W ostatnich 40 latach straty finansowe w następstwie kataklizmów pogodowych w samych tylko krajach Unii wyniosły blisko 490 miliardów euro, z tego w Polsce 16 miliardów, wyliczyła Polska Izba Ubezpieczeń. W obliczu poważnych katastrof niezwłoczną pomoc z zasobów państw członkowskich uruchamia Centrum Koordynacji Reagowania Kryzysowego w Brukseli – serce Unijnego Mechanizmu Ochrony Ludności, ale dopiero, gdy zwrócą się o nią władze kraju lub agencja ONZ.
A na co dzień niezbędny jest wzrost gotowości na wypadek katastrof – usłyszał w Brukseli Jacek Bieniaszkiewicz od Polaka, będącego w hierarchii zarządzania kryzysowego w Unii zaraz za komisarzem.
Kataklizmy pogodowe – o tym w rozmowie z dyrektorem generalnym ECHO Komisji Europejskiej, czyli dyrekcji zajmującej się pomocą humanitarną i ochroną ludności, Maciejem Popowskim.
Kataklizmy pogodowe jak gdyby zaczynają przesuwać się ku północy. To nie tylko Hiszpania, do tej pory uważana za miejsce, gdzie źle dzieje się najwięcej pod tym względem, czy Grecja. Pożary w Szwecji świadczą o tym, że może to być już plaga paneuropejska. Na ile służby podlegające panu są w stanie pomagać lokalnym społecznościom w tym, żeby straty były jak najmniejsze, przede wszystkim w ludności? Bo domostwa można odbudować, a życia nie da się przywrócić.
– To prawda, że ten wzorzec się zmienia i ma to związek ze zmianami klimatu. Wspomniał pan o Szwecji. Inny dobry przykład, co prawda pozaeuropejski, ale kraj zdecydowanie na północy, to jest Kanada, gdzie co roku są ogromne pożary lasów. W Kanadzie wszystko jest większe, więc też skutki pożarów są zupełnie niesamowite. Popatrzmy na ilość i intensywność pożarów, gwałtownych opadów na przestrzeni ostatnich kilku lat. One się nasilają. Czasami ten sezon pożarowy zaczyna się trochę później, czasami wcześniej, ale skutki są przerażające. Możemy pomagać dwutorowo. Z jednej strony reagować, czyli prowadzić operacje ratunkowe. I takie prowadzimy, wykorzystując do tego europejski Mechanizm Ochrony Ludności. Czyli wysyłamy zespoły ratunkowe, strażaków, sprzęt tam, gdzie jest to potrzebne i zawsze na prośbę kraju, którego to dotyczy. Natomiast, co jest równie ważne, a na pewno mniej widoczne, to zapobieganie, żeby też mądrze inwestować w prewencję. To ma różne wymiary. Chodzi o regulację rzek, budowanie jazów, odpowiednie zalesianie, tak żeby ograniczać prawdopodobieństwo takich wydarzeń. One i tak będą następować, ale na pewno można zmniejszać ich skutki.
Mówi pan o zapobieganiu bardziej w kontekście infrastrukturalnym, technicznym. Natomiast jest też kwestia edukacji, wydaje mi się w dużej mierze odpowiedzialna za to, że w niektórych momentach (i tu się wcale nie dziwię) panikujemy, postępujemy irracjonalnie.
– Absolutnie tak. Oczywiście nie można nikogo zmusić do opuszczenia swojego domu. Ale często sami strażacy mówią o tym, że dochodzi do konfliktów, że ludzie po prostu nie chcą dać się ewakuować. Kwestia edukacji jest absolutnie kluczowa i nad tym chcemy pracować w najbliższej przyszłości. Były fiński prezydent Niinistö przedstawił taki raport na temat przygotowania Unii na wypadek wszelkiego rodzaju kryzysów – czy to katastrofy naturalne, konflikty, czy wojna. Jednym z wymiarów takiego przygotowania jest przygotowanie ludności, każdego obywatela. Są pewne dobre wzorce praktyki w krajach skandynawskich albo np. w Japonii, gdzie dzieci od wczesnych lat szkolnych są uczone zachowania się w przypadku trzęsienia ziemi. Myślę, że z tych wzorców warto skorzystać i zobaczyć, jak Unia Europejska tego typu działania czy programy będzie mogła wesprzeć.
Zastanawiam się, na ile obowiązujące kiedyś w szkołach przysposobienie obronne mogło by być zmodyfikowane, żeby móc pomagać państwu w takich sytuacjach. Państwo pomagacie lokalnym społecznościom, ale ktoś musi was jeszcze wesprzeć mentalnie.
