W Kazimierzu Dolnym trwa trzeci dzień 19. edycji Festiwalu BNP Paribas Dwa Brzegi. Jednym z festiwalowych gości jest legendarny grafik i autor plakatów, Andrzej Pągowski, który zaprezentował na Dwóch Brzegach wystawę „Has na nowo”. To, jak sugeruje tytuł, graficzne odczytanie na nowo filmografii Wojciecha Jerzego Hasa.
O tym projekcie i o znajomości ze słynnym polskim reżyserem z Andrzejem Pągowskim rozmawiał Maks Wieczorski.
To już czwarta odsłona projektu „Na nowo”. Wcześniej mieliśmy wystawę plakatów do filmów Andrzeja Wajdy, Janusza Morgensterna i Krzysztofa Kieślowskiego. Teraz Wojciech Jerzy Has. Czy to jest przypadek? Czy jest to związane z obchodami roku tego reżysera?
– Jeżeli chodzi o projekt serii „Na nowo”, sam wymyślam, komu go poświęcę. W kolejce pojawił się projekt dedykowany Januszowi Majewskiemu. A Has pojawił się, bo okazało się, że Senat RP ustalił 2025 rokiem jego twórczości. Małgorzacie Kidawie-Błońskiej (marszałek Senatu – red.) się nie odmawia, więc gdy wspólnie z Rafałem Syską powiedziała, czy nie zrobiłbym tego projektu, odpowiedziałem, że oczywiście tak. Tym bardziej, że to nieduży projekt, bo dwadzieścia kilka plakatów to nie tak, jak w przypadku Wajdy, kiedy było ich sześćdziesiąt.
Jak wspomina, z Wojciechem Jerzym Hasem współpracował przy kilku filmach: – Akurat u Hasa byłem z dwoma projektami i dosyć ważnymi, bo zarówno „Pismak”, jak i „Niezwykła podróż Baltazara Kobera” były filmami ważnymi. W tym projekcie mierzę się nie tylko z filmami, ale też z projektami moich kolegów, artystów grafików, a szczególnie z Polską Szkołą Plakatu, bo oni wtedy tym wielkim twórcom robili projekty – odpowiada Andrzej Pągowski.
– Podczas tej pracy Hasa odkryłem na nowo. Z jednej strony olbrzymia różnorodna, ale też nie do końca mnie zachwycająca twórczość dokumentalna. Trochę socrealizmu w niej było mocno widoczne. Ale czytając jego życiorys, dowiedziałem się o jego podejściu, o jego pasji do tego, żeby zacząć robić filmy, jak walczył o to, żeby pokazać, że jest filmowcem. I myślę, że te dokumenty które mimo że były czasami produkcjami typowo propagandowymi, jednak gdzieś ten pazur hasowski posiadały. I w końcu zaowocowały tym, że powstała „Pętla” – opowiada Andrzej Pągowski.
– Jeżeli po takich dokumentach robi się „Pętle”, jest tak samo, co było u Wajdy, że gdy po filmach debiutujących nagle robi „Pokolenie czy „Popiół i diament”, to zawsze historia wybacza. Natomiast potem było różnie. Były filmy, które mnie bardziej zachwyciły, były filmy, które mniej. Ale doszliśmy szybciutko do Perełek, czyli „Jak być kochaną”, do „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, potem „Lalki” i całej bardzo mocnej intensywnej końcówki, czyli sanatorium, „Nieciekawa historia”, „Pismak” itd. Natomiast ten projekt charakteryzuje się jedną z ciekawszych sytuacji. Nawet jeżeli będę robił następne, to myślę, że takiej nie będzie, czyli zrobiłem projekt do filmu, którego nie ma – „Osioł grający na lirze”, takiej wpadki organizacyjno-twórczej Hasa, która na pewno nim wstrząsnęła. Teraz już wiem, że w swoim ostatnim filmie, czyli „Niezwykła podróż Baltazara Kobera”, próbował zawrzeć pewne sytuacje, emocje czy historie, które realizować chciał właśnie w „Ośle grającym na lirze” – zauważa Andrzej Pągowski.
Jakim Has był twórcą i czy państwa współpraca była z jego strony intensywna?
– Has nie był współpracującym reżyserem. Przy pierwszych rozmowach dotyczących „Pismaka” i moich pytaniach powiedział: „Panie Andrzeju, znam pana prace, pan se da radę”. I na tym się zakończyła współpraca. Natomiast druga była już zupełnie nieprzyjemna, bo w ogóle nie chciał się spotkać, ani rozmawiać. Teraz już wiem dlaczego, bo był schorowany. Myślę, że trafiłem na taki czas, kiedy może przeczuwał, że to jest jego ostatni film – mówi Andrzej Pągowski.
– Podobnie było z Bareją. Dzisiaj ludzie pytają, jak się rozmawiało z Bareją o „Misiu”. A Bareja w ogóle nie chciał rozmawiać o „Misiu”. Powiedział: „Nie, coś tam, nie mam czasu”. Potem mieliśmy drugie spotkanie, kiedy już zacząłem jakieś szkice robić. Wtedy był bardziej rozmowny, bo okazało się, że strasznie przeżywał, ile mu scen wytną. Ale to były takie czasy. Nie każdy reżyser wtedy był gotów na taką cudowną współpracę, jak na przykład Andrzej Wajda, który nie tylko chciał rozmawiać, ale nawet wymagał rozmowy – dodaje Andrzej Pągowski.
MaWi / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska
Pliki dźwiękowe
Z Andrzejem Pągowskim rozmawiał Maks Wieczorski











