259 osób utonęło w Polsce od kwietnia do końca sierpnia. Sezon letnich kąpieli dobiega końca, ale edukacja dotycząca bezpieczeństwa nad wodą nie powinna ustawać. Tym bardziej że błędy się powtarzają, a poziom umiejętności pływackich wciąż nie jest wysoki.
CZYTAJ: Kilkaset ofiar wody. Alkohol i brawura przyczyną utonięć
Przyznają to uczniowie puławskich szkół średnich. – Alkohol jest główną przyczyną utonięć. Dużo nawet dorosłych osób nie zwraca uwagi na to, jakie mogą być tego konsekwencje. Wchodzenie do wody bez znajomości podstaw pływania również jest nieodpowiedzialne.
Polacy lubią się kąpać, ale słabo pływają
– Generalnie, będąc na akwenach, obserwuje się, że bardzo mało osób pływa – zauważa Piotr Świtaj, nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Dęblinie. – W Polsce mamy rozwiniętą kulturę kąpania się, natomiast nie jest rozwinięta kultura pływacka. A wynika to z tego, że Polacy są narodem, w którym bardzo mało osób potrafi dobrze pływać. „Niepływalność” to jest taka nasza choroba narodowa. I tak naprawdę to jest główną przyczyną utonięć w Polsce. W mediach często słyszymy, że ktoś potrafił dobrze pływać, ale porwała go rzeka czy złapał go skurcz i utonął. Na pewno ważny jest fakt, czy był też pod wpływem alkoholu. Natomiast nie do końca tak jest, ponieważ jeśli ktoś potrafi naprawdę dobrze pływać, to ani rzeka, ani skurcz, nie jest dla niego problemem. Dobry pływak wie, jak poradzić sobie ze skurczem. Wystarczy rozciągnąć mięsień i za chwilę możemy kontynuować pływanie.
– Jeżeli nie czuję się pewnie, to nie wychodzę na głęboką wodę. Zauważyłam dzieciaki, które nie potrafią pływać, więc wchodzą do wody w kółkach dmuchanych. Był przypadek, kiedy widziałam topiące się dziecko, które wyleciało z tego kółka, a było na głębokiej wodzie. Rodzice byli nieodpowiedzialni, leżeli na plaży i w ogóle nie zwracali uwagi na dziecko. Widziałam kilka młodych osób w wieku nastoletnim rzucających się z ramion na głęboką wodę. Były przypadki, że zakrztusili się wodą i mieli problem z wypłynięciem – opowiadają puławscy uczniowie.
Ludzie nie czują respektu przed wodą
– Największym błędem, jaki obserwujemy wśród wypoczywających nad Wisłą, jest brak pokory przed rzeką – mówi Sławomir Ogórek, kierownik drużyny Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, działającego na terenie Puław. – Nawet mieszkańcy różnych miejscowości, przez które przepływa Wisła, chociażby warszawiacy, przyjeżdżają do nas i mówią, że trochę inaczej ta rzeka wygląda i trochę inaczej płynie. U nas jest dużo płytkości, czyli naniesionego piachu. A w Warszawie Wisła jest uregulowana i głębokość wody jest w miarę taka sama.
– Kolejną rzeczą jest na pewno alkohol i brawura. Sytuacja, którą mogę przytoczyć, zdarzyła się w sierpniu na wysokości puławskich Włostowic, czyli na tzw. wysokich brzegach, jak to niektórzy nazywają. Mieszkańcy plus grupa Romów w czasie ogniska wdali się w przepychankę, która skończyła się w wodzie. I najgorszą sytuacją, którą służby zastały, był brak informacji, czy wszyscy wchodzący do wody w czasie tego zdarzenia z niej wyszli. Często niedoinformowanie służb stwarza większe problemy, niż przypadek, gdy wiemy, że płyniemy w konkretnym celu i do konkretnej liczby ludzi – stwierdza Sławomir Ogórek.
Alkohol zaburza zdolność oceny sytuacji
– Ludzie toną pod wpływem alkoholu. Są to przeważnie osoby, które słabo pływają, natomiast pod wpływem alkoholu przeceniają swoje umiejętności. Pod wpływem alkoholu dostają jakby „supermocy” – wydaje im się nagle, że są świetnymi pływakami, wchodzą do wody, chcą przepłynąć z jednego brzegu na drugi albo popisać się. No i niestety okazuję się, że brakuje tych umiejętności pływackich i toną – wyjaśnia Piotr Świtaj.
– Bardzo ważne jest, żeby już w młodym wieku zachęcać dzieci do nauki pływania, brać udział w projektach. W Polsce jest np. taki projekt „Zdobądź delfinka”, gdzie w klasach 1-3 dzieci uczą się pływać. Rodzice powinni mieć wręcz obowiązek, żeby zapisać dziecko na taki projekt, by miało ono możliwość nauczenia się pływania – kontynuuje Piotr Świtaj.
CZYTAJ: Dzwonki to relikt przeszłości? Coraz więcej szkół chce się ich pozbyć
– Czy umiemy dobrze pływać, czy nie umiemy, a korzystamy ze sprzętu wodnego, trzeba zabezpieczyć się w kapok. Często nawet pływający zawodowo ratownicy korzystają z bojek. Dzięki temu w razie jakiegokolwiek urazu czy zagrożenia, mogą się sami asekurować. Skoro zawodowcy korzystają z takiego sprzętu, to amatorzy tym bardziej powinni zwrócić na to uwagę – radzi Sławomir Ogórek.
Dodajmy, że od czerwca na terenie województwa lubelskiego utonęło 16 osób.
Okazją do promowania bezpiecznego korzystania ze zbiorników wodnych będzie czwarta edycja „Slow Swimming Dęblin 2023 Stężyca”. W sobotę (16.09) około pięćdziesięciu osób przepłynie czterokilometrowy odcinek Wisły z Dęblina do Stężycy, by w ten sposób zwrócić uwagę na bezpieczne korzystanie z różnych akwenów.
ŁuG / opr. LisA
Fot. pixabay.com