Odbywające się w lutym święto komiksu niezależnego Złote Kurczaki to impreza inicjująca kolejny kalendarzowy rok komiksowy. Dziesiąta edycja tego wydarzenia zgromadziła wielu czytelników, artystów oraz organizatorów imprez, które dopiero nadejdą. Dlaczego warto być na Kurczakach? Zadałem to pytanie kilkunastu osobom. Oto odpowiedzi:
Matylda Sęk-Iwanek: Komiks niezależny nie podąża za modami
– Bardzo sobie cenię komiks niezależny, wszelkiego rodzaju podziemne, niezależne inicjatywy twórcze, bo one potrafią popchnąć komiks do przodu – mówi Matylda Sęk-Iwanek, badaczka komiksu, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Komiksem. – Nie podążają za modami, bo nie muszą – za modami estetycznymi, za tym, co się najlepiej na rynku sprzedaje. Nie jest im to niezbędne do przeżycia. Poza tym pokazują bardzo często młodych, nieznanych twórców, którzy mówią o zupełnie nowych rzeczach, operują inną estetyką. I to jest bardzo duża wartość. Komiks niezależny dla mnie też jest zawsze tym, w którym poruszane są tematy niepoprawne politycznie i trudne. Z nich zazwyczaj wylęgają się te nowe trendy w komiksie, które potem stają się przełomowe dla twórców.
– Uważam, że robienie imprez, które wyławiają tych artystów, wynoszą ich na światło dzienne i zrzeszają, jest bardzo dobre, bo mnie jako badaczowi było trudno dotrzeć do zinów i twórców niezależnych – dodaje Matylda Sęk-Iwanek. – Kiedy zaczynałam badania (to było wiele lat temu) i jeszcze nie było takich imprez, to było niefajne, że nawet nie potrafiliśmy do nich dotrzeć, poznać ich twórczości. To były jeszcze czasy, kiedy w Internecie też było niewiele. Promocja i możliwość spotkania się twarzą twarz z innymi twórcami jest bardzo fajna.
CZYTAJ: Proza Grabińskiego zaadaptowana na komiks. Jak powstawała „Szalona zagroda”?
Otoczak: Takich spotkań powinno być jak najwięcej
– Bardzo się cieszę, że jest taka impreza, na której możemy prezentować swoje rzeczy – mówi Rafał Otoczak, autor komiksów. – Ja akurat też jestem twórcą, ale jednocześnie jestem zainteresowany tym, co tutaj można kupić. Mało jest takich miejsc, gdzie można sobie pójść i stacjonarnie pooglądać, dotknąć tego papieru i zobaczyć, co się dzieje u nas. Niskonakładowe egzemplarze tego, czym się zajmujemy – to jest właśnie idealne miejsce do tego, żeby się zapoznać, porywalizować z innymi rysownikami. To bardzo potrzebne. Takich spotkań powinno być jak najwięcej. I właściwie to się już dzieje, bo na mapie Polski w bardzo różnych miejscach są organizowane takie spotkania. Trochę może brakuje mi tu takiej giełdy, podczas której można sobie poszukać też starszych rzeczy. Tutaj są tylko nowe. To świetnie, i oferta jest bardzo szeroka. Ten rynek jest mały, ale dużo się na nim dzieje. Jest to na pewno też zachęcające dla ludzi, którzy może przypadkowo tu przychodzą i mogą zobaczyć, że coś takiego się w Polsce dzieje.
CZYTAJ: Luko Czakowski: Program Pośmiertnej Resocjalizacji to główny filar mojej ponurej wizji przyszłości
Piotr Pruszczyński: To okazja, żeby wrócić z nowymi wydawnictwami
– Cieszę się, że jest to okazja, żeby wrócić z jakimiś nowymi wydawnictwami – podkreśla Piotr Pruszczyński, autor i wydawca. – Trochę minęło od naszego ostatniego Rozmagnesu Otoczaka. Ja tutaj, jak zawsze podkreślam, tylko sprzątam i pomagam, ale zawsze jest miło się tutaj ogrzać w tym ciepełku. Fajnie, że wróciliśmy, fajnie, że pojawiły się od razu dwa zinki z miliona kolejnych, jak pisze Otoczak we wstępniaku do drugiego numeru. Patrzę z nadzieją w przyszłość i cieszę się tym, co mamy tutaj dzisiaj.
