Erik Svetoft zaprasza do konferencyjnego Spa (wyd. timof comics), które znajduje się gdzieś w jego głowie i oferuje surrealistyczne przeżycia. Już sama okładka dzieła szwedzkiego artysty zapowiada niezły kwas, bo można ją rozpatrywać jako realistyczną parodię tych okładek Thorgala, gdzie w tle pojawiała się wielka twarz jakiejś postaci. Tutaj ta twarz nie stanowi tła, tylko naprawdę pojawia się na drugim planie i, tonąc w szkarłacie, jest obietnicą koszmarnych zdarzeń.
Wnętrze tego komiksu, choć nasycone mrokiem w stu procentach, nie jest jednak rasowym horrorem. To raczej taki Hotel Zacisze przeniesiony do kurortu spa, ale bez tak dużego ładunku humorystycznego. Satyra na branżę wellness, ale opowiedziana trochę jak Króliki Davida Lyncha. Wszyscy bohaterowie tego ekscentrycznego albumu to albo pracownicy, albo odwiedzający kurort. Jeden się zgubił, innym trzeba się zająć wyjątkowo – bo jest VIP-em; tamci sprzątają czarne plamy, jeszcze inni odprawiają kontrolę w zakładzie, a jaśnie dyrektor ma swoje przygody i są one bardzo niecodzienne w tych pozorach codzienności.
CZYTAJ: Siła czerni i bieli. Intensywna podróż przez tetralogię Bardo
Wielokrotnie bohaterowie spoglądają na nas, Czytelników, gapią się wprost w obiektyw – czasem jest to puste spojrzenie, czasem spojrzenie ratunkowe, jeszcze innym razem – look Jima Halperta z Biura. Jeśli więc ktoś chciał kiedykolwiek spotkać się z takim spojrzeniem – trafił do odpowiedniego spa.
Podróże po zakładzie często skręcają fabularnie w niespodziewane rejony – sądzę, że może to być sprawa ciekawości rysowniczej Svetofta, który pięknie wyciąga grozę i mrok na naprawdę imponujących kadrach i robi sobie takie wycieczki, bo po prostu lubi rysować. Dużo jest tu plansz niemych bądź obrazków na całą stronę czy nawet dwie, które świetnie działają na oczy.
Graficznie jest to pierwsza klasa i album do wielokrotnego oglądania. Natomiast ogólnie jest to znakomicie pokręcona rzecz, raczej nie dla zwolenników oklepanych fabuł z taśmy produkcyjnej. Wielbiciele komiksów poszukujących, mających drugie, albo i trzecie dno oraz przestrzeń otwartą na interpretacje będą zadowoleni.
DySzcz
Fot. materiał wydawcy