Prezydent USA Donald Trump zawiesił w środę na 90 dni dodatkowe cła na towary z krajów, z którymi Stany Zjednoczone mają deficyt handlowy. Ta decyzja nie obejmuje jednak Chin, którym Trump podwyższył cła do 125 procent.
O tym, czy już mamy do czynienia z wojną celną i jakie mogą być jej ewentualne konsekwencje, z profesorem Pawłem Pasierbiakiem, kierownikiem Katedry Gospodarki Światowej i Integracji Europejskiej UMCS, rozmawiał Tomasz Nieśpiał.
Czy już mamy do czynienia z wojną celną wypowiedzianą przez Donalda Trumpa i jego administrację, czy raczej z pewnymi elementami i groźbami wprowadzenia takiej wojny handlowej?
– Jakie są założenia i zmierzenia aktualnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, to pewnie wie tylko on. Natomiast bardzo wyraźnie widać, że podejmuje on dosyć drastyczne działania, które miałyby na celu poprawienie w jego mniemaniu sytuacji gospodarki Stanów Zjednoczonych. Do tego wykorzystuje instrumenty polityki handlowej. To oczywiście oznacza, że konsekwencje będą ponosić partnerzy, ale także Stany Zjednoczone. Wydaje mi się, że do zagadnienia trzeba podejść nieco szerzej, patrząc na protekcjonizm i politykę wolnego handlu, i w tym osadzić te działania, które podejmuje prezydent Stanów Zjednoczonych. Właściwie sprawa nie jest nowa, bo już od wielu dekad, a nawet stuleci istnieje ten problem, czy prowadzić politykę wolnego handlu, czy może jednak protekcjonizm. W rzeczywistości zawsze mamy do czynienia z jakimś protekcjonizmem. Ale to, jaki problem mamy teraz, to nieprzewidywalność, że ta sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie i właściwie trudno przewidzieć, co będzie za chwilę.
Patrząc na dokonania choćby pierwszej kadencji Donalda Trumpa, nie sposób nie zapytać o to, o czym on też mówił – wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania?
– Moim zdaniem nie jest tak jak mówi Trump. Na protekcjonizmie tracą przede wszystkim konsumenci, także konsumenci kraju, który taką wojnę rozpoczyna. Oczywiście takie partykularne interesy Stanów Zjednoczonych będą w pewnym stopniu realizowane, bo jest to największa gospodarka świata, więc ma potencjał negocjacyjny, który potrafi wykorzystać i to robi. Natomiast politykę Donalda Trumpa też w pierwszej kadencji, ale teraz w drugiej niektórzy specjaliści określają jako wrogość wobec handlu zasadniczo i wykorzystywanie instrumentów polityki handlowej dla osiągania takich indywidualnych celów. Czy to jest wojna celna? Patrząc na poziom taryf celnych, które się pojawiły w przestrzeni publicznej – 125 procent – wydaje się, że to są potężne środki wpływające bardzo mocno na strumień handlu między tymi partnerami. Zasadniczo te cła zostały zawieszone na 90 dni wobec wszystkich pozostałych krajów poza Chinami. Natomiast obowiązuje też w tym okresie przejściowym 10-procentowa stawka celna, więc właściwie wszystkie te kraje są jednak dotknięte. Czy one powinny się cieszyć z tego, że są obciążone tylko 10 procentami? Nie wiem.
Patrząc na to, jak tłumaczy to Donald Trump, to chyba tak, bo mówi, że zawiesza obowiązywanie tych wyższych ceł właśnie dla krajów, które jednak postanowiły rozpocząć pewne negocjacje i nie podjęły działań odwetowych.
– Z perspektywy pierwszej gospodarki świata może mieć to krótkookresowe pozytywne skutki. Natomiast Chiny są drugą gospodarką świata i tu jest zasadniczo problem. Wydaje mi się, że to jest szersze zagadnienie walki o prymat gospodarczy w świecie.
Chodzi o pokaz siły Donalda Trumpa?
– Pokaz siły, skuteczności albo jej braku, być może ten odwet chiński będzie powodował eskalację. Chyba z początkiem takiej eskalacji mamy do czynienia.
Po co właściwie są cła?
– Początkowo te cła służyły zasilaniu budżetu. Mamy dochody z ceł i tutaj Donald Trump podkreśla, że z tych ceł będą ogromne wpływy do budżetu Stanów Zjednoczonych. Natomiast obecnie to są cła zasadniczo ochronne, czyli chronimy pewne branże, które z różnych powodów nie radzą sobie z konkurencją międzynarodową. W domyśle czy w założeniach można byłoby to robić po to, by poprawić konkurencyjność. Zazwyczaj bywało tak, że te branże, przemysły, które były zagrożone albo mniej efektywne, które miały polityczną siłę przebicia i mogły przekonać decydentów do podwyższenia stawki celnej, to robiły, natomiast konsekwencje podwyższonych ceł ponosili po prostu konsumenci.
Cała rozmowa w materiale dźwiękowym:
Decyzja o zawieszeniu obowiązywania wyższych ceł została z zadowoleniem przyjęta przez unijnych przywódców.
– To ważny krok w kierunku stabilizacji globalnej gospodarki – oświadczyła dzisiaj szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
ToNie / opr. WM
Fot. EPA/CHRIS KLEPONIS /POOL Dostawca: PAP/EPA