CZYTAJ: Kasia Babis: Marzy mi się, żeby wydawać już tylko autorskie projekty
Marcin Łuczak: Kurczaki to żelazny punkt imprezowego kalendarza komiksowego
– Na Złote Kurczaki staram się przyjeżdżać zawsze. To dla mnie żelazny punkt imprezowego kalendarza komiksowego – mówi Marcin Łuczak, wieloletni moderator komiksowych spotkań i paneli dyskusyjnych. – Wiele festiwali jest robionych z pasji, ale mam wrażenie, że Złote Kurczaki chyba najbardziej z tej pasji wyrastają. Są robione naprawdę kreatywnie, z małym budżetem, a jednocześnie z mnóstwem energii i miłości do medium. To w zasadzie jedyny taki festiwal, który tak mocno celebruje komiks niezależny i autorów komiksu niezależnego. Ziny są też ważnym elementem Poznańskiego Festiwalu Sztuki Komiksowej, ale to nie jest ta skala co w przypadku Złotych Kurczaków. Ten festiwal wyróżnia też to, że wiele niezależnych publikacji często można dostać tylko tutaj, bo ich dystrybucja zazwyczaj jest ograniczona, nie ma ich w hurtowniach, nie ma ich w popularnych sklepach online. Tutaj można tych autorów poznać, zdobyć wrys, porozmawiać, trochę się socjalizować, na przykład na wieczornej gali.
CZYTAJ: Przed nami milion Fiask. Otoczak tworzy zina ostatecznego
Daniel Gizicki: Bardzo się cieszę, że Kurczaki wróciły w postpandemicznej rzeczywistości
– Przywieźliśmy jedną nowość – najnowszą, szóstą edycję artbooka Noirtober. Jest to inktober Grzegorza Pawlaka wykonany w stylistyce noir w 2022 roku – mówi Daniel Gizicki, scenarzysta komiksowy i wydawca. – Zawsze na naszym stoisku, jeśli tylko jakiś rysownik się pojawia, to na bieżąco wrysowuje. Bardzo się cieszę, że Kurczaki wróciły w postpandemicznej rzeczywistości. Możemy się wszyscy na żywo spotkać. Jest bardzo duży ruch, bardzo dużo odwiedzających, bardzo dużo przyjaznych twarzy. Jesteśmy zadowoleni.
CZYTAJ: Fil o Złotych Kurczakach: Tak naprawdę chodzi tutaj o zabawę
Adam Radoń: To jedna z moich ulubionych imprez
– Wiele razy tu byłem. To jedna z moich ulubionych imprez – mówi Adam Radoń, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. – Lubię tu przyjeżdżać, bo jest bardzo przyjemna, przyjacielska atmosfera. To bardzo mała impreza, można powiedzieć kieszonkowa, ale ma wielki potencjał i gromadzi bardzo fajnych ludzi. Jest to wreszcie też impreza, na której ja nie muszę nic robić, więc bawię się tutaj i korzystam. Świetnie się tu czujemy. Przyjeżdżamy tu z Łodzi z innymi artystami i organizatorami i to jest dla nas czas bardzo przyjemny, bo nie mamy żadnych organizacyjnych zadań do realizacji. W związku z tym możemy się spotkać, rozmawiać z autorami, wydawcami.
– Wszyscy ci autorzy, którzy są tutaj, z pewnością pojawią się w Łodzi. Zazwyczaj tak jest – podkreśla Adam Radoń. – Można powiedzieć, że Złote Kurczaki otwierają rok. Staramy się, żeby ci, którzy tutaj osiągają sukcesy, byli potem też wyeksponowani i odpowiednio ugoszczeni w Łodzi, tam, gdzie mają największą publiczność. Co do myślenia i programowania łódzkiego festiwalu, to od 30 lat idzie on swoją drogą i to raczej wszystkie inne festiwale programują się po festiwalu w Łodzi. My wytyczamy te główne kierunki i trendy, i największe ilości gości ze świata i polskich artystów są właśnie w Łodzi. Nie chciałbym, żeby to wyszło jakieś porównanie, bo ta impreza jest bardzo ważna, to jest komiks undergroundowy – nie cierpię słowa niezależny, bo nie ma niczego w kulturze, co by było niezależne. To jest straszny błąd i nie rozumiem, dlaczego ludzie to w kółko powtarzają. Poza tym to są ludzie, którzy kontestują rzeczywistość, kontestują też sam komiks, samo medium, więc jest to już od razu ciekawe. To są komiksy zbuntowane, wywrotowe, można powiedzieć, że szokujące. Ale też po to jest sztuka, żeby nas do różnych tematów zbliżyć, po to, żeby czasami nami wstrząsnąć, a czasami nas zdziwić.
