W Lublinie doszło do tragicznego wypadku na przejeździe kolejowym przy ulicy Letniskowej. Samochód osobowy wjechał pod koła nadjeżdżającego pociągu. Kierowca zginął na miejscu. Przejazd jest wyposażony w sygnalizację świetlną i dźwiękową, a w trakcie zdarzenia urządzenia były sprawne. Sprawę bada policja i prokuratura. W tym samym czasie w Motyczu odbywała się kampania „Bezpieczny przejazd”, w której informowano kierowców o zasadach bezpieczeństwa podczas przekraczania przejazdów kolejowo-drogowych.
CZYTAJ: Wypadek na przejeździe kolejowym. Ruch wznowiony po jednym torze [ZDJĘCIA]
– W tym czasie, kiedy my tu prowadzimy kampanię, która – jak widać – jest bardzo potrzebna, na terenie Lublina, na linii 68 dzisiaj doszło do zdarzenia na przejeździe kategorii C, na linii między Lublinem Głównym a Lublinem Zemborzyce – mówi rzecznik Polskich Linii Kolejowych Anna Znajewska-Pawluk. – Przejazd jest wyposażony w sygnalizację świetlno-dźwiękową. Tam pod nadjeżdżający pociąg wjechał samochód osobowy.
– Kierujący samochodem marki Ford poruszał się od strony Krężnicy, natomiast lokomotywa jechała w kierunku Lublina – relacjonuje nadkomisarz Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Na chwilę obecną ustalamy, dlaczego kierujący nie zatrzymał się przed przejazdem i wjechał wprost pod jadącą lokomotywę. Siła uderzenia była na tyle duża, że auto zostało przesunięte o kilkaset metrów, niemal całkowicie zmiażdżone. Życia mężczyzny nie udało się uratować. Ustalamy jego tożsamość. Znamy dane właściciela auta, ale musimy wykonać szereg czynności, aby potwierdzić tożsamość kierującego.
CZYTAJ: Tragiczny wypadek na torach. Kierowca samochodu wjechał pod pociąg
– Apelujemy do wszystkich uczestników ruchu drogowego, kierujących, pieszych czy rowerzystów, żeby zachowali szczególną ostrożność, kiedy zbliżają się do przejazdu – mówi Mariusz Mazurkiewicz, inspektor w komendzie regionalnej Straży Ochrony Kolei w Lublinie. – Jeśli dojeżdżając do przejazdu zobaczymy pulsujące czerwone światło, już nie powinniśmy wjeżdżać. Pulsujące czerwone światło informuje nas, że będą się zamykały rogatki i ten czas, gdy jeszcze się nie zamkną jest tylko po to, żeby wszyscy uczestnicy ruchu drogowego opuścili ten przejazd. Nie trzeba już w tym czasie wjeżdżać. Najpierw zamykają się wjazdowe, czyli po tej stronie, z której jest ruch pojazdów, później zjazdowe rogatki.
– Jest jedna zasada: nie wjeżdżamy na przejazd, jeżeli nie mamy możliwości zjazdu – mówi Zygmunt Osiak, dyrektor główny Zakładu Linii Kolejowych w Lublinie. – Jeżeli już dojdzie do takiej sytuacji, że zostaniemy zamknięci między rogatkami, to nie czekamy, tylko pierwszą zasadą jest wyjście wszystkich osób z pojazdu i wyłamanie tzw. bezpiecznika drąga. Wtedy bezpiecznie opuszczamy przejazd. Jeżeli nie ma na to czasu, to jedziemy pojazdem, żeby ten bezpiecznik wyłamać – samochodem uderzamy o drąg z odpowiednią prędkością, żeby były jak najmniejsze szkody, i opuszczamy przejazd. Nie uciekamy z miejsca zdarzenia, tylko powinniśmy zadzwonić i zgłosić, że do takiego zdarzenia doszło. Na każdym przejeździe są żółte naklejki, umieszczone czy na krzyżu św. Andrzeja czy na pędach rogatkowych, na których jest podany numer przejazdu, numer alarmowy 112 i numer do służb technicznych.
Wypadek spowodował, że przez kilka godzin ruch pociągów na trasie był wstrzymany. Za sześć pociągów była wprowadzona komunikacja zastępcza. W tej chwili organizacja ruchu jest już przywracana, pociągi poruszają się po jednym torze, na drugiej nitce wciąż pracuje policja pod nadzorem prokuratora.
W województwie lubelskim w tym roku doszło do ośmiu podobnych zdarzeń, w których dwie osoby zostało ciężko ranne. Dzisiejsze zdarzenie to pierwszy wypadek śmiertelny w tym roku w regionie.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. Piotr Michalski/ lublin.policja.gov.pl