Wolverine: powrót do podstaw (wyd. Egmont) to zbiór komiksów z Rosomakiem z X-Men pochodzący z lat 1989-1990 i zawierający kilka perełek, których do tej pory brakowało na polskim rynku. To także przegląd naprawdę świetnie prosperujących artystów ówczesnej superbohaterskiej sceny komiksowej.
Specyfiką Epiców, czyli opasłych objętościowo zbiorczych wydań danego tytułu jest to, że łączą w sobie zarówno kolejne zeszyty konkretnej serii, jak i opublikowane w międzyczasie pojedyncze albumy z jej bohaterem. Dzięki temu w tym tomie doczekaliśmy się komiksu-legendy, czyli Przygody w dżungli, którą do scenariusza Waltera Simonsona narysował sam Mike Mignola. I choć graficznie ten album to wciąż perełka i jeden z lepszych utworów artysty sprzed epoki hellboyowej, to scenariusz nieco podgnił przez te lata. Podobnie jest z Łącznikiem Skorpiona, w którym rysuje kolejny słynny artysta – Howard Chaykin. Choć jego wysiłki co rusz próbuje zniweczyć kolorysta, to jednak czuć tu specyficzną kreskę tego twórcy.
Po dwóch one-shotach otwierających niemal 500-stronicową kolekcję przygód Rosomaka gładko wracamy na tory regularnej serii Wolverine’a, na łamach której szaleją – i to dosłownie – John Byrne i tuszujący go Klaus Janson. Janson znany jest głównie ze współpracy z Frankiem Millerem, którego pracom nadawał charakterystyczną wibrację. Tu jest to samo – grzeczny Byrne dzięki interwencji Jansona staje się bardziej dziki, zwierzęcy, zupełnie jak główny bohater serialu.
A John Byrne na okładkach poszczególnych zeszytów, składających się na ten tom, to już totalne mistrzostwo świata. Szkoda, że jego rysunek nie znalazł się na okładce zamiast tej efektownej grafiki Jima Lee. Szkoda też, że autorstwo jednego z pin-upów – tego autorstwa Todda McFarlane’a – zostało przypisane Klausowi Jansonowi. No i szkoda, że na końcu albumu nie ma zapowiedzi trzeciego tomu. Natomiast nie ma szkody, że ten album się pojawił, bo to kawał naprawdę porządnej oldschoolowej amerykańskiej superbohaterskiej klasyki.
DySzcz
Fot. materiał wydawcy