CZYTAJ: Wszystkie oblicza nieustraszonego łowcy kadrów. Finisaż wystawy Piotra Nowackiego
Piotr Kasiński: Zawsze czuję się tutaj bardzo fajnie
– Przede wszystkim bardzo lubię jeździć na polskie imprezy komiksowe – czy to są Złote Kurczaki, Warszawa, Kraków, Poznań czy inne miejsca – mówi Piotr Kasiński, scenarzysta, publicysta, dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. – I łączę dwie rzeczy – po pierwsze jadę tam jako zwykły gość, gdzie mogę spotkać fajnych ludzi ze świata komiksowego i porozmawiać z nimi, pochodzić po stoiskach, posłuchać prelekcji, wykładów, czy rozmów z autorami. Na swoim festiwalu nie mam na to czasu. To jest jedna strona takich wizyt. A druga jest taka, że rzeczywiście przy okazji rozmawiam z wydawcami czy autorami o tym, co ewentualnie można by już w Łodzi przygotować. Na Złotych Kurczakach odbyłem już kilka takich rozmów. Jestem tu więc trochę służbowo, a trochę prywatnie, żeby nacieszyć się komiksem.
– Myślę, że jest jeszcze za wcześnie mówić coś na ten temat, ale na tegorocznym festiwalu w Łodzi będą rzeczy, których do tej pory nie było, albo które były przez jakiś czas zapomniane i nie były na festiwalu pokazywane. Rozmowy, które już tu przeprowadziłem i które jeszcze przeprowadzę, będą dotyczyły właśnie tych rzeczy – podkreśla Piotr Kasiński.
– Ponieważ było bardzo mało edycji Złotych Kurczaków, na których nie byłem, więc jest to jedna z moich ulubionych polskich imprez, których nie organizuję. Zawsze czuję się tutaj bardzo fajnie, zawsze wracam z plecakiem dóbr komiksowych, bo bardzo lubię polskie komiksy i polskie ziny – mówi Piotr Kasiński. – Być może nie mam zbyt dużej wiedzy na ich temat, ale bardzo lubię je czytać. Ta edycja bardzo mi się podoba. Jest kameralnie, ale bardzo sympatycznie i przyjemnie. Można sobie ze wszystkimi porozmawiać. Nie ma takiego pędu, jaki jest w Łodzi. Jest spokojniej, bo po prostu jest to mniejsza impreza. Jak zwykle oceniam Kurczaki bardzo dobrze. Mimo ciepła w klubie Barbara, to jednak ta komiksowa atmosfera oprócz ciepła fizycznego, ma też to ciepło duchowe.
– Jak tylko mogę, mam siłę i czas na to, żeby coś zrobić poza moją codzienną pracą, przygotowują taką gazetkę, zina, który nazywa się „eMeFKa News”, który tworzę od ponad 20 lat. Jeżeli tylko jestem na jakiejś imprezie komiksowej w Polsce, to staram się ją przywieźć. Również na Złote Kurczaki przywiozłem już 56. numer, w którym zdradzam różne sekrety i tajemnice tego, co się w łódzkim komiksie dzieje – dodaje Kasiński.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Festiwal Złote Kurczaki 10
Paweł Timofiejuk: Taka impreza jest jak najbardziej potrzebna
– Taka impreza jest jak najbardziej potrzebna – mówi (obsługując klienta na stoisku wydawnictwa) Paweł Timofiejuk, wydawca, prezes Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego. – Wtedy możesz sobie zobaczyć autorów, którzy robią swoje rzeczy samodzielnie, zobaczyć, co ciekawego mają do zaprezentowania i akurat może uda się wyłowić coś interesującego, czego się jeszcze nie znało albo nie miało okazji wcześniej przeczytać.
CZYTAJ: Nie było ożywionych dyskusji. Kulisy obrad jury Złotych Kurczaków
Jan Sławiński: Wszyscy są zadowoleni
– Wrażenia jak najbardziej super – mówi Jan Sławiński, publicysta i scenarzysta. – Jestem zaskoczony tym, jak dużo osób tutaj przyszło w tym roku i jak fajnie to wygląda, bo widać, że wszyscy są chyba zadowoleni. Zaskoczyło mnie też to, że mamy tutaj jedną salę, gdzie odbywają się i spotkania i giełda. Dotarły już do mnie słuchy, że bardzo zadowoleni są z tego na przykład sprzedawcy, bo mogą dalej prowadzić sprzedaż swoich komiksów, a jednocześnie wysłuchać spotkań. Normalnie to jest tak, że albo muszą szukać zastępstwa na stoisko, albo pogodzić się z tym, że przez chwilę ta sprzedaż nie będzie się odbywała. Wiadomo, że ma to jakieś plusy i minusy, bo gwar z tyłu jest i nie wszystkim to odpowiada, natomiast jest to jakieś fajne rozwiązanie. Myślę, że przy takich konwentach jak ten, robionych bardziej oddolnie, z potrzeby serca, jak najbardziej się to sprawdza.
