Czy sztukę da się całkowicie oddzielić od życia? Czemu miałoby to służyć? I czy Ad Reinhardt (1913-1967) naprawdę wierzył, że jest to możliwe? Jego geometryczne abstrakcje, które artysta przez lata poddawał systematycznej i rygorystycznej puryfikacji, ostatecznie redukując kształt oraz kolor do czarnego kwadratu o znormalizowanych wymiarach, wzbudzały tak wiele emocji, że w latach 60-tych dwudziestego wieku w galeriach amerykańskich i francuskich dochodziło nawet do fizycznych ataków na płótna artysty. A przecież jego czarne kwadraty, stanowiące cykl obrazów wyjątkowy w historii sztuki pod względem intencji, techniki wykonania i efektu, miały być pozbawione wszelkiej treści i wolne od jakiegokolwiek komentarza na jakikolwiek temat. Miały dostarczać wyłącznie wyrafinowanego, czystego przeżycia estetycznego, ostatecznego przeżycia „sztuki-jako-sztuki”, za którym nie kryje się już nic, czego możemy doświadczyć.
W zamierzeniu Reinhardta, czarne kwadraty były etycznym gestem powtarzanym w kontrze do komercjalizacji sztuki, jej uzależnienia od rynku, instytucji i klienta, jej banalizacji i instrumentalnego wykorzystywania dla celów politycznej i ideologicznej propagandy. Zjawiska te niepokojąco przybierały na sile za życia artysty, który niczym mantrę powtarzał, „Sztuka jest sztuką. Wszystko inne jest wszystkim innym”. Jednak by w pełni zrozumieć sztukę Reinhardta, trzeba przyjrzeć się również temu „wszystkiemu innemu” – nie tylko kontekstowi szkoły nowojorskiej, do której jest zaliczany, chociaż zupełnie nie wpisuje się w jej maczyzm, narcyzm i celebrytyzm, ale również jego aktywizmowi, wyrażającemu się udziałem w marszach i demonstracjach oraz podpisywaniem listów protestacyjnych (co nie uszło uwagi CIA) i działalności publicystyczno-dziennikarskiej (stworzył setki humorystyczno-komiksowych rysunków publikowanych w wydawnictwach określanych jako radykalne, lewicowe czy antysystemowe). Najciekawsza wszak jest jego niekonwencjonalna twórczość pisarska, zwłaszcza poetyckie manifesty, które często samym układem kaligrafowanych bloków tekstu bezpośrednio nawiązują do jego czarnych płócien, poprzez pozornie mechaniczne permutacje słów pozbawiając je na stałe przypisanych im znaczeń i wydobywając z nich subtelne odcienie sensów, uwidaczniających się tylko przy bardzo uważnym, uporczywym czytaniu, tak jak uważne i uporczywe wpatrywanie się w jego monochromatyczne kwadraty uwidacznia ich wewnętrzną strukturę: podział na dziewięć mniejszych figur w różnych odcieniach czerni. Wymóg koncentracji uwagi i jednoczesnego uwolnienia umysłu od uprzedzeń i oczekiwań sprawia, że pisarstwo malarza jest równie trudne w odbiorze co jego obrazy. Jego krytycznego odczytania podjęła się Edyta Frelik, której tekst o Reinhardtcie w 2013 roku wygrał konkurs na najlepszy esej o sztuce amerykańskiej powstały poza Stanami Zjednoczonymi.
Fot. Michał Winiarski