Choć Polska jest w Unii już dwudziesty pierwszy rok, nadal pod względem zamożności nie dorównujemy „starym” krajom członkowskim. Dysproporcje ma zmniejszać polityka spójności, poprzez fundusze dla najuboższych regionów i miast. Korzysta z tego też Lubelskie.
Jesienią nowa Komisja Europejska wymyśliła, by te fundusze obciąć. Weto Komitetu Regionów reprezentujących w Brukseli unijne samorządy wymusiło wycofanie pomysłu. Ale samorządy stanęły przed innym problemem: rosnących dysproporcji w rozwoju w obrębie samych regionów. Ten temat wywołał w Brukseli „nasz człowiek” w Komitecie Regionów. Z Krzysztofem Iwaniukiem, wójtem gminy Terespol, rozmawia Jacek Bieniaszkiewicz.
CZYTAJ: Krzysztof Iwaniuk: Małaszewicze będą dużo efektywniejsze od CPK
Jak wyrównywać proporcje pomiędzy większymi ośrodkami a mniejszymi wewnątrz regionów? Bo okazuje się, że małe gminy właściwie nie mają szans w konfrontacji z potrzebami tych dużych, i dla nich zostają skrawki. Pan podniósł to podczas posiedzeń Komitetu Regionów…
Tak, Lubelskie jest jednym z najbiedniejszych regionów. W Polsce jest ciągle najbiedniejszym. Teraz jest parę regionów biedniejszych w Rumunii, ale one mają trochę przyspieszone odrabianie zaległości. Boję się, że Lubelskie może być znowu najbiedniejsze, chyba że będzie poszerzona Unia. Nie wyobrażam sobie polityki regionalnej bez polityki spójności Unii Europejskiej, bo to rzeczywiście jest 60 procent budżetu marszałkowskiego. Problem jest jeszcze chyba głębszy, bo oprócz tego, że bogaci są coraz bardziej bogatsi w regionach, to jeszcze w całym regionie te dysproporcje się pogłębiają. Lubelskie jest chyba jedynym w Polsce regionem, gdzie większość jest mieszkańców wsi, a na obszary wiejskie, nawet z tej polityki spójności regionalnej w ubiegłym memorandum, trafiło raptem 17 procent środków. To też jeszcze należałoby poprawić, jeżeli ta polityka będzie przywrócona, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam. Wszyscy koledzy, obojętnie z jakiej części Europy, podkreślają, że bez polityki spójności ta Unia nie wiadomo czemu miałaby służyć. Ja wiem, że państwa, które później przystąpiły mają zupełnie inne potrzeby. Tutaj też nakłaniałem do tego, żeby się zastanowić, czy w ramach tej polityki regionalnej, która dzisiaj obowiązuje, przykładać jedną miarę do państw starej Unii i nowej. My jeszcze mamy podstawowe, elementarne potrzeby do załatwienia: 40 procent w obszarach wiejskich w Polsce tylko jest zagospodarowanych ścieków, połowa dróg jest do wybudowania. A cały czas słyszymy od urzędu marszałkowskiego, że tutaj wynegocjowali na turystykę, na różnego rodzaju rzeczy – któryś z kolegów to ładnie nazwał: „fiu bździu”, bo nie na te podstawowe rzeczy, które jeszcze ciągle są przed nami. Dlatego też warto byłoby w ramach polityki spójności dać większą szansę marszałkom i nie przykładać jednej miary do państw starej Unii, które wstąpiły później, albo te, które wstąpią. To byłaby sytuacja zupełnie inna. Więcej trochę swobody w ramach polityki regionalnej, ale być może nawet z podziałem na obszary wiejskie, szczególnie te wiejskie odległe, bo podmiejskie obszary mają się całkiem inaczej. W Polsce jest 1/3 gmin wiejskich, które żyją, można nawet powiedzieć, że lepiej niż miasta, 1/3 średniaków, a 1/3 tych ładnie nazywanych obszarów odległych. I tam już nie ma szans. Jeżeli nie chcemy za następnych 20-30 lat tworzyć programów zaludniania niektórych części Polski w różnych miejscach, to trzeba by było tę politykę spójności wzmocnić, a szczególnie do tych najsłabszych. Nie można ciągle mówić tylko o zrównoważonym rozwoju, a on jest ciągle fikcją. To jest pewien problem, gdzie każdy mówiąc o zrównoważonym rozwoju co innego rozumie. A chcielibyśmy, żeby nasz kraj w całości, w jakimś sensie, trochę miał bardziej równe szanse, bo jeżeli nie załatwimy tych elementarnych potrzeb, podstawowej infrastruktury komunalnej, to nie ma szans, żeby tam się pojawiała przedsiębiorczość, żeby ktoś tam chciał zainwestować, bo to jest kluczowa sprawa dla każdego: jeżeli nie będzie miał dobrej wody, odprowadzonych ścieków, porządnej drogi, to jak raz przyjedzie, więcej nigdy nie wróci.