CZYTAJ: Beletrystyka zwycięska. Robert Sienicki o swojej autobiograficznej serii
Szymon Holcman: O stanie rynku komiksowego świadczy najlepiej to, jak żywotny jest drugi obieg
– Absolutnie kocham Złote Kurczaki. Jest to jedna z najpotrzebniejszych imprez na polskim rynku komiksowym – podkreśla Szymon Holcman, wydawca. – Dlaczego? Bo uważam, że o stanie rynku komiksowego w danym kraju świadczy najlepiej to, jak żywotny jest ten drugi obieg, nie ten mainstream, co trafia do księgarni, jest recenzowany, i co cieszy się splendorem, tylko to, co się dzieje w podziemnych rzekach, że są młodzi, albo i w różnym wieku ludzie, którzy chcą robić komiksy i opowiadać swoje historie za pomocą tego medium, i to jest silniejsze od rynkowych uwarunkowań, presji społecznej, środowiskowej i każdej innej. Oni po prostu czują, że komiks to jest ich język, ich sposób opowiadania historii innym i komunikowania się z innymi. Jak widzę, że ten niezal kwitnie, to jest miód na moje serce, bo to znaczy, że komiks jest silny w tym kraju, ma mnóstwo fanów i przyjeżdżając na Złote Kurczaki właśnie to widzę. Kiedyś rynek był na tyle mały, że mogłem znać wszystkich, dziś co chwilę nowe twarze, nowe komiksy. Przyjeżdżam tutaj nabrać energii i zobaczyć, jak fajnie komiks się w Polsce rozwija.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Gala rozdania nagród Złote Kurczaki 10
Asia: Klimat tu jest super
– To moje pierwsze doświadczenie na festiwalu tego typu – mówi Asia z Pracowni Komiksu Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu. – Jestem pod dużym wrażeniem atmosfery takiego koleżeństwa, ale nie kolesiostwa, i pasjonatów, którzy się tutaj spotkali. Nie myślałam, że się wkręcę i wydam tyle na komiksy, ale jednak – także zaczynam trochę przechodzić na ciemną stronę mocy. Za rok będę przygotowana. Teraz już wiem, na co idą wypłaty. Klimat tu jest super. Jest świetny marketing na mediach społecznościowych, bo to wygląda jak wydarzenie, i jest takim wydarzeniem, a jak się wchodzi, to się wydaje, że to jest takie malutkie. Jestem pod wrażeniem, że w takiej małej przestrzeni tyle rzeczy może się zadziać.
CZYTAJ: Jan Mazur: Robię sobie przerwę od solowych projektów
Grzegorz Nowicki: Złote Kurczaki pokazują, jak zmieniła się scena komiksowa
– To dziesiąta edycja, jubileusz – mówi Grzegorz Nowicki z lubelskich Warsztatów Komiksu. – Pamiętam pierwszą albo drugą – rozwinęła się impreza, trochę inaczej wygląda. Jest dużo, gwarnie. Pokazuje też, jak zmieniła się scena komiksowa. Niby ziny, ale już ten poziom wydania jest zupełnie inny. Rozmawiamy o dwóch zupełnie innych światach. Zabrzmię teraz jak zupełnie stary człowiek: kiedyś klej, nożyczki i ksero, teraz druk cyfrowy i zupełnie inne oprawy. Uważam, że to jest in plus, że nie straciło ducha, a zyskało formę.
ZOBACZ ZDJĘCIA: „Nieustraszony łowca kadrów” – finisaż wystawy Piotra Nowackiego
Emilka Skubis: Na Kurczakach jest rodzinnie
– Udało mi się spotkać twórców, których znałam tylko z Internetu – mówi Emilka Skubis z lubelskich Warsztatów Komiksu. – Nie wiem, czy bym ich odnalazła na większych imprezach komiksowych. Na Kurczakach jestem pierwszy, a we Wrocławiu drugi raz. Bardzo mi się podoba. Jest tu czas na to, żeby porozmawiać z autorem, autorką, w ogóle wejść w interakcję z ludźmi. I takie, nazwę to poczuciem bezpieczeństwa, bo nie ma dużych tłumów, jest może tak bardziej – może to nad wyraz określenie, ale: rodzinnie. Tak to odbieram.
Mateusz Wiśniewski: To najpiękniejsza impreza komiksu niezależnego
– Ci, którzy jeszcze tu nie byli, mam nadzieję, że przyjadą za rok czy w kolejnych latach. Jest to najpiękniejsza impreza komiksu niezależnego – mówi Mateusz Wiśniewski, scenarzysta. – To sama radość, pasja. Jak się przechodzi przy stoiskach, to aż łza się kręci w oku, że nam wszystkim się chce. Generalnie nie jest to łatwe zajęcie: krew, pot, łzy i komiksy, a jednak wszyscy nadal to robimy, bo to kochamy. Myślę, że Złote Kurczaki to jest wyraz miłości do medium, do robienia czegoś więcej i do dzielenia się tym. Świetnie, że przychodzą też ludzie z zewnątrz. A od strony organizacyjnej – nie dam złego słowa powiedzieć.
DySzcz
Fot. DySzcz