7 ofiar śmiertelnych oraz kilkadziesiąt osób rannych – to bilans nocnego bombardowania Lwowa. Rosja zaatakowała miasto, używając drony Shahed oraz hipersonicznych rakiet Kindżał.
– Operacja ratunkowa zakończyła się około godziny 13.00 – mówi mer miasta Lwów Andrij Sadowy. – 7 osób zostało zabitych przez ten atak rakietowy, przeprowadzony też z udziałem dronów. 3 ofiary to dzieci. Około 64 osoby otrzymało pomoc medyczną. Większa liczba jest teraz w szpitalu. 8 osób jest po operacji. Było atakowanych dużo budynków – 154, wśród nich szkoły i budynki mieszkalne. Musimy odbudować te budynki, które są w strefie zabytkowej, znajdującej się pod opieką UNESCO (Stare Miasto we Lwowie wraz z Wysokim Zamkiem i Podzamczem jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO – red.). To nie jest proste. Teraz nasze służby pracują, oczyszczają to wszystko.
– Obudził nas alarm – opowiada Anna Kudzia, koordynatorka akcji pomocowej „Ukraina – Pomagamy”. – W całej Ukrainie są dobre kanały, które informują na bieżąco o tym, co się dzieje. Zawsze monitorujemy sytuację. Była informacja, że lecą Shahedy. Za jakiś czas było słychać ich zestrzeliwanie. Dziesięć minut później były pierwsze bardzo głośne wybuchy. Były to rakiety Kindżał, które leciały do Lwowa tylko kilkanaście minut. Akurat mieszkam 3,5 kilometra od miejsca, w którym to się wydarzyło. Słychać było bardzo głośno. Kindżał niestety jest takim rodzajem broni, że jest go bardzo trudno zestrzelić. Już kilkanaście minut później czytałyśmy, że są ofiary, że są jeszcze ludzie pod gruzami.
CZYTAJ: W rosyjskim ataku na Lwów zginęło siedem osób, w tym troje dzieci [ZDJĘCIA, AKTUALIZACJA]
Internetem wstrząsnęła informacja o mężczyźnie, który w nocnym ataku stracił żonę i trójkę dzieci.
– Tak, to jest prawda – potwierdza mer Lwowa. – Jedna z jego córek, Jaryna, która miała 21 lat, pracowała u nas w biurze, jakie się zajmuje Młodzieżową Stolicą Europy. Bo w następnym roku Lwów przejmuje Młodzieżową Stolicę Europy. Akurat przygotowywała konferencję, która ma być u nas w sobotę. Ta rodzina jest bardzo znana, byli bardzo aktywni. To katastrofa. W Ukrainie mamy setki takich rodzin. Jutro (05.09), w dzień żałoby, będziemy wspominać też tę rodzinę.
Takie dni uświadamiają nam, że ta wojna trwa nie tylko na wschodzie Ukrainy, ale w całym kraju.
– Część osób z mojego zespołu konserwatorskiego, ludzie, którzy wiele lat ze mną pracują, bardzo zdolni rzeźbiarze, są dzisiaj na froncie i walczą – mówi Anna Kudzia. – Poza tym pracujemy na Cmentarzu Łyczakowskim i mamy codziennie po sąsiedzku po kilka pogrzebów. Bywają takie dni, że tych pogrzebów jest 3-4. Panuje taka atmosfera, że jak Rosjanie byli pod Kijowem, wszyscy wierzyli, że to może przyjść do nas. Kiedy zostali zatrzymani bardziej na wschodzie, nikt w to nie wierzy. Wiemy, że ta wojna będzie trwała jeszcze długo. Już raczej nikt nawet nie rozmawia o tym, że to się szybko skończy. My nie wiemy, w jakim kierunku to pójdzie. Jeśli świat nie będzie dalej pomagał, podtrzymywał Ukrainy, to na pewno nie będzie za ciekawie. Dlatego lepiej zdawać sobie sprawę z tego, że jest zagrożenie, które wcale nie zostało powstrzymane. My w Polsce też nie jesteśmy bezpieczni.
– Świat jest teraz w bardzo ciężkiej sytuacji – uważa Andrij Sadowy. – We Lwowie walczymy razem ze wszystkimi Ukraińcami za naszą i waszą wolność. Jest dyskusja, czy Polacy powinni dołączyć się do niszczenia rakiet, które Rosja wypuszcza na Ukrainę. Jestem przekonany, że cały świat demokratyczny musi walczyć razem. Rosja to jest państwo morderców, które atakuje Ukrainę i cały świat.
CZYTAJ: Ukraina: wzrasta liczba ofiar rosyjskiego ataku na Połtawę
Rosyjskie pociski trafiły w historyczną część miasta.
Na nocny atak rakietowy zareagował premier Polski Donald Tusk. Zadeklarował pomoc Ukrainie w odbudowie zabytkowych kamienic. Lwowskie stare miasto jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO od 1998 roku.
Czwartek (05.09) będzie we Lwowie dniem żałoby.
InYa / opr. PrzeG
Fot. PAP/EPA/NATIONAL POLICE OF UKRAINE/HANDOUT / PAP/EPA/MYKOLA TYS