Woda przyszła nagle – ulewne deszcze ostatniej doby spowodowały w Łukowej, w powiecie biłgorajskim duże podtopienia. Pod wodą znalazło się kilkadziesiąt gospodarstw, garaże, domy i budynek urzędu gminy.
Takiej wody nie pamiętają nawet najstarsi
– Takiej wody jak w środę (27.07) i w tak szybkim tempie przybywającej to nawet najstarsi mieszkańcy nie pamiętają – mówi wójt gminy Łukowa, Stanisław Kozyra. – Mieliśmy zalany budynek Urzędu Gminy. To, że z zewnątrz, już jest „normą”. Ale po raz drugi w historii mieliśmy wodę wewnątrz urzędu. Pani sekretarka w trybie ekspresowym zorganizowała pracowników, aby każdy bronił swojego pokoju. Jak pracownik jechał, mówił, że fala wody „goniła” samochód. To było dosłownie tsunami.
– Zabezpieczamy urząd workami. Mamy nadzieję, że dziś już nas to nie dotknie, ale musimy się zabezpieczyć – mówi jedna z pracownic.
CZYTAJ: Łukowa: obraz po katastrofie. Wiele zalanych gospodarstw [ZDJĘCIA]
– Kulminacyjna fala wody dotarła tu w środę (26.07) około godziny 19.00. Łukowa jest położona pomiędzy dwoma górkami. Zalało urząd, dookoła była woda i zaczęliśmy akcję ratowniczą – opowiada Dawid Kraczek, pracownik Urzędu Gminy Łukowa. – Najgorzej było w pokoju nr 3. Woda wdarła się do środka. Musieliśmy ratować dokumenty, podnosiliśmy do góry komputery. Straty byłyby kolosalne. Walczyliśmy do godziny 22.00.
– To, co mogliśmy, ratowaliśmy. Najgorzej ucierpiał referat projektów i budownictwa. Dobrze, że mieliśmy kołdry i koce. Co mogliśmy rzucaliśmy, zabezpieczaliśmy – mówi jedna z pracownic.
Woda szła, jak chciała
– Ta woda nie była wodą opadową z centrum gminy czy z okolic budynku urzędu. To była woda napływowa z Łukowej I od strony Babic. Było istne oberwanie chmury i wszystko było zalewane w trybie superekspresowym. Trudno było się zorientować. W przeciągu 10 minut teren wokół urzędu był tak zalany, że był problem z przejazdem środkiem skrzyżowania. Woda miejscami była do metra wysokości – mówi wójt Kozyra.
– Śladu po wielkiej wodzie w samym budynku Urzędu Gminy już nie ma. Na terenie miejscowości straty są duże, zwłaszcza w gospodarstwach położonych wzdłuż naszej rzeczki – dodaje Dawid Kraczek.
CZYTAJ: Łukowa po nawałnicy: Zalane gospodarstwa i biura [ZDJĘCIA]
– Woda szła, jak chciała. Wszystko przelewało się z rzeki na pola i ogrody, do domu. Rzeka zalała całą działkę. Teren jest tu obniżony. Ludzie się budują, działki podnoszą, działki dawnych właścicieli idą w dół. No i mamy. W ogródku jeszcze jest woda, w domu już nie – rano dzwoniłam po straż, przyjechała i wypompowała sprzed domu i od sąsiadki – opowiadają mieszkańcy gminy.
Takiej wody jeszcze nie było
Mieszkańcy gminy za „wielką wodę” obwiniają też wyrównywanie terenu i brak rowów melioracyjnych.
– Jak tutaj się wprowadzali, tu był rów, tam był rów i za nami był rów. W tej chwili wszędzie wyrównane, nie ma żadnego rowu. Przez całe lata tutaj nic się nie działo, a od 200 roku zalewa. W tym roku straszna woda była. Tu właściwie nie padało, to wszystko przypłynęło – stwierdza mieszkanka.
– Pozastawialiśmy wszystko workami. Takiej wody jeszcze nie było. Zalało stodoły i znajdujący się tam rzepak, garaże, kotłownię, gdzie jest pompa ciepła. U sąsiadki zalało cały dół – opowiada Józef Szostak z Łukowej.
20 minut i wszystko było pod wodą
– Cały dół zalany. Panele trzeba wyrzucić. W jednym pokoju jeszcze pod panelami jest woda. Brakowało tylko pół metra, żeby się wlewała przez okna – mówi jedna z mieszkanek. – Jesteśmy cały czas przygotowani na zalanie, mamy worki. Ale wczoraj nie dało rady nic zrobić. To był taki napór wody, że ja nie wiem. 20 minut i wszystko było pod wodą. To była nie tylko woda, ale i muł z pola. Teraz trzeba wszystko sprzątać. Zrywać podłogi, wszystko wyrzucać i jakoś żyć.
– Musiałyśmy wyjeżdżać z garażu wszystkimi samochodami. Jeżeliby stały, silniki byłyby zalane. Mamy psa rasy husky. Jak przyszła woda starałyśmy się go wyciągnąć. Ale nie chciał wyjść z budy, próbował nawet ugryźć. Ale kiedy woda sięgała mu po brzuch, stał biedny i czekał, żeby go ratować. Nie ugryzł żadnego ze strażaków. Trzeba było go przenieść do stodoły, gdzie jest drzewo. Woda była w budynku, ale wlazł na drzewo i jakoś przesiedział noc – opowiada mieszkanka.
Wszystko zostało zalane
– Wszystkie stodoły, garaże, pelet pod wiatą, kosiarki, piła – wszystko zostało zalane. Nie dało się tego ogarnąć, bo woda pojawiła się w moment. Staraliśmy się ratować rzepak i zaczęliśmy go sypać na przyczynę, ale tu się leje, tam się zalało. Z 5 ton tego było, bo resztę dzień przed ulewą sprzedałem – mówi Józef Szostak.
– Cała automatyka siadła, musimy jak najszybciej uruchomić przepompownię, oczyszczalnię, wodociąg, żeby to w miarę zaczęło funkcjonować – dodaje wójt.
W tej chwili w gminie Łukowa trwa szacowanie strat. Poszkodowani mieszkańcy mogą otrzymać jednorazowe wsparcie od wojewody do 6 tys. zł. Gminna komisja do szacunków skutków klęsk żywiołowych od jutra będzie przyjmowała wnioski od rolników by ocenić szkody w infrastrukturze rolniczej.
Podtopienia i szkody w gospodarstwach wystąpiły także w sąsiedniej gminie Obsza.
AP / opr. ToMa
Fot. AP / mieszkańcy i pracownicy Urzędu Gminy Łukowa / nadesłane