Nie od wypadku, a od hejtu w Internecie – to kolejna opcja ubezpieczenia uczniów w szkole. Dla wielu rodziców może to być przydatna oferta.
“Hejt jest we wszystkich szkołach”
– Kolega groził drugiemu koledze rozciętą butelką. Ten sam kolega przywiązał skakanką dziewczynkę do słupa – opowiada jeden z uczniów.
A tego typu zachowania często są przenoszone do Internetu.
– Wyśmiewanie ubioru, wyglądu, jak ktoś dostanie słabą ocenę. Zazwyczaj jest to po prostu obgadywanie znajomych między dwiema osobami w prywatnych rozmowach – mówi kolejny uczeń.
– Z hejtem jest tak, że jest we wszystkich szkołach. Nie można powiedzieć, że nie ma – przyznaje Mirosława Śliwińska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 10 w Pruszkowie. – Na pewno należy upatrywać tego też w tym, że rodzice zbyt wcześnie pozwalają dzieciom na dostęp do wszystkich mediów społecznościowych.
Jaką pomoc oferują ubezpieczyciele?
Na razie nie ma takiego mądrego, który z hejtem by się rozprawił. Okazję wyczuły tu firmy ubezpieczeniowe, które w ramach polisy dla uczniów zaczęły oferować ubezpieczenia od hejtu.
– Pomoc, jaką w takim przypadku oferują ubezpieczyciele, dotyczy m.in. pomocy prawnej – wyjaśnia Agnieszka Durska z Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Czyli np. pokrycia kosztów adwokata, radcy prawnego, biegłych czy postępowania sądowego, też przygotowania pism procesowych, które rodzice wykorzystują np., by wysłać do rodziców dziecka, które upublicznia negatywne treści o naszym dziecku.
CZYTAJ: Radni zdecydowali! Lubelskie żłobki będą darmowe
Można też liczyć na opłacenie psychologa, którego wsparcie jest kluczowe w takich sytuacjach.
– To jest też pomoc specjalistów IT, którzy podejmą działania zmierzające do usunięcia lub zatrzymania takich negatywnych lub bezprawnie udostępnionych informacji o dziecku w Internecie – dodaje Agnieszka Durska.
– Moje dziecko ma to w pakiecie ubezpieczeniowym. Myślę, że to ważne w dobie zagrożeń internetowych – mówi jedna z mam. – Jak to dzieci, bywają dla siebie bardzo złośliwe. To nie tylko hejt w Internecie, ale też w relacjach między dziećmi – dodaje kolejny rodzic.
O ubezpieczenie od hejtu trzeba zadbać samemu
Takie ubezpieczenie trzeba sobie zapewnić samemu. Szkoły, jeśli w ogóle umożliwiają zakup polisy, to jedynie w podstawowym zakresie.
– W naszej szkole nie zbieramy żadnych pieniędzy na ubezpieczenia. Jeżeli rodzic sam chce ubezpieczyć dodatkowo swoje dziecko, to uważam, że znajdzie na rynku taką firmę, jaką chce, i ubezpieczy – mówi Mirosława Śliwińska.
Mniej więcej połowa rodziców tak właśnie robi.
– Koszt takiego ubezpieczenia szkolnego – bo dzisiaj to nie tylko NNW – mieści się w kwocie 10, 15, czasami 20 zł miesięcznie. Już z bardzo wysoką sumą ubezpieczenia, bo nawet dochodzącą do 100 tys. zł – wskazuje Agnieszka Durska.
Niestety w praktyce tych, których hejt najczęściej dotyczy, czyli np. dzieci z biednych rodzin, nie stać na taki luksus.
– Myślę, że nie każdego może być stać, mimo że nie jest to aż tak duża kwota, i nie załatwi sprawy hejtu – uważa Mirosława Śliwińska.
– Wolałabym, żeby to szło jednak nie w kwestię zabezpieczenia się i myślenia o kolejnym ubezpieczeniu, tylko bardziej o edukacji, żeby uniknąć sytuacji, które mogą stworzyć zagrożenie hejtem – twierdzi jedna z mam.
– Sprawa hejtu to policja, sądy rodzinne, kuratorzy – instytucje, które powinny też wspomagać. Przykłady hejtu powinny być nagłaśniane. Powinno mówić się o tym, że to złe. Samymi ubezpieczeniami tego nie zwalczymy – dodaje Mirosława Śliwińska.
IAR / RL / opr. WM
Fot. pixabay.com