Rabusie plądrujący ziemię w poszukiwaniu zabytków to problem, z którym wciąż stykają się archeolodzy, nie tylko podczas prowadzonych wykopalisk. Takie nielegalne pozyskiwanie dawnych przedmiotów może bezpowrotnie zniszczyć stanowisko archeologiczne, które jest cenne dla badaczy historii.
Jak sytuacja pod tym względem wygląda w północnej części województwa?
Ślady po nielegalnych poszukiwaniach zabytków odnaleziono m.in. w Leśnej Podlaskiej, gdzie ponad trzy lata temu rozpoczęto archeologiczne wykopaliska.
– To jest problem, który funkcjonuje już od wielu lat, poszukiwacze skarbów – przyznaje archeolog Mieczysław Bienia z Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej. – Nie mówię o ludziach, którzy mają pasję, którzy chodzą, poszukują zabytków, bo oni wiedzą, jak postępować. Oni idą do konserwatora, przede wszystkim idą najpierw do właściciela pola. Uzyskują jego zgodę, później udają się do konserwatora, uzyskują zgodę na prowadzenie prac. Oczywiście pod warunkiem, że w tym miejscu nie znajduje się obiekt zabytkowy czy stanowisko archeologiczne, bo wtedy nie ma takiej możliwości. Jak zawsze, problemem jest pozyskanie papierka. Po co go pozyskiwać, jak można założyć lampkę na czoło i w nocy udać się na jakieś ładne miejsce, np. na stanowisku archeologicznym i powyciągać parę ciekawych rzeczy.
CZYTAJ: Zabytkowa wieża nie była jedyna. Archeologiczne sensacje w Stołpiu [ZDJĘCIA]
Informacje o osobach, które mogą poszukiwać nielegalnie zabytków, docierały do wójta gminy Wisznice Piotra Dragana.
– To są jakieś informacje niepotwierdzone absolutnie. Nawet mieliśmy informację, że ktoś znalazł „skarb”, cenną rzecz sprzed naszej ery. Zacząłem dopytywać osoby, które mają wykrywacze metali, czy jest to prawda. Do niczego nie doszedłem, ponieważ jest to bardzo zamknięta społeczność, która niewiele na ten temat mówi. Ale takie pogłoski gdzieś są – potwierdza wójt Piotr Dragan. – Przede wszystkim robią to w celach zarobkowych. Są też takie osoby, które skupują te przedmioty, sprzedają gdzieś dalej. Natomiast na pewno sprzedaż tych przedmiotów jest w tej chwili utrudniona.
– Znika nam ta podstawowa wiedza, jaką jest kontekst znalezienia obiektu – uważa Mieczysław Bienia. – Co z tego, że mamy jakieś ładne rzeczy, które nam ktoś podrzucił? Tak jak ostatnio to było chyba w Zachodniopomorskiem. Przepiękne rzeczy, ale bez kontekstu. Ten kontekst w tym momencie jest urwany. Dla nas istotne jest, że w momencie, kiedy ktoś coś takiego znajduje, żeby nam zgłosił. My wtedy zakładamy klasyczny wykop archeologiczny i wyjmujemy te zabytki. One nam datują jakieś obiekty. Co z tego, że my po paru latach wejdziemy w to miejsce? Będziemy wiedzieli, że np. stąd pochodzą ładne ozdoby, brązowe np. kultury łużyckiej, jak będą obiekty wyrabowane z tych ozdób. One już nie będą nam wiele mówiły.
CZYTAJ: Znamy wyniki tegorocznych badań archeologicznych w Chodliku
Jak powinniśmy się zachować, kiedy przypadkowo znajdziemy zabytek, np. ukryty w ziemi? Zapytaliśmy o to Pawła Zieniuka z bialskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie.
– W razie przypadkowego odnalezienia zabytku należy zgłosić ten fakt do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jeżeli jest to niemożliwe, do właściwego terenowo wójta gminy, burmistrza lub prezydenta miasta. Odnalezione zabytki należą do Skarbu Państwa. Osoby nielegalnie poszukujące zabytków najczęściej wyposażone są w wykrywacze metali, których cały asortyment jest dostępny w Internecie, różnych producentów i w różnych cenach. Posiadanie wykrywacza metali nie jest nielegalne. Nielegalne jest poszukiwanie zabytków bez zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków. Praktycznie wszystkie grodziska wczesnośredniowieczne na naszym terenie mają ślady penetracji. To samo dotyczy cmentarzy, kurhanów. Mają wkopy po poszukiwaczach. Czy to starsze czy to świeże. Te stanowiska są ciągle penetrowane przez rabusiów, bo tak ich trzeba określić – zaznacza Paweł Zieniuk.
CZYTAJ: Guziki z pola bitwy. Kolejne cenne odkrycie archeologów
W przypadku kiedy natrafimy na osobę, która z wykrywaczem metali np. przeczesuje pola bądź lasy, a nie ma na to zezwolenia, należy poinformować policję.
Za nielegalne poszukiwanie zabytków przy użyciu sprzętu elektronicznego lub technicznego grozi grzywna, kara ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2.
MaT / opr. PrzeG
Fot. pixabay.com