Nie żyją trzy łosie – samica i młode, które widziane były w weekend majowy na ulicach Białej Podlaskiej. Zwierzęta śmiertelnie poraniły się przeskakując przez ogrodzenia.
Zgłoszenie o trzech łosiach, które widziane były na ulicy Łomaskiej otrzymaliśmy w niedzielę ok. godziny 5.00 – mówi komendant Straży Miejskiej w Białej Podlaskiej Henryk Nędziak: – Po przyjeździe na miejsce patrol stwierdził, że jeden z młodych przeskakując przez ogrodzenie niestety powiesił się na nim i już w tym momencie, kiedy patrol był, nie dawał nawet znaków życia. Pozostałych dwóch tam nie było. W ciągu dnia, ok. godziny 11.00 była informacja o tej dorosłej łoszy, ich matce, która też przeskakując zraniła się w brzuch tak, że padła na posesji u jednego z mieszkańców na ul. Kościelnej. W dniu 6 maja o godzinie 4.25 do dyżurnego było zgłoszenie, że jeden z młodych, ten trzeci, ostatni, przeskakując gdzieś, prawdopodobniej na ul. Winiarskiej przez ogrodzenie, przeskakiwał tak nieszczęśliwie, że zranił się tak mocno i części jego ciała zostały na płocie. Odbiegł jeszcze ok. 40 metrów i też padł.
CZYTAJ: Zderzenie z łosiem w powiecie łukowskim. Policja apeluje o ostrożność
Czy był wzywany lekarz weterynarii, aby ulżyć zwierzętom w cierpieniu? – Była konsultacja z lekarzem, był z nim kontakt, ale on już nie miałby co tam robić, ponieważ te zwierzęta tak mocno się poraniły, że bardzo szybko padły – mówi Henryk Nędziak.
Lekarz weterynarii, który ma podpisaną umowę z miastem, jak sam mówi, nie mógł dotrzeć na miejsce zdarzenia: – Miałem trzydniowy wyjazd. Chciałem koniecznie na zastępstwo znaleźć innego kolegę. Ciężko znaleźć kogoś o 5.30 rano, jeżeli są dni wolne.
– Moim zdaniem, cierpiały – mówi inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce Aneta Moroz. – Powinna być moim zdaniem udzielona pomoc. Nawet gdyby się ich nie uratowało, to chodziło o skrócenie ich cierpienia.
– Matka zaprowadziła, a one szły za nią – mówi Artur Soszyński z Nadleśnictwa Chotyłów. – Łoś jest ciekawski, mało bojaźliwy. On się mało czego boi – samochodów czy ludzi raczej się nie boi.
CZYTAJ: Kobieta straciła 10 tys. zł. Chciała sprzedać regał
Rzecznika bialskiej policji Barbara Salczyńska-Pyrchla przestrzega kierowców przed nagłym wtargnięciem dzikiej zwierzyny na drogi. W niedzielę ok. godziny 22.00 na drogę wojewódzką w miejscowości Błonie wtargnął dzik. Na szczęście skończyło się tylko na uszkodzeniu samochodu: – Zadbajmy o bezpieczeństwo na drodze, zwłaszcza wtedy, kiedy zbliżamy się do terenów leśnych czy odsłoniętych pól – mówi Barbara Salczyńska-Pyrchla. – Należy bacznie obserwować pobocza drogi. W tych miejscach kierowca może nie mieć wystarczająco dużo czasu, aby bezpiecznie zahamować i ominąć zwierzę, które nagle pojawi się na drodze. Należy zwracać uwagę na znaki i poruszać się z prędkością, która pozwoli na bezpieczną reakcję w przypadku pojawienia się na drodze zagrożenia.
– Jeżeli chodzi o zwierzynę dziką poza miastami, poza terenami zabudowanymi, to, że one bywają w okolicach dróg, jest spowodowane ich naturalną aktywnością dobową, poszukiwaniem pokarmu – mówi Artur Soszyński.
CZYTAJ: Przeszkadzał mu hałas pod blokiem, więc… strzelał z wiatrówki do bawiących się dzieci
– Kolizja samochodu ze zwierzyną niesie zawsze jakieś zagrożenie dla zdrowia czy życia – mówi Artur Soszyński. – Jeśli chodzi o łosia, on jest bardzo wysoki, ma długie, chude nogi, a na ich końcu ma 400 kilogramowy korpus. Bardzo często zdarza się, że samochód uderzając łosia w badyle, czyli w te nogi, podcina je, i ten łoś się wali całą masą ciała na maskę i na przednią szybę.
W 2023 roku w Polsce doszło do 174 wypadków i ponad 26 tysięcy kolizji z udziałem zwierzyny. W tych zdarzeniach zginęło 8 osób.
Osoby, które potrąciły zwierzęta mają obowiązek zawiadomić odpowiednie służby. Za nieudzielenie pomocy zwierzętom zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt grozi areszt od 5 do 30 dni lub grzywna do 5 tys. złotych.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com