Budowę farmy wiatrowej pomiędzy Stężycą a miejscowością Brzeźce planuje firma JMP Flowers. To jeden z największych producentów kwiatów w Europie, który w ten sposób chce inwestować w odnawialne źródła energii. Inwestycja budzi jednak obawy lokalnej społeczności.
– Chodzi o postawienie sześciu wiatraków, a będzie to z korzyścią zarówno dla gminy jak i mieszkańców – przekonuje prezes firmy, Jarosław Ptaszek. – Myślimy o wybudowaniu farmy wiatrowej o mocy 30 MW. To jest duża moc. 10 procent tej energii będą mogli mieszkańcy gminy kupować, zgodnie z ustawą. Tego typu inwestycje w farmy wiatrowe i fotowoltaiczne na pewno zmniejszą cenę energii i mieszkańcy będą mniej płacić za prąd. Gmina powinna dostać w granicach 1,5 – 2 miliony złotych podatku rocznie od tych budowli.
CZYTAJ: Powieje i popada. Burzowo w regionie [DETEKTOR WYŁADOWAŃ, RADAR OPADÓW]
– Myślę, że najważniejszą sprawą do rozstrzygnięcia na etapie budowy tej farmy wiatrowej to są zapisy planu zagospodarowania – podkreśla Zbigniew Chlaściak, wójt gminy Stężyca. – Na dzień dzisiejszy takich terenów nie mamy. Natomiast będziemy ogłaszali przetarg na wybór wykonawcy do zmian w planie. Myślę, że planiści powinni wskazać tereny, które odpowiadałyby warunkom, jakie muszą być spełnione. To pierwsza przeszkoda. Druga, to że jesteśmy w pobliżu Wisły, tereny dość atrakcyjne turystycznie. Usytuowanie tutaj tych wiatraków musi być tak przemyślane, żeby nie wywołało niepotrzebnych kontrowersji czy nieporozumień wśród mieszkańców. Ja jestem jak najbardziej za budową farmy wiatrowej.
– Uważam, że te wiatraki, ze względu nawet na Naturę 2000, tutaj jest tych ptaków mnóstwo, nie będzie to właściwe. Nie sądzę, żeby wiatraki nam tu pomogły, jeżeli chodzi o spokój i ciszę. Z różnymi ludźmi rozmawiam, z sąsiadami i mówią, że nie chcieliby tych wiatraków. Słyszałam o tym, że wpłynął wniosek, żeby te grunty przy drodze przekształcać na działki budowlane. Ludzie mówią, że wcale by nie było błędem, żeby powstało osiedle. A czy będzie to atrakcja jeżeli powstanie elektrownia wiatrowa, czy te grunty nie stracą na wartości? Trudno mi powiedzieć. Mnie to nie przeszkadza. Ekologia. Na pewno bliska odległość jest szkodliwa, bo to szumy i tak dalej – komentują w zróżnicowany sposób mieszkańcy.
CZYTAJ: Kontrowersyjna inwestycja. Część mieszkańców nie chce farmy wiatrowej
– Najbliższy wiatrak będzie stał około kilometra od najdalej wysuniętych domów – zapewnia Jarosław Ptaszek. – Nie będzie tam zakłóceń. Hałas z tych wiatraków w odległości jednego kilometra jest porównywalny do szumu tła w cichej wiejskiej ulicy. Mieszkańcy mają wiele obiekcji, np. rzucanie lodem przez wiatraki. Wiemy o tym, że w nowoczesnych wiatrakach są wtopione w śmigła przewody elektryczne, stalowe, które podgrzewają śmigło i lód się nie tworzy. Mówią też, że mogą te wiatraki zabijać ptaki. Chce powiedzieć, że żeby dostać pozwolenie na budowę na taką inwestycję ekolodzy, w tym ornitolodzy, muszą przez rok robić badania w terenie. Jeżeli ekolodzy stwierdzą, że jest więcej ptaków czy są jakieś ptaki chronione, to wtedy na wiatraku instaluje się radar, który emituje ultradźwięki, które są niesłyszalne dla człowieka i dla zwierząt, a ptaki zmieniają tor lotu.
CZYTAJ: Ruszył proces urzędników nadzoru za wiatraki pod Parczewem
– Pytanie czy odejdziemy od konwencjonalnych paliw raczej należy rozpatrywać w kontekście nie „czy”, ale „kiedy” – uważa Mariusz Matyka, dyrektor Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach. – Jednym z takich rozwiązań m.in. są farmy fotowoltaiczne, farmy wiatrowe. Oczywiście mamy odpowiednie regulacje prawne, które muszą i powinny być przestrzegane. Pewnie też na jakiejś zasadzie dialogu społecznego powinny być lokowane. Ale z punktu widzenia lokalnych społeczności czy interesu kraju, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, to rozwijanie odnawialnych źródeł energii jest jak najbardziej uzasadnione. Na obszarach wiejskich oprócz farm wiatrowych, farm fotowoltaicznych również biogazownie czy lokalne ciepłownie, wykorzystujące biomasę to są te rozwiązania, które w wielu krajach są już na dużo szerszą skalę wdrożone niż w Polsce. My jesteśmy na początkowym etapie, ale to jest proces, który moim zdaniem jest nieunikniony.
Dodajmy, że inwestycja jest na wstępnym etapie. Trwają rozmowy z właścicielami działek na temat wykupu nieruchomości. Planowane są także spotkania konsultacyjne z mieszkańcami.
ŁuG / opr. PrzeG
Fot. archiwum RL