Za miesiąc Holandia jaki pierwszy kraj w Unii rozpocznie wybory do Parlamentu Europejskiego. Polacy będą głosować 9 czerwca. Im bliżej wyborów, tym większa aktywność rosyjskich ośrodków dezinformacji. Zniechęcają do unijnych wartości, powielając ekstremalne poglądy, wzbudzając nieufność do polityków i demokratycznych instytucji, fałszują rzeczywistość posiłkując się sztucznej inteligencji.
Adresatami są obywatele Unii, ale i krajów aspirujących do demokratycznej wspólnoty, jak ostatnio Gruzji. Podczas ostatniej sesji w Strasburgu, Jacek Bieniaszkiewicz rozmawiał z Anną Fotygą, od lat członkinią Podkomisji Bezpieczeństwa i Obrony PE, współautorką rezolucji dotyczącej rosyjskiej ingerencji w Parlamencie i w nadchodzące wybory europejskie oraz wpływu na Unię Europejską.
CZYTAJ: Janusz Lewandowski: Polska jest z powrotem w centrum decyzyjnym Europy
Anna Fotyga to negocjatorka naszego wejścia do UE, obecnie europosłanka z ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W trakcie kampanii wyborczej do europarlamentu będziemy doświadczali w różny sposób propagandy rosyjskiej. Na ile może ona wpłynąć na przebieg kampanii i wyborów.
– Przykładem jest Gruzja, która dzisiaj też była i będzie jeszcze przedmiotem debat – mówi Anna Fotyga. – Za chwilę zresztą będę biegła, żeby wystąpić w sprawie Gruzji, gdzie jednak ta propaganda bardzo oddziałuje i gdzie władza, powiedziałabym, usypia społeczeństwo straszeniem wojną. To jest specjalna narracja stosowana też wobec proeuropejskiego społeczeństwa, że tak są przedstawiane działania wolnego świata i sprzeciw wobec agresji na Ukrainę, więc tego typu szeroko propagowane narracje mają swój wpływ. Oczywiście będą też próby takiego indywidualnego zaburzania, bo od wieków czy to carska Rosja, czy Związek Sowiecki, czy Federacja Rosyjska, Rosja miała obyczaj takiego ingerowania, że jednych polityków bardziej promowała, innych starała się dyskredytować. Ja należę raczej do tych drugich, ale jakoś mi się udaje przekonywać wyborców, chociaż z trudem.
CZYTAJ: Beata Szydło: W Unii Europejskiej są rzeczy, które trzeba poprawić
Na ile sądzi pani, że ta propaganda, próby – nazwijmy to może zbyt mocnym słowem – destabilizacji wyborów do PE będą podlegały też wpływom rosyjskim w naszym kraju?
– Sądzę, że mniej niż gdziekolwiek – mówi Anna Fotyga. – Jednak to polskie DNA, myślę, że można wiele osób oszukać, że może jakaś naiwność czasami występować. Polska historia jednak pokazuje, że jak przychodzi co do czego, to Polacy jednak bardzo porządnie odbierają wszystkie sygnały. Moim zdaniem najlepszym dowodem była spontaniczna reakcja Polaków przyjmujących Ukraińców. Z jednej strony to była empatia, nasza cecha narodowa, ale z drugiej strony również to była ta świadomość, że ucierpieli od tego, co przez wieki Polacy też odczuwali. Myślę, że to też był pewien czynnik, który motywował Polaków.
CZYTAJ: Róża Thun: Jesteśmy szalenie ważną częścią polityki światowej
Pytanie może naiwne, ale czy przeciętny Polak jest w stanie odróżnić to, co jest propagandą rosyjską przeciwko Unii od faktów, czasami niewygodnych dla nas i zwykłego obywatela.
– To jest trudny temat, dlatego że łatwiej jest mówić operując – i ja zresztą staram się to tak przedstawiać – operując pojęciem kolektywnego Zachodu, niż tylko Unii Europejskiej – mówi Anna Fotyga. – Oczywiście instytucje Zachodu też przechodzą bardzo różne etapy swojego rozwoju i też ta wojna czy różnego typu konflikty oddziałują. Zachód znajduje się w trudnym, żeby nie powiedzieć zwrotnym momencie swojego rozwoju. Jest wiele procesów, które mogą się nie podobać wielu osobom, ale nie ma wątpliwości, że razem ze swoimi wadami jest to nasz Zachód. To tu jesteśmy od ponad 1000 lat i trzeba to zmieniać, więc sądzę, że jednak taki zdrowy rozsądek przeważa pod tym względem i ludzie zdają sobie sprawę, że też bywają poddawani, odróżniają realną debatę – to znaczy mówienie o tym, co trzeba zmieniać – od wrogiej propagandy, która za wszelką cenę próbuje te instytucje świata zachodniego zdestabilizować. Proszę pamiętać, że biorąc pod uwagę moje korzenie solidarnościowe i to, że ja dość dokładnie wiem, co znaczy walczyć o demokrację i czym jest demokracja, to muszę powiedzieć, że obserwowanie generalnie świata właśnie tego mojego Zachodu w sytuacji, w której toczą się wojny i tak wiele kryzysów, jest trudnym doświadczeniem w tym sensie, że boję się, żebyśmy nie stracili tego drogowskazu, którym się kierowaliśmy. Nie mówię teraz o Polsce. Mówię o całym kolektywnym Zachodzie. Bardzo bym nie chciała – i w tym sensie cały czas myślę, co można by było zrobić, żeby temu jednak zapobiec i nas ochronić.
CZYTAJ: Bogusław Liberadzki: Minusów członkostwa Polski w Unii Europejskiej praktycznie nie ma
JB/ opr. DySzcz
Fot. nadesłane