Listy, szkice, a nawet puszkę z drewnianymi, wyrzeźbionymi w obozie pieskami można oglądać na wystawie w lubelskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej. Ekspozycja upamiętnia 80. rocznicę deportacji żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego do łagrów NKWD – Borowicze i Swierdłowsk.
Prezentowane pamiątki pochodzą z prywatnych zbiorów rodzin ofiar.
– Borowicze to było miasto między Leningradem a Moskwą – mówi prezes Stowarzyszenia Środowisko Borowiczan-Sybiraków Leszek Czarnecki. – Tam Rosjanie urządzili w czasie wojny wielki obóz. Ten obóz miał być dla jeńców. Okazało się, że na początku Polakom też dawali tytuł “wojennoplenny”, czyli jeniec. Ale jaki to jeniec, skoro często porywano ludzi, którzy weszli przypadkiem do czyjegoś domu? Chociaż mogli być w ukrytej konspiracji, przecież nikt nie przyznawał się, że konspirował. Myślę, że około miliona osób uczestniczyło w jakiś sposób w konspiracji w Polsce.
– Tylko przez pamiątki, żywą historię, można dotrzeć do młodych ludzi – dodaje Czarnecki. – Trzeba podejść do młodego człowieka, stworzyć mu taką sytuację, że on to poczuje. Taki moment więzi. Poczuje, że to być może jego dziadek, być może ktoś.
CZYTAJ: Radio Lublin będzie współpracować z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim
Borowiczanie to żołnierze Polskiego Podziemia Niepodległościowego zsyłani do łagrów NKWD w Związku Sowieckim. Borowiczanie walczyli z okupantem niemieckim, ale po roku 1944 nie zaznali wolności. Trafiali do więzień UB bądź na zsyłkę. W sumie jesienią 1944 roku NKWD aresztowało i wywiozło do Borowicz i okolicznych obozów łącznie około 6 tysięcy polskich żołnierzy. Powróciło do domów około 3,5 tysiąca z nich.
Pamiątki można oglądać w siedzibie lubelskiego IPN przy ulicy Wodopojnej do listopada.
EwKa / opr. WM
Fot. Piotr Michalski