– Państwo Islamskie (ISIS) przyznało się do przeprowadzenia piątkowego (22.03) ataku na salę koncertową pod Moskwą – podał Reuters, powołując się na kanał w Telegramie tej organizacji terrorystycznej. W zamachu według FSB zginęło 40 osób, a ok. 100 zostało rannych. Kanały w serwisie Telegram zbliżone do struktur siłowych informują o 130 rannych.
Zamach na salę koncertową
Uzbrojeni napastnicy zaatakowali w piątek (22.03) salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą.
Media informują, że napastnicy otworzyli do ludzi ogień, są też doniesienia o eksplozjach. W budynku wybuchł pożar, a dach zaczął się zawalać. W budynku mogą wciąż być uwięzieni ludzie. Ok. 100 osób udało się uratować z piwnicy.
This is what „Crocus City Hall” in Moscow looks now
Rosgvardiya completed the search of parking lots, no explosives and devices were found.
A new group of special forces entered Crocus City Hall. pic.twitter.com/sM0xCeW7WV
— NEXTA (@nexta_tv) March 22, 2024
Rosyjska Agencja RIA Novosti donosi, że atak rozpoczął się wrzuceniem do budynku granatu bądź bomby zapalającej, która spowodowała pożar. Według niektórych źródeł część sprawców piątkowego ataku zabarykadowała się w budynku, są też doniesienia, że czterem z nich udało się zbiec z miejsca zdarzenia. Rosyjskie jednostki specjalne rozpoczęły szturm na zaatakowaną salę koncertową.
Władze odwołały wszystkie masowe wydarzenia w Moskwie w ten weekend. Wzmocniono środki bezpieczeństwa na lotniskach i stacjach kolejowych.
CZYTAJ: Sankcje UE w reakcji na śmierć Nawalnego weszły w życie
???? The roof began to collapse in the Crocus City Hall. There are people in the building. pic.twitter.com/ILDXuy6SCh
— NEXTA (@nexta_tv) March 22, 2024
Putin zlekceważył ostrzeżenia
Niezależny rosyjski kanał Meduza na Telegramie przypomina, że 19 marca Władimir Putin odrzucił ostrzeżenia przekazane mu przez dyplomatów USA dotyczące planowanego ataku terrorystycznego na zatłoczony obiekt w Moskwie. Rosyjski dyktator nazwał ostrzeżenia Amerykanów „szantażem” Zachodu i próbą „zastraszenia i zdestabilizowania naszego społeczeństwa”. Według świadków atak na salę koncertową w Krasnogorsku przeprowadziło „pięciu brodatych mężczyzn”, z których część miało plecaki.
Stale monitorujemy sytuację
Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że w związku ze strzelaniną pod Moskwą sytuacja jest stale monitorowana. – Analizujemy tę sytuację pod względem możliwego wpływu na bezpieczeństwo Polski – zapewnił. – W związku ze strzelaniną pod Moskwą stale monitorujemy sytuację. Jestem w kontakcie ze Sztabem Generalnym WP, wszystkimi służbami oraz naszymi sojusznikami. Analizujemy tę sytuację pod względem możliwego wpływu na bezpieczeństwo Polski – napisał w piątek wieczorem Kosiniak-Kamysz na platformie X.
„Ukraina nie ma nic wspólnego z atakiem”
Według ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) atak na salę koncertową to świadoma prowokacja reżimu Putina, przed którą ostrzegała wspólnota międzynarodowa.
– Ukraina na pewno nie ma nic wspólnego ze strzelaniną i eksplozjami w Crocus City Hall pod Moskwą – oświadczył w piątek wieczorem Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Podolak zaznaczył w serwisie X, że Ukraina walczy z Rosją na polu bitwy od ponad dwóch lat i wszystko w tej wojnie będzie rozwiązane wyłącznie na polu bitwy. – Ataki terrorystyczne nie rozwiązują żadnych problemów – dodał.
Ukraina nigdy nie uciekała się do wykorzystania metod terrorystycznych – podkreślił. – W przeciwieństwie do samej Rosji, która wykorzystuje ataki terrorystyczne w obecnej wojnie przeciwko Ukrainie i wcześniej w swojej historii atakowała własnych obywateli, by rozpocząć następnie „akcje antyterrorystyczne” wobec protestujących grup etnicznych – kontynuował.
„Atak terrorystyczny w Krasnogorsku był potrzebny Putinowi”
– Putin prowadzi swój naród na wojnę, więc aby go zdopingować, musiała zapłonąć ogromna hala na 6000 widzów w Krasnogorsku pod Moskwą – powiedziała PAP Krystyna Kurczab-Redlich, dziennikarka i reportażystka, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji, autorka filmów dokumentalnych o Czeczenii oraz książki „Wowa, Wołodia, Władimir”.
