Według najnowszego raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wylanie betonu jądrowego w procesie budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na Pomorzu ma ruszyć w 2028 roku. To największa inwestycja, jaką Polska realizowała po 1989 roku. Całkowita wysokość nakładów inwestycyjnych szacowana jest na około 192 miliardów złotych.
CZYTAJ: Bezpieczeństwo i odbudowa Ukrainy. Drugi dzień Kongresu Trójmorza [ZDJĘCIA]
– Atom w Polsce jest koszmarnie opóźniony. To jest już trzecie do niego podejście – mówi w rozmowie z Eweliną Kwaśniewską profesor Wacław Gudowski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. – Właściwie od roku 2011, jakie to rządy by u nas nie były, robiły wszystko, żeby nic w tej sprawie nie robić. Jakby były porażone wielkością tego przedsięwzięcia. Mamy koszmarną sytuację, bo już za kilka lat czeka nas bardzo poważna luka mocowa. Ludzie wciąż dywagują, a proces technologiczny – nawet żeby wybudować wiatrak – trwa 7-8 lat. Przespaliśmy bardzo dużo czasu. Sytuacja u nas nie wynika z wielkiej polityki klimatycznej, po prostu nasza energetyka straszliwie się zestarzała. Stare elektrownie i elektrociepłownie węglowe trzeba wyłączyć, bo niektóre elementy w wielu z nich trzykrotnie przekroczyły nominalny czas pracy.
– Gdybym to ja miał decydować na temat budowy elektrowni jądrowej, zwołałbym wszystkich interesariuszy do jednego stołu i zapytał: „Co możemy zrobić, żeby jak najbardziej przyspieszyć rozwój i dużego, i małego atomu”. Odnawialne źródła energii tego nie załatwią, ponieważ sieć energetyczna potrzebuje tzw. pracy w podstawie i źródeł, które są w pełni dyspozycyjne. Chodzi o to, żeby gdy energii brakuje, móc podwyższyć moc, nie patrząc czy wieje, czy nie, czy jest noc, czy dzień. Nie ma dnia do stracenia – ostrzega prof. Gudowski.
CZYTAJ: Czy powstanie polski reaktor jądrowy? Lubelscy naukowcy rozwijają projekt
– Takie zapóźnienie energetyczne grozi tym, że nie będzie rozwoju gospodarczego Polski. Mamy bardzo dużo kontaktów z samorządami i rozmawiamy z osobami odpowiedzialnymi za duże inwestycje. Opowiadają one: „Przyjeżdżają do nad duzi inwestorzy z całego świata. I pierwsze pytanie, które pada, to jakie są ułatwienia i ulgi podatkowe? A drugie – ile kosztuje prąd i jaki ma ślad węglowy?” I kiedy słyszą, ile kosztuje, mówią: „Dziękuję bardzo, jak będziecie mieli lepszą ofertę, to się zjawimy”. W ten sposób stracimy dynamikę inwestycyjną. Ale duże inwestycje trwają około 10 lat, więc w tej chwili moglibyśmy zapewnić ich rytm, mówiąc, że za taki czas będziemy mieli reaktory atomowe – mówi prof. Wacław Gudowski. – Drugim niebezpieczeństwem jest to, że będzie brakowało prądu dla gospodarstw domowych i po prostu będą planowe wyłączenia. Czyli lodówka nie będzie chodziła przez 24 godziny na dobę, a może przez 18 godzin.
Ludzie przez dziesięciolecia bardzo bali się atomu. – Dobrą wiadomością jest to, że już się nie boją. Wsparcie dla energii jądrowej jest w tej chwili wyjątkowo duże – stwierdza prof. Gudowski. – Jest dużo nieporozumień w sprawie radioaktywności. Oczywiście jeżeli przekraczamy pewne poziomy, to jest problem. Ale to jest jak z ciepłem. Jeżeli mamy 20 stopni Celsjusza, jest fajnie, ale gdy pojawia się 100 st. C., to już raczej nie za bardzo. Podobnie z radioaktywnością – ma swoje naturalne poziomy, do których jako ludzie jesteśmy przyzwyczajeni i są takie groźne dla naszego zdrowia. A my patrzymy na nią wyłącznie przez pryzmat różnego rodzaju awarii, kiedy w gruncie rzeczy w normalnej sytuacji życie ludzkie nie jest zagrożone. Warto dodać, że odpady to nie jest problem. Zużyte paliwo jest bardzo radioaktywne, ale jest go bardzo mało. Atomu nie należy się bać, tylko obchodzić się z nim z szacunkiem.
Naukowcy z Politechniki Lubelskiej wspólnie z Narodowym Centrum Badań Jądrowych pracują nad stworzeniem reaktora jądrowego wykorzystującego gaz. – Taki reaktor jest chłodzony gazem. Z reguły chodzi o hel. To gaz szlachetny, niepalny, niewybuchowy, stosunkowo dobry nośnik ciepła. Można go przepuszczać pod ciśnieniem przez taki reaktor, hel odbiera ciepło, a później z tym ciepłem robimy co chcemy, na przykład produkujemy parę, napędzamy turbinę, generator prądu, a na koniec możemy to wykorzystać w ciepłownictwie. Widzę w tym ogromną szansę, tylko trzeba odwagi. Lukę energetyczną załatwią nam „klasyczne” reaktory chłodzone wodą, a sprawy ciepła dla przemysłu i mieszkań załatwią te reaktory chłodzone gazem, gdzie można uzyskać dużo wyższe temperatury – wyjaśnia prof. Wacław Gudowski.
Nasz rozmówca uważa, że nie powinniśmy w ogóle spalać węgla, bo jest to nieopłacalne, a można go wykorzystać zupełnie inaczej. – Węgiel jest ogromnie cennym materiałem chemicznym. Można z niego na przykład produkować grafit. A ile grafitu używa się w nowoczesnych urządzeniach! Jest po prostu „magicznym” materiałem, który ma zastosowanie w różnych technologiach, a my ten węgiel buch do pieca – mówi prof. Wacław Gudowski.
Cała rozmowa w materiale dźwiękowym:
W ubiegłym roku Polskie Elektrownie Jądrowe i Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie podpisali umowę o współpracy dotyczącą kształcenia kadry dla energetyki jądrowej. Zdaniem eksperta Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku Polska boryka się z niedoborem wykwalifikowanych specjalistów w sektorze energetyki jądrowej. Proces kształcenia kadr jest długoterminowy, co oznacza, że w przyszłości mogą wystąpić problemy z obsługą elektrowni.
EwKa / opr. ToMa
Fot. Krzysztof Radzki