
Pierwszy z występów zbiegnie się z obchodami 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Z tego powodu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwołał sztab kryzysowy. Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom i przyjezdnym.
LilKa / opr. ToMa
Fot. Ronald Woan from Redmond, WA, USA, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons