Ministerstwo Edukacji Narodowej rozpoczęło prace nad zaostrzeniem przepisów dotyczących nieobecności w szkole.
Aktualnie uczeń może mieć do 50 proc. nieusprawiedliwionych nieobecności, natomiast przygotowywane przepisy zakładają między innymi, że w przypadku przekroczenia progu 25 proc. nieobecności nieusprawiedliwionej będzie miało miejsce nieklasyfikowanie ucznia. W tym przypadku nie będzie można przystąpić do egzaminu klasyfikacyjnego.
Rodzice są za mało stanowczy?
– Dużo nieobecności to nie są zwolnienia lekarskie, a takie usprawiedliwiane przez rodziców – przyznaje dyrektor Szkoły Podstawowej nr 29 w Lublinie, dr Jerzy Jarosiński. – To nie są jakieś liczby zatrważające oczywiście, ale są i z tym się zawsze borykamy. Prosimy też rodziców, żeby nie ulegali swoim pociechom tak łatwo. Zachęcamy, żeby ten uczeń nie opuszczał lekcji, bo z tym wiąże się brak zaliczenia nowego materiału, brak wiedzy, która jest na wszystkich lekcjach. Jednak uczeń, jeśli jest w szkole, przyswaja więcej treści. I stąd staramy się tutaj dać rodzicom taki przekaz, żeby jak najmniej starali się uzupełniać takie właśnie nieobecności, które czasami są nawet wymuszane przez dzieci. Ja tego doświadczam jako rodzic, bo też mam syna, który mówi: „a może bym dzisiaj nie poszedł do szkoły”? Mówię mu: „nie synu, jesteś uczniem i musisz chodzić na wszystkie lekcje”. Tutaj więc trzeba być stanowczym.
Co przytłacza uczniów?
– Rzeczywiście uczniowie mniej chętnie chodzą na lekcje niż kilka czy kilkanaście lat temu i ta frekwencja jest niższa – zauważa Marzena Kamińska, dyrektor VI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Lublinie. – Jakie są powody? Bardzo różne. Często przyczyną nieobecności na lekcjach jest jednak problem zdrowotny. Mamy pojawiające się problemy depresyjne, problemy, które powodują, że uczniowie nie mogą wręcz przyjść do szkoły. Kilkanaście lat temu przyczynami nieobecności była chęć skorzystania ze świeżego powietrza, czyli ucieczka z lekcji. Natomiast w tej chwili często jest tak, że ucznia nie ma w szkole, natomiast jest w domu. Jest jakiś powód, który nie jest znany. My często poszukujemy tej przyczyny, rodzice też często jej poszukują. I w końcu znajdują. Niestety młodzież jest słabsza psychicznie i to jest zauważalne.
CZYTAJ: Rusza nabór projektów do programu „Dzielnice Kultury/Młodzież Inspiruje Dzielnice”
– Czasem po prostu szkoła przytłacza i trzeba sobie zrobić przerwę. Jest dużo nauki i czasem ciężko jest wyrobić ze wszystkim – tłumaczą uczniowie. – Rzeczywiście jest problem, bo my humaniści mamy coś do tego, że nie przychodzimy dosyć często, niektórzy też uciekają ze sprawdzianów. Dochodzi też zmęczenie po całym tygodniu obowiązków i czasami też wszystko nakłada się na siebie i ciężko jest później odetchnąć. A rodzice nas wspierają. U mnie w szkole są osoby, które np. w ciągu roku jadą sobie na wakacje.
– Proszę zwrócić uwagę, że my nie mamy takiej uregulowanej zewnętrznie formy usprawiedliwiania nieobecności -zaznacza Marzena Kamińska. – Dorosły człowiek, pracownik, jeżeli ma zły okres, jeśli chodzi o zdrowie, może pójść do lekarza, wziąć zwolnienie lekarskie i odpocząć, w tym momencie, kiedy jego organizm tego potrzebuje. Tak naprawdę dzieci nie mają takiej możliwości, więc skąd my wiemy, w którym momencie jego życia jest mu potrzebna taka przerwa? Myślę, że czasami jest konieczne działanie rodzica, który zauważa jakiś problem zdrowotny u dziecka. I moim zdaniem jeżeli ma taką możliwość, nawet pojechania na ten tydzień w okresie szkoły, a to da mu ten odpoczynek od stresu i poprawi jego funkcjonowanie, to powinno tak być.
Co nauczyciele myślą o zaostrzeniu przepisów?
– Trudno mi się wypowiedzieć, czy zmniejszanie do 25 procent nieobecności to jest dobry sposób, bo dalej rodzic będzie usprawiedliwiał – dodaje dr Jerzy Jarosiński. – Trzeba zmienić mentalność. Mentalność ucznia, rodzica – tu bym bardziej pokazywał, jak nieobecności wpływają i zaburzają proces dydaktyczny. I na to bym zwrócił uwagę i tu się starał bardziej edukować.
– Ja nie jestem zwolenniczką tego rozwiązania – mówi Marzena Kamińska. – Upatruję rozwoju szkoły w tworzeniu takiego środowiska, które po pierwsze będzie dla dziecka bezpieczne, a po drugie, do którego dzieci będą chętnie przychodziły. Jeśli chodzi o moją szkołę, była to trochę sinusoida. Był okres kiedy chodzili lepiej, był też okres kiedy ta frekwencja była troszeczkę niższa. Natomiast zdecydowanie poprawiła się, gdy zmieniliśmy system oceniania. Czyli brak oceny niedostatecznej spowodował, że uczniowie nie boją się już tak przychodzić na sprawdziany i kartkówki i frekwencja jest wyższa.
A jak na tę sprawę patrzą uczniowie?
– Myślę, że to by była dobra decyzja, bo dużo osób patrzy, szczególnie w klasach maturalnych na ten próg 50 procent, a kiedy go osiągną to potem już nie chodzą do końca roku szkolnego – uważa jeden z uczniów. – To jest jakieś zachęcenie, poniekąd też zmuszenie do chodzenia.
– Miejmy nadzieję, że to nie wejdzie w życie – twierdzą inne uczennice. – Należy się chwila odpoczynku i każdy z nas ma prawo, żeby na kilka godzin sobie nie przyjść. Bo nie oszukujmy się – ten program, który teraz szkoła realizuje, jest przepełniony i często uczymy się rzeczy, które nie do końca są nam potrzebne w dalszej nauce i na studiach. My uważamy mimo wszystko, że jeśli ktoś potrafi jakiś temat, to tak naprawdę nie potrzebuje być na wszystkich zajęciach.
CZYTAJ: Fajne miejsca w Lublinie. Promuje je „Młodzież kultury” [WIDEO]
Uczniowie, a w przypadku uczniów niepełnoletnich – ich rodzice będą mogli usprawiedliwiać nieobecności jak dotychczas. Termin, udokumentowanie powodu i formę usprawiedliwienia określą szkoły w statutach. Ustawodawca wskaże jednak, że usprawiedliwienie nieobecności powinno zawierać jej powód.
LilKa / opr. LisA
Fot. pexels.com