Niedługo upłyną dwa miesiące odkąd Polska objęła rotacyjnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Zostaną jej jeszcze cztery na realizację priorytetów. Poszczególni ministrowie przekonują teraz do naszych koncepcji inne państwa i europosłów. W środę (19.02) w Brukseli minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz opowiedziała się stanowczo za kontynuacją w nowym budżecie polityki spójności, podważanej w nowej Komisji Europejskiej.
CZYTAJ: Krzysztof Hetman i samorządowcy przeciw centralizacji funduszy unijnych
Według planów Komisji miałaby nastąpić centralizacja dysponowania funduszami unijnymi i przeniesienia ich rozdysponowania z poziomu regionalnego na krajowy, a nawet unijny. Przeciwko temu protestują przede wszystkim samorządy. Z taką koncepcją nie zgadza się również polski rząd. Z minister Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz rozmawiał na ten temat Jacek Bieniaszkiewicz:
– Jesteśmy w momencie, w którym decyduje się przyszłość kolejnego budżetu Unii Europejskiej, jak duży on będzie i w jaki sposób te pieniądze będziemy wydawać. Przez dekady jego głównym elementem była polityka spójności, czyli to co nazywamy funduszami europejskimi. I w bardzo dużym stopniu były one inwestowane regionalnie, czyli były w dyspozycji samorządów. Dzisiaj wiemy na pewno, że te rzeczy się zmienią – mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. – Polska ma bardzo jasną wizję, jak ten budżet powinien wyglądać. Zgadzamy się, że trzeba łączyć inwestycje z reformami. Te inwestycje muszą czynić Polskę i Europę bardziej konkurencyjnymi. Ale musi zostać zachowany także ten element, który daje podmiotowość i decyzyjność na temat części inwestycji regionom i ich mieszkańcom. Bowiem inne inwestycje są potrzebne w województwie małopolskim, a inne w Lublinie. To zróżnicowanie było zawsze siłą polskiej polityki regionalnej, rozwojowej i wykorzystywania funduszy europejskich. Chcemy, żeby w takim stopniu działo się to dalej, o to zabiegamy w Unii Europejskiej jako polska prezydencja.
Czy polski rząd znajdzie w tym sojuszników w Komisji Europejskiej, bo wśród europarlamentarzystów z Komisji Rozwoju Regionalnego na pewno tak.
– Komisja Rozwoju Regionalnego Europarlamentu jest szczególna, bo w niej są sami przyjaciele polityki spójności. Wiemy, że w innych komisjach poglądy są zupełnie inne. Są też duże różnice pomiędzy krajami członkowskimi. Istnieją takie państwa, które uważają, że powinno w ogóle być mniej pieniędzy, są takie – jak my – które postulują, że tych pieniędzy winno być więcej. Są kraje, które uważają, że wszystko to trzeba scentralizować i to w ogóle na poziomie Brukseli i takie jak Polska, które sądzą, że nadmierne skupienie władzy w rękach Brukseli nie jest dobre. I jako polska prezydencja musimy ukuć kompromis pomiędzy tymi różnymi pozycjami. Ten kompromis będzie musiał powstać do połowy roku, dlatego że wtedy zostaną przedstawione projekty konkretnych regulacji odnośnie przyszłego budżetu Unii – wyjaśnia Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Czy jeśli Polska zostanie postawiona przez propozycje innych krajów „pod ścianą”, możliwe będzie ich zawetowanie później, na Radzie Europejskiej?
– Prezydencja nie może w żadnym razie działać tak partykularnie, żeby „wywracać stolik” i coś wetować. Naszą rolą i przywilejem jest możliwość wpływania na ten kompromis. Praca do wykonania jest teraz: słuchamy różnych stron, znajdujemy rozwiązanie, które jest dla nich do przyjęcia, a równocześnie mamy na uwadze polski interes. I w mojej rozmowie z Komisją Rozwoju Regionalnego słychać było jaki wpływ ma Polska, jaką ma pozycję, jakie w polityce spójności są duże oczekiwania. Co Polska powie, ma duże znaczenie – stwierdza minister.
Czy istnieje szansa na przyznanie wyższych pieniędzy regionom znajdującym się w pasie wschodnim Polski, jednym z najbiedniejszych w kraju, a jednocześnie najsilniej dotkniętych konsekwencjami wojny rosyjsko-ukraińskiej?
– Mówimy w Unii, że są regiony – wśród nich również Lubelskie, które ponoszą szczególny ciężar graniczenia z państwami agresorami, czyli Rosją albo Białorusią, a także z Ukrainą, będącą ofiarą rosyjskiej inwazji. Mamy w tym sojuszników w krajach Unii Europejskiej, które również graniczą z tymi państwami. Bardzo jasno mówimy, że te regiony powinny dostać szczególne wsparcie zarówno rozwojowe, jak i w wymiarze bezpieczeństwa. Mamy nadzieję, że znajdzie to odzwierciedlenie w przyszłym budżecie Unii Europejskiej. Zwłaszcza że w obecnym budżecie to odzwierciedlenie jest, chociaż był on planowany jeszcze przed wybuchem wojny. A przypomnę, że jest jeszcze program rozwoju regionalnego finansowany z budżetu polskiego przeznaczony dokładnie dla gmin leżących wzdłuż granicy wschodniej.
JB / opr. ToMa
Fot. nadesłane