Kilkaset starych dokumentów – pamiątek po prezydencie Lublina z okresu wojennego, Romanie Ślaskim, przekazała do Archiwum Państwowego w Lublinie jego wnuczka, Ewa Kulpińska-Mejor. To przede wszystkim niezwykle cenne zarówno materialnie, jak i niematerialnie dawne wykazy, listy czy rodzinne fotografie.
„Wyjątkowa chwila dla Archiwum”
– Są emocje, które się budzą – przyznaje Ewa Kulpińska-Mejor. – Te emocje przeleżały bardzo długo w szafie. Przywiozłam te dokumenty po śmierci cioci i bardzo długo nie mogłam się do tego zabrać. A przecież mam świadomość, że tutaj te dokumenty przetrwają. Miałam obawę, że one miałyby gdzieś przepaść. A uważam, że powinny dalej tworzyć historię miasta, Polski, pomóc w budowaniu świadomości miejscowej, narodowej.
– To, co trafiło do nas w 1987 roku, to dokumenty związane z życiem zawodowym Romana Ślaskiego – mówi Edyta Targońska, kierownik Oddziału Ewidencji i Opracowania Zasobu Archiwalnego Archiwum Państwowego w Lublinie. – To także cenne dokumenty, bo świadczące o jego działalności zawodowej i społecznej. Ale wtedy bardzo mało było tych dokumentów osobistych, związanych z jego rodziną, a dobrze jest też wiedzieć, skąd dana osoba wyszła, z jakiego domu pochodzi. Tego w tej spuściźnie do tej pory brakowało. To, co teraz przekazuje pani Ewa Kulpińska-Mejor, jest uzupełnieniem akt zawodowych. Mamy teraz pełny obraz i osoby, i rodziny, z której ta osoba się wywodzi.
– To wyjątkowa chwila dla Archiwum – podkreśla Krzysztof Kołodziejczyk, dyrektor Archiwum Państwowego w Lublinie. – Wiedzieliśmy o drugiej części tych materiałów archiwalnych, ale w związku z tym, że posiadaczka niestety zmarła, było ryzyko, że pamiątki mogły zostać zniszczone. Jednak w marcu pojawiła się optymistyczna informacja pani Ewy o tym, że posiada te materiały archiwalne i zabezpieczyła je po swojej cioci, która była w ich posiadaniu przed śmiercią.
Kim był Roman Ślaski?
– Roman Ślaski był niewątpliwie osobą, którą można by dzisiaj uznawać za wybitną, takiego typowego przedstawiciela elity przedwojennej – mówi dr Bartosz Staręgowski, dyrektor Oddziału V – popularyzacji zasobu archiwalnego. – W 1905 roku, za czasów caratu, został osadzony na Zamku Lubelskim, bo wówczas jako maturzysta brał udział w strajkach. To spowodowało, że wyjechał do Brukseli, gdzie kończył studia ekonomiczne. Poznał Romana Dmowskiego i nawiązał współpracę. Następnie, już w 1917 roku, powrócił do Lublina. Tutaj rozpoczęła się jego kariera jako naczelnika Wydziału Finansów. Ślaski przede wszystkim dbał o to, żeby doprowadzić budżet miasta do jak najlepszej kondycji. Był też inicjatorem i koordynatorem pożyczki, która była zawierana w Nowym Jorku na rzecz urządzeń i poprawy narzędzi gospodarki komunalnej.
– Kluczową informacją, która jest przywoływana w kontekście Romana Ślaskiego, jest przede wszystkim fakt, że w 1939 roku po ewakuacji władz samorządowych z Lublina, został wyznaczony prezydentem miasta i był nim przez blisko dwa lata w czasie okupacji – wskazuje Krzysztof Kołodziejczyk.
– Rzeczą, której się podjął, była przede wszystkim naprawa tych zniszczeń, które powstały w pierwszych miesiącach wojny, oraz opieka nad uchodźcami, którzy uciekali ze Wschodu, i pomoc najbiedniejszym mieszkańcom – zaznacza dr Bartosz Staręgowski. – Oczywiście też ratowanie przez niego zabytków, pomnika Kochanowskiego, który stał przed gmachem Trybunału, czy „Bitwa pod Grunwaldem”, która została przewieziona do Lublina z Warszawy.
– To były trudne lata. On przestał być prezydentem, nie godząc się na to, żeby sporządzić dla władz niemieckich wykaz najważniejszych osób związanych z Lublinem. Było duże prawdopodobieństwo, że ten wykaz zostałby wykorzystany przeciw tym osobom, a one mogłyby nawet stracić życie. W konsekwencji został aresztowany i osadzony na Zamku – dodaje Krzysztof Kołodziejczyk.
– Dbał o polskość, zawsze walczył o Polskę, o miasto, o wolność. Na tym Zamku był wielokrotnie w ciągu swojego życia. Jak opowiadała rodzina, siedział na Zamku za Niemców, za Rosjan, a później już siedział „Pod Zegarem” i to było dla niego najtrudniejsze – mówi Ewa Kulpińska-Mejor.
Co Lublin zawdzięcza Romanowi Ślaskiemu?
– Materialnie nie da się ukryć, że to jest kanalizacja, odbudowa poszczególnych dzielnic, zadbanie o dzieła sztuki, które trafiły do Lublina i zostały tu bezpiecznie przechowane podczas wojny. Wiele osób zawdzięcza mu życie – to moim zdaniem jeden z większych wkładów Romana Ślaskiego – zaznacza Edyta Targońska.
– Pamiętam go jako bardzo ciepłego człowieka. Zawsze lubiłam przyjeżdżać do dziadków. Dom miał szczególną atmosferę. Przede wszystkim paliłam z dziadkiem w piecu. Uczył mnie, jak należy podzielić te drewienka, żeby móc rozpalić w piecu. Było to dla mnie coś bardzo magicznego – wspomina Ewa Kulpińska-Mejor.
– Te materiały archiwalne wymagają przede wszystkim rozpoznania, żeby w odpowiedni sposób je usystematyzować, przygotować do udostępnienia poprzez uporządkowanie ich. Część z nich będzie wymagała poddania zabiegom konserwatorskim. Część prawdopodobnie poddamy digitalizacji. Dopiero po usystematyzowaniu dalej będziemy prowadzili prace związane z zabezpieczaniem czy też przygotowaniem do publikacji – mówi Krzysztof Kołodziejczyk.
Najprawdopodobniej we wrześniu ukaże się prezentacja poświęcona przekazanym pamiątkom, a także ich znaczeniu i wartości zarówno dla miasta, jak i jego mieszkańców.
Same archiwalia mają być dostępne do oglądania w przyszłym roku.
MaTo / opr. WM
Fot. Krzysztof Radzki