Powiedziała, że ten akt terrorystyczny, ponieważ nastąpił także w trakcie przedstawienia, można łatwo skojarzyć z tym, który miał miejsce w teatrze na Dubrowce w 2002 roku. Podobne skojarzenia budzi osławiony zamach na szkołę w Biesłanie, na terytorium Republiki Osetii Północnej 1 września 2004 roku. – Wszystkie one mają, jak sądzę, podobne źródło. Bowiem nie mogę uwierzyć, aby Ukraińcy byli autorami tego dzisiejszego ataku terrorystycznego, co już ogłosiły niektóre rosyjskie media, ponieważ zdecydowanie by się to obróciło przeciwko nim. Poza tym został tak nieumiejętnie przeprowadzony, że wyklucza ich jako terrorystów – oceniła Kurczab-Redlich.
Jak wskazała, akty terrorystyczne, zarówno na Dubrowce, jak i w Biesłanie, były przygotowywane przez służby specjalne Rosji – FSB. – Każdy z nich miał swój jakiś cel i był w określonym momencie historycznym potrzebny Władimirowi Putinowi – podkreśliła. Przypomniała, że akcję na Dubrowce wykonali terroryści przygotowywani wcześniej przez zdrajców czeczeńskich Basajewa, który współpracował ze służbami rosyjskimi. Atak ten, jak zaznaczyła, „był potrzebny Putinowi dla udowodnienia, że Czeczeni są terrorystami”.
Działo się to w momencie, kiedy przygotowywany był międzynarodowy zjazd czeczeńsko-rosyjski, w którym brały udział bardzo wysoko postawione osoby z świata zachodniego. Miał on doprowadzić do zgody między Czeczenami a Rosjanami. „Dlatego Putin bardzo nie chciał, aby do tego zjazdu doszło”. Jej zdaniem, gospodarz Kremla nie tylko chciał dalej prowadzić wojnę z Czeczenią, ale przede wszystkim nie chciał być rozliczony przez Zachód, ponieważ w organizowaniu tego zjazdu w Kopenhadze brali udział przedstawiciele prezydenta Stanów Zjednoczonych, władz Wielkiej Brytanii, a także Francji.
– On po prostu nie chciał dopuścić do tego, aby ktokolwiek z Zachodu mógł wejść na teren Czeczeni i zobaczyć, że jest ona jednym wielkim straszliwym obozem tortur. Poza tym nie chciał dopuścić do tego, żeby liderzy Zachodu zmusili go do zgody z Czeczenami i zaprzestania wojny – zaznaczyła dziennikarka i dodała: „jemu ta wojna była jeszcze potrzebna”. Zauważyła, że wszystkich terrorystów biorących udział w tym zdarzeniu zabito i nie było kogo postawić przed sądem.
Zapytana, jaki mógłby być cel piątkowego ataku podała, że tego dnia po raz pierwszy prasowy przedstawiciel Kremla Dmitrij Pieskow nazwał to, co się dzieje w Ukrainie nie specjalną operacją wojskową, ale wojną. – I mało tego: użył takiego sformułowania, że wszyscy Rosjanie powinni być gotowi do obrony ojczyzny. Równocześnie, jak podał portal Meduza, w piątek zostały wysłane do rosyjskich mężczyzn elektroniczne wezwania do wojska. Więc wszystko to razem, jak zwykle w tych wypadkach, jest grubymi nićmi szyte – podkreśliła zauważając, iż komentatorzy z całego świata skupiają się właśnie na nieprzypadkowości tego aktu terrorystycznego.
W opinii Krystyny Kurczab-Redlich islamiści „jakiegokolwiek wojującego islamu” nie mieliby żadnego interesu w tym, aby akurat teraz, już po wyborach, napadać na Rosjan. – Bo gdyby to jeszcze było przed wyborami, to rozumiem, ale po wyborach – nie ma mowy – oceniła Kurczab-Redlich. Wyjaśniła, że choć wybory były zafałszowane, to jednak wynika z nich, że 88 proc. społeczeństwa popiera Putina, więc choć część z tych ludzi musiałaby się poderwać do walki przeciwko napastnikom.
– Najistotniejsze jest to, kto na tym ataku najbardziej zyskuje, a na tym dzisiejszym nieszczęściu setek ludzi zyskuje tylko władza putinowska – podkreśliła. Dzieje się tak dlatego, że – po pierwsze – władzy udało się podczas wyborów, przebiegających pod hasłem jedności narodu, udowodnić, że ta jedność istnieje. – A teraz od tego narodu, który wykazał Putinowi takie poparcie, można zażądać spłacenia długu wobec ojczyzny. Przecież jeśli jesteśmy jedną wielką rodziną, a na nas napadają, to trzeba rodziny bronić – podsumowała dziennikarka.
Krasnogorsk jest centrum administracyjnym obwodu moskiewskiego, liczy około 185 tys. mieszkańców, położony jest 19 km na północny-zachód od Moskwy.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV / PAP/EPA/RUSSIAN EMERGENCIES MINISTRY HANDOUT HANDOUT