– Czterdzieści lat temu nie przeszłoby mi to przez gardło, ale ma pan rację. Zawsze wspominałem to przysposobienie obronne jako jakąś traumę, bo byliśmy zmuszani przez system do przygotowywania się do walki z wrogiem klasowym. Ale te umiejętności, które mieliśmy nabierać, np. pierwsza pomoc czy sposoby zachowania się w przypadku ataku chemicznego, to samo w sobie jest bardzo przydatne. Chodzi o to, żeby to oczyścić z jakiejkolwiek ideologii i zwrócić uwagę na praktyczne aspekty, które mogą pomóc w chronieniu ludzkiego życia.
To może bardzo przyziemny przykład, ale chociażby kwestia odczytywania sygnałów dźwiękowych: warto wiedzieć, co powinniśmy zrobić, kiedy wyją syreny. Już nie mówię o tym, kiedy wyją np. syreny straży pożarnej. Jeżeli wyją trzy razy, to jadą do pożaru, a jeżeli inaczej, to być może zbierają się na innego rodzaju spotkanie.
– To prawda, to takie rzeczy podstawowe, ale mało znane. My jako Komisja Europejska nie będziemy nikomu narzucać procedury, ale możemy poszukiwać dobrych praktyk i starać się je propagować. Regularnie prowadzimy ćwiczenia z zakresu ochrony ludności. Organizujemy je z udziałem służb ratunkowych z różnych państw. Dobrze byłoby rzeczywiście dotrzeć do poziomu mieszkańców, obywateli przez samorządy, organizacje pozarządowe, szkoły. Nad tym będziemy pracować w najbliższych miesiącach.
Czego potrzeba? Pieniędzy?
– Pieniądze zawsze się przydają, ale trzeba być realistą. Budżet jest taki, jaki jest. Działania tego typu nie zawsze są drogie, tylko oczywiście trzeba je dobrze przygotować, dobrze skoordynować. Budżet do końca obecnej siedmiolatki się nie zmieni. Szefowie państw i rządów dokonali przeglądu, podjęli decyzję i do końca 2027 roku zmian się spodziewać nie należy. Trzeba też pamiętać o tym, że – zwłaszcza jeżeli chodzi o działania prewencyjne – można korzystać z różnych innych źródeł finansowania czy linii budżetowych, jak to nazywamy w naszym żargonie, chociażby z polityki spójności czy polityki regionalnej. Takie przykłady są. Niektóre kraje postanowiły wykorzystać przynajmniej część z tych pieniędzy na zakup sprzętu ratunkowego – helikopterów dla straży pożarnej albo samolotów do ewakuacji medycznej, które też są potrzebne. To oczywiście są inwestycje na lata. Ja uważam, że inwestycje w bezpieczeństwo zawsze się zwracają, zwłaszcza jeśli to najgorsze się nie wydarzy.
Nowo powołana (zakładamy, że zostanie powołana) komisarz, której pan będzie podlegał. Pańska dyrekcja generalna ma nowe pomysły na temat ochrony ludności?
– Pani komisarz Lahbib ma bardzo ambitny mandat. Ma przygotować założenia takiej unii gotowości kryzysowej, która w dużej mierze będzie opierać się na zaleceniach raportu pana prezydenta Niinistö. Taką propozycję będzie chciała przedstawić dość wcześnie, czyli na początku mandatu, kadencji nowej Komisji. Myślę, że to będzie marzec 2025 roku, czyli pierwsze miesiące polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.
Może uda się połączyć siły i zrealizować to, co pan jako fachowiec w tej branży od lat doskonale wie.
– Na to liczę. Przygotowania do prezydencji są już na końcowym etapie. Mamy znakomite relacje z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, z Państwową Strażą Pożarną, bo oni są naszym głównym partnerem we wszystkich przedsięwzięciach na poziomie europejskim. Myślę, że ten okres polskiej prezydencji – ponieważ to będą pierwsze miesiące nowej Komisji – to też okazja, żeby pokazać kilka nowych inicjatyw, ale też dążyć do uzgodnień na szczeblu europejskim, podjąć odpowiednie decyzje. Trzeba skupić się na bezpieczeństwie – i w tym wymiarze wojskowym, chociażby wspierania przemysłu obronnego w Europie, ale także w wymiarze cywilnym.
JB / opr. WM
Fot. commission.europa.eu