Eksperci spotkali się w Lublinie, by rozmawiać o bezpieczeństwie Europy w kontekście wojny Rosji z Ukrainą. Jako największe wyzwania wymieniają walkę z trwającą w Europie wojną hybrydową oraz budowanie obronności poszczególnych krajów NATO. Wszyscy twierdzą, że ten rok będzie kluczowy, jeśli chodzi o działania na froncie w Ukrainie, i zadecyduje o dalszych losach wojny.
Pomoc z Zachodu ma nadrzędne znaczenie
– Bez broni Zachodu Ukraina nie jest w stanie efektywnie się bronić, co było widać w ostatnim czasie, kiedy pomoc Zachodu była opóźniona – uważa zastępca dyrektora do spraw badawczo-analitycznych Instytutu Europy Środkowej w Lublinie, prof. Tomasz Stępniewski. – Ten rok może być kluczowy ze względu na to, że Rosja liczy, że do wyborów w Stanach Zjednoczonych ma możliwość przełamania linii frontu albo też rozstrzygnięć na swoją korzyść. Linia frontu jest bardzo długa. To powoduje, że zarówno strona rosyjska, jak i ukraińska boryka się z szeregiem wyzwań. Nie jest tak, że da się w sposób bardzo szybki podbić Ukrainę. Jeżeli uda się przełamać tę linię frontu na jakimś odcinku, to nie oznacza, że w innym miejscu będzie tak samo.
CZYTAJ: Premier: plan budowy żelaznej kopuły nad Polską i Europą posunął się o krok do przodu
Jak wskazuje prof. Marek Pietraś, dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych UMCS, dostawy sprzętu i broni dają szansę na zmianę układu sił.
– Prawdopodobnie już w czerwcu jest możliwe, by ukraińscy piloci mieli do dyspozycji F-16. To wraz z dostarczanym w tej chwili zwiększonym uzbrojeniem, zwłaszcza jeżeli chodzi o liczbę pocisków artyleryjskich, w powiązaniu z nową jakością broni rakietowej dalszego zasięgu – to wszystko daje szansę na zmianę układu sił i pozwoli armii Ukrainy nie tylko skuteczniej się bronić (niestety od wielu miesięcy jest w defensywie, oddając terytoria), ale być może pozwoli przejść do ataku – mówi prof. Pietraś.
Wojna informacyjna z Rosją trwa od lat
Jesteśmy już w stanie wojny informacyjnej, cybernetycznej i narracyjnej z Rosją.
– Można powiedzieć, że trwa ona tak gdzieś od 2007 roku, kiedy Putin pierwszy raz na konferencji monachijskiej zdefiniował, o co będzie walczyć, czyli o odtworzenie sił Związku Radzieckiego i odzyskanie terytoriów postsowieckich – zaznacza dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, adiunkt Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. – W Ukrainie widać, że bardzo konsekwentnie to realizuje. Nie łudźmy się, że my jesteśmy poza wojną. U nas tylko nie ma wojny konwencjonalnej. Jeśli tak na to spojrzeć, możemy spodziewać się wszystkiego – ataków cybernetycznych (zresztą one cały czas są, Polska jest jednym z najbardziej atakowanych krajów w Europie), możemy spodziewać się prowokacji, podżegania i wpuszczania w naszą strefę mediów społecznościowych mnóstwa różnych poglądów, sformułowań, stwierdzeń, które będą nas dzielić, wywoływać agresję. Rosja w sposób niezwykle zorganizowany, przygotowany, strategiczny, angażując spore pieniądze (to ok. 350 mln dolarów rocznie), robi takie właśnie akcje. To mogą być protesty uliczne. To, co dzieje się np. wokół Zielonego Ładu – można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że to jest inspirowane.
Infografika PAP: Maciej Zieliński
CZYTAJ: Donald Tusk: zainwestujemy 10 mld zł w bezpieczeństwo wschodniej granicy [WIDEO]
Destabilizacja państw europejskich służy interesom Rosji.
– Pożary także w Polsce, zamach na premiera Słowacji Fico czy zamieszki w Gruzji – to wszystko pokazuje, że rosyjskie służby są zaangażowane – podkreśla prof. Tomasz Stępniewski. – Celem jest zdestabilizowanie sytuacji wewnętrznej. Im bardziej napięta sytuacja wewnętrzna w państwach Europy Środkowej czy też na Kaukazie, tym lepiej dla interesów Rosji.
– Zachód zaangażował nie tylko całą swoją potęgę we wspieranie Ukrainy, ale także powagę – zauważa dr Małgorzata Bonikowska. – Nie może sobie pozwolić na to, żeby Ukraina przegrała tę wojnę. Natomiast nie oznacza to, że Ukraina tę wojnę wygra. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że Rosja będzie zbyt słaba, żeby pójść naprzód, a Ukraina też nie będzie wystarczająco silna, m.in. dlatego że NATO nie angażuje się bezpośrednio, tylko pomaga – więc nie będzie w stanie podbić tych terytoriów. Prędzej czy później zaczną się pewnie jakieś rozmowy.
Europa musi przygotować się na dalszą agresję Rosji
Jak przewiduje prof. Tomasz Stępniewski, działania hybrydowe będą się intensyfikowały.
– Im słabiej Rosja będzie sobie radziła na froncie, tym będziemy mieli do czynienia z większymi działaniami hybrydowymi. To jest cel numer jeden, żeby osłabiać spójność Zachodu na rzecz pomagania Ukrainie – mówi naukowiec.
Eksperci wskazują na potrzebę przygotowania się do dalszej agresji rosyjskiej.
– Musimy być przygotowani. Nie możemy wykluczyć dalszych agresywnych działań Rosji – zaznacza dr Małgorzata Bonikowska. – Jeżeli nastąpią, będą w pierwszej kolejności nakierowane na kraje, które nie są w NATO. Kraje NATO są lepiej zabezpieczone. Wyzwaniem dla NATO jest natomiast fakt, że jest to sojusz państw. Chodzi więc tutaj o wolę polityczną i szybkość działania. Dlatego słusznym jest, że kraje wschodniej flanki, czyli m.in. Polska, ale także kraje bałtyckie, budują własne zdolności bojowe. Bardzo słusznie, że Polska się zbroi i wydaje więcej na obronę. Podobnie robią wszystkie kraje wschodniej flanki. Natomiast i tak, i tak żaden z tych krajów pojedynczo nie jest w stanie odeprzeć zagrożenia, jakim jest Rosja. Jednak razem potencjał NATO wielokrotnie przewyższa potencjał rosyjski.
Infografika PAP: Mateusz Krymski
Lublin Central Europe Forum odbywa się w Lubelskim Centrum Konferencyjnym i potrwa dwa dni.
RyK / opr. WM
Fot. Iwona Burdzanowska