Sygnały łowieckie dzielą się na informacyjne i obrzędowo-uroczyste. Samych sygnałów używanych na polowaniu jest około 60, a nauka podstaw zajmuje około 3 miesięcy. Zespół Orion z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie kultywuje tradycję sygnalistyki myśliwskiej.
Łowcy porozumiewali się sygnałami
– Sygnały łowieckie są tak wielowiekowe, jak i samo łowiectwo – mówi prof. Marian Flis, kierownik Zakładu Gospodarki Łowieckiej. – Człowiek polował od zawsze i musiał się na tych polowaniach jakoś porozumiewać. Na niektórych filmach oglądaliśmy, jak Indianie porozumiewali się dymem. Myśliwi, czyli dawni łowcy, porozumiewali się sygnałami granymi przede wszystkim na różnego rodzaju rogach pochodzących od zwierząt – rogach bawolich i innych gatunków. Były wykorzystywane jako pierwsze instrumenty dęte, za pomocą których wydobywano dźwięki, modulowane je i ustalano ich znaczenie, jak gdyby hierarchiczność tych dźwięków, stąd wzięła się sygnalistyka myśliwska. Pierwsi łowcy używali sygnałów porozumiewawczych do tego, żeby zorganizować to polowanie, uprościć – i w taki sposób było ono efektywne.
– Gramy w zespole na małych rogach myśliwskich i na dużych parforsach – mówi Dominika Staromiejska, studentka Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie na kierunku ochrona środowiska. – Są to instrumenty wyjątkowe, dlatego że ciężko jest na nich zagrać wszystkie możliwe nuty. Możemy na nich wydobyć 6, czasem 7-8 dźwięków. Ten instrument nie ma guzików. Wygrywamy na nim za pomocą samych ust. Instrument nie wybacza przerw w treningu, ponieważ każde odłożenie rogu na dłuższy czas skutkuje tym, że usta jako mięsień zapominają sztuki układania się do tego instrumentu, więc po prostu trzeba ćwiczyć. Trzeba mieć jakieś podstawy muzyczne, bo trzeba czytać z nut i trzeba też ćwiczyć oddech oraz być regularnym w tym, co się robi.
Te tradycje sięgają czasów szlacheckich
– Sama sygnalistyka na instrumentach dętych blaszanych, czyli sygnałówkach czy rogach myśliwskich to tradycja sięgająca czasów szlacheckich, kiedy to polowania były zastrzeżone do osób panujących w danym księstwie, państwie. Te polowania wykształciły tę muzykę. W wielu przypadkach na polowania myśliwi, łowcy zjeżdżali dzień bądź dwa dni wcześniej, dość często biesiadowali. Później, w dniu polowania, trzeba było to towarzystwo zebrać, czyli ich pobudzić – stąd jest sygnał „pobudka” dla myśliwych – zebrać, zrobić odprawę, czyli przekazać im podstawowe informacje na temat polowania w danym dniu, jak ono będzie się odbywało i m.in. jakie sygnały będą stosowane – dodaje prof. Marian Flis.
– Jeszcze nawet do szkoły nie chodziłem, a dostałem do taty kasetę z sygnałami łowieckimi – mówi Łukasz Szachnowski, kierownik Zespołu Sygnalistów Myśliwskich „Orion” z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Tato jest myśliwym, słuchałem tych utworów myśliwskich i tak mi to zostało aż do tej pory.
– Interesowałam się myślistwem i polowaniami, dlatego poszłam do technikum leśnego. Tam też dołączyłam do swojego pierwszego zespołu. To przede wszystkim takie kultywowanie tradycji i wzniesienie rangi polowań. Polowania z rogami myśliwskimi są dużo bardziej uroczyste, wyniosłe. One mają inny charakter. Łatwiej nam jest zorganizować zbiórkę, czy później oddanie części zwierzyny. Bo gramy też sygnały pokotowe, które oddają honor dla każdego rodzaju pozyskanej zwierzyny – dodaje Dominika Staromiejska.
– U mnie takim charakterystycznym sygnałem jest utwór “Lis na rozkładzie”. On odwzoruje w swoim zapisie nutowym to, jak zwierzyna zachowuje się w przyrodzie. Ten sygnał jest bardzo skoczny. Sygnał pod jelenie jest bardziej doniosły, pod dzika jest niższy, ale i prędki. Słychać w tym sygnale, jak dzik szarżuje – wyjaśnia Łukasz Szachnowski.
Sygnalistyka łowiecka przeżywa swoisty renesans
– Oczywiście mamy telefony, możemy podzwonić, ale to już nie będzie to samo. Ta muzyka szumi, echo niesie ją po kniei. Telefonem musielibyśmy zadzwonić indywidualnie do każdego. Natomiast drugi aspekt jest taki, że generalnie unika się używania telefonów. Są takie specjalne trąbki do organizacji polowań, gdzie nie zagra się określonego sygnału w jego brzmieniu autentycznym, ale sygnał jest bardzo podobny. Wreszcie czasami, chociażby ze względów bezpieczeństwa, myśliwy prowadzący polowanie potrafi na lufach dubeltówki zagrać. Jeżeli nie, to po prostu na zasadach ogólnych, bo prawo łowieckie mówi wyraźnie, że jeżeli nagonka zbliży się na określoną odległość, to i tak myśliwemu nie wolno strzelać. On o tym wie, bo został przeszkolony. Dodatkowo ten sygnał jest tego wszystkiego potwierdzeniem i upiększa jednocześnie całe polowanie – opowiada prof. Marian Flis.
Zespół Orion zdobył III miejsce na konkursie „O Róg Zbramira”, który odbył się w Zamku Królewskim w Niepołomicach. Rywalizacja odbyła się w ramach XIII Małopolskiego Konkursu Sygnalistyki Myśliwskiej.
LilKa / opr. AKos
Fot. up.lublin.pl