Iga Świątek wygrała wielkoszlemowy turniej tenisowy French Open na ziemnych kortach w Paryżu. W finale liderka światowego rankingu pokonała Włoszkę polskiego pochodzenia Jasmine Paolini 6:2, 6:1.
Najlepsza polska tenisistka odniosła piąte zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym w karierze. Po raz czwarty, a trzeci z rzędu, okazała się najlepsza na kortach im. Rolanda Garrosa w stolicy Francji.
23-letnia Świątek dogoniła w klasyfikacji wszech czasów takie tenisowe sławy, jak Szwajcarka Martina Hingis oraz Rosjanka Maria Szarapowa, które również w singlu pięciokrotnie zwyciężyły w imprezach Wielkiego Szlema.
Rekordzistką pozostaje Australijka Margaret Court, która w latach 1960-73 wywalczyła 24 tytuły. O jeden mniej ma Amerykanka Serena Williams.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że emocje w tegorocznym French Open w dużym stopniu skończyły się już na ćwierćfinałach, kiedy odpadły Białorusinka Aryna Sabalenka i reprezentująca Kazachstan Jelena Rybakina. To one w ostatnim czasie potrafiły nawiązać walkę ze Świątek.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego moment słabości miała w drugiej rundzie, gdy dopiero po prawie trzech godzinach i obronieniu piłki meczowej wygrała z byłą liderką rankingu Naomi Osaką.
Natomiast po tym, jak Polka w zaledwie 40 minut zdemolowała w 1/8 finału Rosjankę Anastazję Potapową 6:0, 6:0, kolejne rywalki mówiły jedynie, że będą starały się cieszyć meczem ze Świątek.
Poważnie zagrozić 23-latce nie potrafiła w półfinale nawet Amerykanka Coco Gauff, która od poniedziałku będzie wiceliderką listy WTA.
Przed finałem nikt więc nie dawał Paolini szans. 28-letnia Włoszka, w której dzięki babci i matce płynie też polska krew, nigdy przed tym sezonem nie przebrnęła w Wielkim Szlemie drugiej rundy.
Finał zaczął się jednak trochę niespodziewanie. Paolini przełamała Świątek i prowadziła 2:1. Polka w trzech pierwszych gemach popełniła aż siedem niewymuszonych błędów.
Od tego momentu nastąpił koncert gry Świątek. Natychmiast odrobiła przełamanie i to nie tracąc punktu. Do końca seta popełniła jeszcze tylko jeden niewymuszony błąd. Łącznie wygrała aż 10 gemów z rzędu. Na trybunach zapanowała wręcz nieco senna atmosfera. Przy stanie 4:0 w drugim secie ktoś krzyknął „Iga na prezydenta”.
Kibice gromko oklaskiwali Paolini po każdej wygranej piłce. Starała się grać nieco odważniej, ale nie przynosiło to efektu. Włoszka zdołała jeszcze wygrać gema na 1:5, jednak chwilę później było po wszystkim.
Po 68 minutach Świątek z radości upadła na moment na kolana. Pogratulowała rywalce, odrzuciła rakietę i tradycyjnie pobiegła na trybuny. Przytuliła się z tatą i podziękowała sztabowi.
– Kocham to miejsce. Co roku czekam, żeby tu wrócić. W drugiej rundzie praktycznie byłam poza turniejem, więc dziękuję wszystkim za to, że zostaliście ze mną do końca, kibicowaliście mi. Dziękuję i do zobaczenia za rok – powiedziała Świątek po odebraniu trofeum.
– Naprawdę cieszę się, że dziś tu zagrałam. Gratuluję ci Iga, zagrać z tobą na tym korcie, to chyba największe wyzwanie, jakie obecnie jest w naszym sporcie. Po tych dwóch tygodniach tutaj jestem z siebie dumna – powiedziała zawsze uśmiechnięta Paolini.
Emocji może wielkich nie było, ale radości za to mnóstwo.
Paolini pozostał jeszcze w niedzielę finał debla. Razem z Sarą Errani zagrają z Gauff i Czeszką Kateriną Siniakovą.
W sięgającej 1968 roku erze open tenisa, gdy dopuszczono do startów zarówno amatorów, jak i zawodowców, 23-letnia Polka jest dopiero trzecią tenisistką, która zwyciężyła w Paryżu trzy razy z rzędu. W latach 1990-92 dokonała tego pochodząca z byłej Jugosławii Monica Seles, a Belgijka Justine Henin taką serię odnotowała między 2005 a 2007 rokiem.
W poniedziałkowym notowaniu rankingu Świątek umocni się na prowadzeniu. Paolini awansuje na najwyższą w karierze siódmą pozycję.
Dzięki 2,4 mln euro premii za wygraną w Paryżu Polka zostanie dziewiątą w historii tenisistką, która z oficjalnych nagród uzbierała ponad 30 mln dolarów.
RL / PAP / IAR / opr. ToMa
Fot. PAP/EPA/YOAN VALAT