W niedzielę (23.02) w Centrum Bajki w Pacanowie odbył się 16. Festiwal Gier i Komiksów dla Dzieci, w ramach którego ogłoszono wyniki 17. Ogólnopolskiego Konkursu „Podróże Koziołka Matołka – Zjednoczone Emiraty Arabskie”. Drugie miejsce komiksem „Orientalny zawrót głowy” zajęła Basia Mierzejewska, weteranka konkursu.
Przygody Koziołka Matołka znasz już chyba od podszewki. Co wymyśliłaś na tegoroczną edycję?
Tegoroczna edycja była dość ciężka. Przyznam, że niewiele wiedziałam przed konkursem o tym kraju, bo poprzednie edycje, w których brałam udział, to były Węgry, Brazylia, Włochy, czyli dość znane kraje, które mają swoje symbole. Tutaj takim symbolem przede wszystkim był Burdż Chalifa, ale trzeba było trochę się zagłębić i poszukać trochę więcej na temat tego kraju. Ale cieszę się, ponieważ to jest barwny kraj. Na przykład pokazałam targ pełen przypraw, więc miałam radochę z kolorowania tego komiksu i jakoś udało się to ugryźć.
CZYTAJ: Zwyciężyła w Pacanowie. Sukces 12-letniej rysowniczki z Lublina
A jakim cudem Koziołek Matołek trafił w Twoim komiksie do Emiratów?
Nie było jakiejś ogromnej przygody, porwania, zamachu stanu lub czegoś w ten deseń. Po prostu na spokojnie zwiedzał sobie Emiraty. To czwarta edycja, więc Koziołek jest już trochę zmęczony. Wybrał się na zwykłą podróż. Odpoczynek, relaks.
Gdybyśmy mieli podsumować Twoje koziołkowe dokonania, to wysłałaś go już do Emiratów…
…Brazylii, Włoch i Węgier.
Zatem sporo Koziołek już przeżył. A Ty razem z nim.
Śmieję się, że razem z tym konkursem urosłam, bo mam wydrukowane zdjęcia z pierwszej edycji, kiedy byłam dwie głowy niższa. W związku z tym konkursem poznałam też wielu komiksiarzy, wielu uczestników, młodych twórców. Dużo profitów.
CZYTAJ: Tytus, Romek i A’Tomek kontra sztuczna inteligencja
Opowiedz o swoich wrażeniach z festiwalu. Co ciekawego czekało na miłośników komiksu w Pacanowie?
Czekały dwa warsztaty – jedne z panem Robertem Trojanowskim, a drugie z autorami komiksu Cząberek – to jest debiut Wiktora Talagi i Aleksandry Machoń. Na mnie tam czekały ciekawe rozmowy. Trzy godziny spędziłam rozmawiając z ludźmi, których już znałam i których tam poznałam – na przykład dużo czasu spędziłam na rozmowie z Hanną Golicz, która zajęła drugi raz z rzędu pierwsze miejsce. Na początku obawiałam się tej rozmowy. Myślałam, że pójdzie „na noże” – bo w końcu konkurencja, łeb w łeb – ale wyszło bardzo miło i mamy teraz do siebie kontakt. Będziemy jakieś komiksowe pomysły czy jakieś inne warsztatowe rzeczy do siebie wysyłać.
Właśnie miałem pytać, czy skoro nie poszłyście „na noże”, to czy zawiązała się jakaś forma współpracy między wami…
Na razie jeszcze nic takiego nie było, ale znalazłam ją na Facebooku. Pracuję teraz nad różnymi zinami i kiedy skończę, planuję wydrukować tego zina i jej wysłać taki fizyczny komiks.
Ziny, jak również Twoja własna twórczość, to też ważna dziedzina w Twoim życiu. Z tego co wiem, pracujesz nad kilkoma – prawdopodobnie jednocześnie. Czy możesz zdradzić, nad czym teraz pracujesz?
Nie za dużo mogę powiedzieć. Pracuję nad czterema zinami jednocześnie. Nie jest to łatwe. Planuję kończyć je w wakacje i celuję na kolejną edycję Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Jeden komiks – najdłuższy zin, bo 28-stronicowy – jest o prawdziwej postaci, ale nie mogę powiedzieć o kim, bo możliwe, że dokopie się do tego wywiadu i będzie po niespodziance, ale oprócz tego robię komiks postapokaliptyczny, który dzieje się w Lublinie, komiks superbohaterski z moją przyjaciółką i komiks fantasy, który będzie dość długi i ciekawy. Dużo przygód.
CZYTAJ: Historia polskiego komiksu w zinie podziemnym zaklęta
Bardzo mnie zainteresowała ta lubelska postapokalipsa…
Na razie próbny tytuł to „Cisza przed burzą”, ale nie wiem, czy go nie zmienię. Na razie jest ok. 12 plansz. To komiks o tym, jak w przyszłości Lublin zostaje zaatakowany przez smoki lub ufoludki – nie wiadomo tak naprawdę, co to jest. Jest pokazane w tym komiksie, jak mieszkańcy Lublina radzą sobie z tym problemem.
Często bierzesz udział w konkursach, jednocześnie tworzysz swoje własne rzeczy. Czy zauważasz jakieś różnice między tymi dwiema aktywnościami?
Zdecydowanie wolę pracować na własną rękę, bez konkursu, ponieważ wtedy mogę zrobić dłuższą historię. Bardziej mnie ponosi wyobraźnia i nie ma uciążliwych deadline’ów, które mocno przeszkadzają. Na przykład jeśli chodzi o Koziołka Matołka, to praca nad takim komiksem trwa od trzech tygodni do miesiąca. Potem czuć zmęczenie. Jest to ciężka praca. A kiedy robię ziny na własną rękę, to robię o czym chcę, zwalniam, przyspieszam, kadrowanie dowolne, rozszerzam historię w nieskończoność. Zdecydowanie wolę pracować samodzielnie.
Koziołek Matołek Koziołkiem Matołkiem, ale wiem, że specjalne miejsce w Twoim sercu zajmują postaci wykreowane przez innego legendarnego twórcę komiksu…
Najważniejszym dla mnie twórcą komiksów jest Papcio Chmiel, niestety już nieżyjący, ale gdyby podzielić „Komiksowo” na Team Papcio i Team Pan Tadeusz Baranowski, to zdecydowanie jestem w tym pierwszym, chociaż twórczość pana Baranowskiego też cenię. Dwa razy obejrzałam nowy film „Diplodok” i bardzo mi się podobał. Polecam wszystkim, ale Papcio jest dla mnie wyjątkowo ważny – jako człowiek i jako twórca. Jego postaci są dla mnie praktycznie żywe i istniejące. Komiksy Papcia były jednymi z pierwszych, które czytałam i zostały teraz we mnie na długo. Na przykład teraz dostałam dwie figurki – A’Tomka i Romka. To był przypadek, bo dostałam je od kogoś, kto nie wiedział, że lubię te postaci. Teraz stoją na biurku i cieszą oko.
Na konkurs wpłynęło 25 prac. Jury w składzie Piotr Kasiński, Aleksandra Machoń, Wiktor Talaga nagrodziło jeszcze jednego twórcę z Lublina – wyróżnienie otrzymał Maksymilian Bogdański za pracę „Koziołek Matołek w krainie daktyli”.
CZYTAJ: Król sklepu z meblami. Polska ma nowego superbohatera
DySzcz
Fot. archiwum Artystki/ nadesłane