Co roku mieszkańcy przygranicznych miejscowości w gminie Lubycza Królewska, ale także potomkowie uhnowiaków przechodzą przez polsko-ukraińską granicę, by przed dniem Wszystkich Świętych zapalić znicze i pomodlić się przy grobach swoich bliskich. Tak było i tym razem. Blisko 50 osób skorzystało z otwartego przejścia pieszego w Ulikowie koło Dynisk.
– Dyniska do 1951 roku należały terytorialnie do parafii Uhnów – mówi proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Dyniskach, ks. Wiesław Mokrzycki. – Można powiedzieć, że Dyniska są takim dzieckiem tejże parafii. Uhnów to taka matka. Mieszkańcy Uhnowa byli wysiedlani w takich dwóch terminach – wiosennym i jesiennym. W terminie jesiennym byli wysiedlani na dzisiejsze tereny przygraniczne, do takich miejscowości jak Machnów, Dyniska, Ulhówek, Tarnoszyn. Stąd też wysiedleni mieszkańcy Uhnowa zaczęli być częścią wspólnoty w Dyniskach i pojawiła się u nich tęsknota za tym, żeby do Uhnowa kiedyś powrócić, zapalić znicze, pomodlić się za zmarłych. Ale system komunistyczny w Związku Radzieckim był taki jaki był, na wiele nie pozwalał. Bolało serce szczególnie tych mieszkańców Uhnowa, którzy z zagranicy widzieli swoje domostwa, a czasami swoje pola uprawiane już nie przez nich, ale także nasiedlonych do Uhnowa mieszkańców Zakarpacia.
– Dwa razy do roku organizujemy takie przejście ku czci św. Antoniego – mówi sekretarz gminy Ulhówek Alina Konefał-Pilip. – Przed Wszystkimi Świętymi umożliwiamy mieszkańcom przygranicznych miejscowości z jednej i z drugiej strony uporządkowanie grobów swoich najbliższych. Tu są pochowani mieszkańcy obecnej gminy Ulhówek, przede wszystkim z Dynisk. Co roku ich rodziny odwiedzają groby i robią porządki.
– W Uhnowie były kiedyś 4 cmentarze – opowiada Halina Kramar. – Były to cmentarze żydowski, choleryczny, miejski i wojskowy. Na cmentarzu wojskowym leżą także polscy żołnierze. Zrobiliśmy dla nich pomnik – taki metalowy krzyż, z wybitym na granicie orłem.
CZYTAJ: Przeszli przez granicę, by pomodlić się na grobach bliskich [ZDJĘCIA]
– Przychodzę na groby bliskich dwa razy do roku – mówi Andrzej Chudy, mieszkaniec Myślatyna. – Jest tu pochowany brat mojej chrzestnej i szwagier mojego stryja. Zginęli w czasie wojny. Kiedyś dziadek mieszkał w Uhnowie, był wójtem, stryj był w policji. Dom do dziś stoi. Przychodzi się tu, ogląda się to wszystko, bo na co dzień nie można przyjść. A jak się idzie, to człowiek się cieszy. Ale kiedy wraca, to od razu się smuci. Chciałbym, żeby ta granica była częściej otwarta, żeby móc chodzić nie tylko dwa razy w roku. Mieszkam blisko, zaraz za pasem granicznym i codziennie patrzę na ten Uhnów. Nie wiem, czy moje dzieci będą tu przychodzić. Jeden syn się interesuje.
– Moja mama wszystko nam opowiadała – mówi Irena Łąkowska z Kozienic. – Chciałaby tu być, ale wiek już jej nie pozwala. Przede wszystkim sprowadzają mnie tu wspomnienia mojej mamy, która wychowała się tutaj, spędziła tu całą młodość. Jej dziadek budował się 3 razy. Raz po stronie polskiej, drugi raz po stronie ukraińskiej, a potem został sprowadzony z powrotem na stronę polską. Cała rodzina ze strony mamy została wysiedlona do Ustrzyk Dolnych, a ze strony taty – bo tata też jest z tych stron – do Dobrej Szczecińskiej. Idziemy z mężem, ponieważ w Uhnowie jest grób mojej babci i dziadka. Zresztą cała rodzina tam jest, bo tam mieszkali, tam mieli dom. Moja mama cały czas miło wspomina te strony, dlatego też chcemy tu być i zobaczyć. Swój swego znajdzie. Znalazłam grób prapradziadka.
– Ta generacja rdzenny uhnowiaków ubywa. Jako proboszcz parafii w Dyniskach jestem niejako zobowiązany w sumieniu, żeby troszczyć się o zmarłych spoczywających tutaj – mówi ks. Wiesław Mokrzycki.
– Jestem bardzo zadowolona, że Polacy pamiętają – zaznacza Halina Kramar. – Jestem zdumiona, bo dużo ludzi, wiele narodów nie pamięta swojej rodziny. A myślę, że to taka szczególna cecha Polaków. Naprawdę, kiedy jeszcze nikt tak nie przyjeżdżał, kiedy granica nie była otwarta, oni przyjeżdżali samochodami, żeby zrobić porządek na grobach, żeby pomodlić się.
– To nasza tożsamość. Przeszłość nas kształtuje, a to jest nasza historia. Jeśli nie pamiętamy o zmarłych, to jaka przyszłość czeka nas i młodych ludzi? – pyta Alina Konefał-Pilip.
– Dopóki są możliwości, dopóki otwierają nam granicę, dopóki są ludzie, którzy chcą przychodzić sprzątać, pielęgnować cmentarz w Uhnowie i modlić się tam, to trzeba to kontynuować – dodaje ks. Wiesław Mokrzycki.
W wydarzeniu wzięli udział m.in. członkowie stowarzyszenia „Robim co możem” z Ulhówka oraz samorządowcy z powiatu tomaszowskiego i gminy Ulhówek.
AP / opr. WM
Fot. AP i PP