Polacy i Ukraińcy wspólnie zajmują się renowacją pomników we Lwowie. Działa tam warsztat, w którym konserwatorzy odnawiają m.in. nagrobki z cmentarza Łyczakowskiego czy rzeźby z lwowskiego Starego Miasta.
– Działamy na rzecz wspólnego dziedzictwa – mówi członkini zespołu Natalia Jastrzębska. – To, co tutaj mamy ciekawego, to rzeźba chrztu Jezusa, która jest w tej chwili poddawana restauracji. To, co jest bardzo ciekawe, to że jest wykonana w dużej mierze z alabastru. Możemy w ten sposób bardzo blisko zobaczyć ten warsztat ówczesnych mistrzów, rzeźbiarzy. Możemy wręcz ręką dotknąć. To jest taki malutki kompleks rzeźb.
CZYTAJ: „Wyzwanie jest zawsze”. Pomagają ciężko rannym ukraińskim żołnierzom
– Teraz uzupełniam brakujący element – to scena chrztu – mówi Andrij Chomycz. – Pracuję nad rzeźbą Jezusa Chrystusa. W tym wypadku brakuje nogi. Ona została całkowicie odtworzona i ponownie przyklejona. Miejsca, gdzie brakowało elementów, uzupełniamy ręcznie. Zdaje się, że to rzeźba z XVI wieku. Naszym zadaniem jest, by całość zrobić spójną, dlatego w niektórych miejscach trzeba nowe elementy trochę „zepsuć”, czyli najpierw wykonuje się idealną rekonstrukcję, ale później trzeba ją trochę postarzeć, zmienić fakturę, bo inaczej będzie wyglądać jak obcy dodatek. Trzeba to dopracować, dostosować fakturę i tonację. Wtedy całość będzie wyglądać organicznie i naturalnie.
W warsztacie pracują wspólnie Ukraińcy i Polacy.
– I to właśnie jest jednym z celów napędzających naszą szefową, Anię Kudzię, która od lat pracuje we Lwowie i ma duże doświadczenie w pracy – mówi Natalia Jastrzębska. – Zawsze kładła nacisk na to, żeby przy pracy nad tym wspólnym dziedzictwem kulturowym była polsko-ukraińska ekipa, która teraz jest już super doświadczona i wysoko wykwalifikowana w restauracji kamienia.
CZYTAJ: Emocje podobne do tych sprzed 3 lat. W Lublinie uczczono rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie
– Odrestaurowaliśmy wiele pomników polskich działaczy na cmentarzu Łyczakowskim – mówi Adam Żorżewicz. – Na przykład zajmowaliśmy się renowacją pomnika doktora Henryka Mosinga, a teraz pracujemy nad pomnikiem Józefa Kalinowskiego. Bardzo fajnie się pracuje w tej ekipie, zwłaszcza ze względu na jej różnorodność narodowościową.
To, co jest ważne, to że w tym warsztacie dzieją się też rzeczy charytatywne.
– Tutaj swoją siedzibę ma też organizacja Ukraina Pomagamy i tutaj zajmujemy się składaniem przede wszystkim apteczek medycznych i w ogóle organizacją pomocy w zakresie medycyny taktycznej – mówi Natalia Jastrzębska. – Organizujemy też samochody, które potem przerabiamy na karetki – niektóre z nich nawet wywożą rannych. Dostosowujemy je do tych warunków i później zawozimy na front. Często słyszymy, że to nie jest nasza wojna, ale prawda jest taka, że to trochę też jest nasza wojna. Bez różnego wsparcia, nie tylko takich maleńkich organizacji jak my, ale też innych krajów, ta wojna już dawno wyglądałaby zupełnie inaczej. Możliwe, że nie rozmawiałybyśmy we Lwowie, a na pewno nie po ukraińsku i polsku. My sobie zdajemy doskonale sprawę z tego, że Rosjan nie da się tak po prostu zatrzymać i że Polska może być następna. I nie jest to bardzo abstrakcyjna myśl, tylko raczej realne zagrożenie.
Założycielką pracowni jest pochodząca z Zakopanego konserwator zabytków Anna Kudzia. Działalność naukową we Lwowie prowadzi od kilku lat. Od początku wojny prowadzi także działalność charytatywną, w ramach której przekazuje apteczki medyczne na front. Za swoją aktywność w Ukrainie została odznaczona polskim Złotych Krzyżem Zasługi.
CZYTAJ: „To straszne czasy”. Trzy lata rosyjskiej inwazji na Ukrainę
InYa/ opr. DySzcz
Fot. Ukraina Pomagamy FB