Jeśli ktoś zastanawia się jeszcze, jak bardzo kocha Bardo (wyd. timof comics), to czas na ostateczne rozwikłanie tych dylematów – ostatnia część tetralogii Daniela Odiji i Wojciecha Stefańca już się drukuje i za chwilę trafi do rąk czytelników. Tym samym prace, które rozpoczęły się 8 stycznia 2016 roku, dobiegły końca i możemy zweryfikować całość.
Znajdą się tacy, którzy będą rozliczać autorów z tego, jak bardzo finał nie przystaje do ich własnych wyobrażeń o świecie Bardo, ale hej! To ich dzieło. Kontrkulturowy utwór powstały z totalnego zespolenia twórczych umysłów na osiem lat obsesyjnie wytężonych działań artystycznych, owocem których są cztery albumy. Stolp, Rita, Rege, Bardo. Witajcie w świecie, który pulsuje oryginalnością i jest niepodobny do niczego, co pojawiło się w kulturze obrazkowej i sztuce komiksowej wcześniej, choć jednocześnie naszpikowany został popkulturowymi odniesieniami i literackimi cytatami.
CZYTAJ: Wojciech Stefaniec i Daniel Odija: Dostarczymy wodę na Marsa
Jako że temu projektowi kibicuję od samego początku, a autorzy kupili mnie już pierwszym, pełnym niedopowiedzeń tomem, nie skupię się dziś na treści, lecz pochylę nad formą, bo po cóż komukolwiek spojlery tak wyjątkowej fabuły. Spojlerem nie będzie, kiedy powiem, że lektura tych stu stron minęła mi bardzo szybko i że choć zostałem zaspokojony zakończeniem, to jednak pragnąłem więcej. Lecz to początek tego tomu wywarł na mnie największe wrażenie – wieloplanszowa symfonia, w której rodzi się słowo, jawi się niczym zabieg podobny do tego, jaki w ósmym odcinku trzeciego sezonu Twin Peaks zastosował David Lynch. Odija i Stefaniec rozegrali tę scenę wyśmienicie, a jej znaczenie zdaje się narastać z każdą stroną, aż do równie spektakularnego zakończenia. Umowność i balansowanie na granicy dada obecne w tych dwóch ujęciach stanowią wyciszenie w stosunku do tego, co dzieje się pomiędzy. Konfrontacja między antagonistami, rozpisana na wielostron, przybiera niespodziewany obrót, a obijanie się po twarzach autorzy zrównują z potyczkami na argumenty. Niecodzienność staje się codziennością, a grzybnia – tak długo tętniąca – w końcu eksploduje.
Wojciech Stefaniec rysuje jak opętany! 45 twarzowych kadrów na jednej planszy, niezwykle udane eksperymenty z kadrem i dymkami na tzw. „chodzonym” splash-page’u, perfekcyjna precyzja podczas rysowania dziesiątek ludzików spadających w otchłań!
Czym jest Bardo, zapytacie, drodzy Słuchacze? Bardo jest czymś, co się czuje. Jest doświadczeniem, nie zawsze zbieżnym z logiką. Jest wizją przyszłości stworzoną w teraźniejszości z uważnym wglądem w przeszłość. Jest komiksem, który wymyka się objazdowemu i jarmarcznemu postrzeganiu tego medium. Jest dziełem żywym, pulsującym i rozkwitającym z każdą kolejną lekturą.
Na zdj. wrys Wojciecha Stefańca powstały podczas Małopolskiego Festiwalu Komiksu w 2023 roku
DySzcz
Fot. materiały wydawcy