CZYTAJ: „Ta służba uczy dużo cierpliwości”. Od 100 lat kobiety służą w policji
Nowo wybrana przewodnicząca Komitetu Regionów, która była wiceburmistrzem Budapesztu, zajmowała się m.in. kwestiami związanymi z „komunalką”, czyli m.in. ze ściekami, z wodą, dopływem wody. Mówiła także o tym podczas swojego wystąpienia, żebyśmy zwracali uwagę na to, jak ważna jest woda, że z jednej strony mamy susze, z drugiej – powodzie. Może spojrzy właśnie z perspektywy tych mniejszych miejscowości, nie rangi Budapesztu, nie rangi nawet mniejszych miejscowości na Węgrzech, na takie właśnie przypadki. Bo nie wierzę, że nawet na samych Węgrzech te wszystkie sprawy są rozwiązane. To przemyślenie na gorąco.
Otwartość pani przewodniczącej jest duża, tyle że z punktu widzenia dużego miasta to tak jak porównywać Warszawę i te gminy prowincjonalne. My nawet w ramach dyskusji w komisji wspólnej, w której byłem od początku rządów Jerzego Buzka do tej pory, ciągle nie mogliśmy się przebić, bo miasta były ważniejsze. Mam wrażenie, że teraz znowu są ważniejsze, bo nowa ustawa o dochodach dla Warszawy daje prawie 10 procent więcej dochodu, dla mojej gminy tylko 4. A przecież te koszty rosną. Potrzebna jest polityka spójności Unii Europejskiej, ale potrzebna jest też polityka spójności wewnątrz naszego kraju. Tutaj też trudno nam konkurować o te same pieniądze na przykład na drogi, bo program został przedłużony na trzy lata, z Lublinem na przykład dla gminy Terespol, a jest to w jednej puli – i miasta, i obszary wiejskie. Powinny być preferencje też dla tych, którzy zostali w tyle. Trzeba trochę badać, jaki jest poziom infrastruktury i wspierać tych, którzy zostają w tyle. Jeszcze jeden problem się pojawia: nowa ustawa o dochodach może sprawić, że wiele samorządów nie będzie miało nadwyżki operacyjnej, czyli nie będzie miało na wkład własny, nawet jeżeli pozyskają 85 procent. Już takie przypadki są. W turystyce w Lubelskiem alokacja wyniosła raptem tylko 30 procent, czyli nie ma chętnych sięgnięcia po pieniądze na tego typu działania. Fakt, że to nie jest działanie podstawowe, o którym mówiłem wcześniej, że dla nas ciągle jeszcze sprawa podstawowej infrastruktury jest kluczowa i żadna rada nie pozwoli, dopóki nie wybudujemy tych dróg, wody, kanalizacji, na inne mniej ważne działania z punktu widzenia mieszkańców.
CZYTAJ: Projekt stadionu żużlowego. Ratusz rozpoczął procedurę odstąpienia od umowy
JB/ opr. DySzcz
Fot. Mateusz Gieryga / wikipedia.org