Są nowe ogniska wścieklizny na Lubelszczyźnie, dlatego będzie dodatkowa akcja szczepienia lisów. Szczepionka będzie między innymi zrzucana z samolotów nad lasami, polami czy łąkami.
CZYTAJ: Kolejne ogniska wścieklizny w Lubelskiem
W tym roku w województwie lubelskim stwierdzono już siedem ognisk wścieklizny.
– Stąd decyzja o dodatkowej akcji szczepienia lisów, głównych nosicieli tej choroby – mówi rzeczniczka Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie Monika Michałowska. – W porównaniu do ubiegłych lat to dużo. Mieliśmy jedno, dwa bądź w ogóle nie mieliśmy ognisk wścieklizny. W przeciągu ostatniego tygodnia zostały stwierdzone cztery ogniska wścieklizny w województwie lubelskim. Dotyczyły one dwóch lisów, jenota oraz kota. Zostały stwierdzone w powiecie tomaszowskim oraz hrubieszowskim. Głównym nosicielem w naszym kraju jest lis.
Setki tysięcy dawek szczepionki
Akcja szczepienia obejmie całe województwo lubelskie.
– Ponad 700 tysięcy dawek zostanie rozrzuconych – dodaje Monika Michałowska. – Część dawek zostanie rozłożona ręcznie przez pracowników inspekcji weterynaryjnej w tych miejscach, gdzie m.in. na podstawie sygnałów od mieszkańców mamy informacje, że wałęsają się lisy. Szczepionka to jest aluminiowy blister, który jest zatopiony w przynęcie, koloru przeważnie brązowego, wielkości około 3 cm. Kształt okrągły bądź kwadratowy.
Na obszarach objętych akcją obowiązują pewne zasady.
– Oczywiście wolno wchodzić do lasu i zbierać grzyby – uspokaja rzeczniczka Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii. – Apelujemy o to, aby w trakcie trwania akcji i przez około dwa tygodnie od jej zakończenia, psy były trzymane na uwięzi, koty oczywiście również. Apelujemy też o to, żeby tej szczepionki, jeżeli zostanie znaleziona przez człowieka, oczywiście nie dotykać. Lis po wyczuciu zapachu człowieka takiej szczepionki nie podejmie i ta dawka będzie po prostu zmarnowana.
CZYTAJ: Podejrzany o podwójne zabójstwo na wolności. Trwają poszukiwania
Dzikie zwierzę nie powinno być ufne
Monika Michałowska mówi, że chore na wściekliznę zwierzę zachowuje się nietypowo.
– Dla tej choroby charakterystyczne jest to, że u zwierzęcia występuje zmiana zachowania, co oznacza, że zwierzę dzikie, jak np. lis czy jenot, traci ten naturalny swój lęk przed człowiekiem czy przed zwierzętami domowymi. W przypadku tych ognisk, które ostatnio stwierdziliśmy w naszym regionie, rzeczywiście była taka sytuacja, gdzie lisy wchodziły do gospodarstwa zamieszkiwanego przez ludzi, gdzie były również obecne psy i lisy się tych zwierząt nie bały. Jeżeli spotkamy dzikie zwierzę, które jest miłe i chce się z nami zaprzyjaźnić to nie róbmy tego. Po prostu oddalmy się, nie zaczepiajmy tego zwierzęcia – zaleca rzeczniczka.
– Wścieklizna to bardzo niebezpieczna choroba – ostrzega dr Paweł Piotrowski, powiatowy lekarz weterynarii w Lublinie. – Jest ona chorobą śmiertelną. Atakuje centralny ośrodek nerwowy i prowadzi do śmierci, czy to człowieka czy zwierzęcia. Może zmylić np. okres wylęgania te choroby, bo ona może szybko się u niektórych gatunków objawić, a u niektórych nawet do około dwóch lat. Przenosi się głównie przez naruszenie jakichś powłok ciała, jak pogryzienia, podrapania, uszkodzenie nabłonka. Są rejony świata, w których ta choroba powoduje dziesiątki tysięcy zgonów. To jest głównie Azja, Afryka. Około 60 tysięcy osób umiera rocznie z powodu wścieklizny.
CZYTAJ: Premier Tusk: dziewięć ofiar śmiertelnych w związku z powodzią
Śmiertelne niebezpieczeństwo dla zwierząt
– Jest jedną z najstarszych i jedną z najbardziej niebezpiecznych, o ile nie najbardziej niebezpieczną chorobą odzwierzęcą – uważa Monika Michałowska. – Jest to choroba nieuleczalna, śmiertelna i od momentu wystąpienia objawów klinicznych nie ma żadnych szans na ratunek.
Akcja szczepienia lisów rozpocznie się 25 października i potrwa do końca miesiąca.
Wojewoda lubelski wydał rozporządzenie w sprawie zwalczania wścieklizny, w którym jako obszar zagrożony uznał większość powiatu tomaszowskiego i część gmin powiatów zamojskiego i hrubieszowskiego. Na tym terenie obowiązek zaszczepienia przeciwko wściekliźnie spoczywa nie tylko na właścicielach psów, ale także kotów. Za złamanie zakazu grozi 500 zł mandatu.
PaSe / opr. PrzeG
Fot. pexels.com