Po raz pierwszy od 2018 roku w województwie lubelskim urodziły się czworaczki. Maluchy i mama czują się dobrze, a cała rodzinka będzie teraz liczyła 7 osób.
Julia, Jakub, Alicja i Nikodem przyszli na świat 10 stycznia w SPSK4 w Lublinie. W brzuchu swojej mamy spędzili 31 tygodni. Maluchy czują się dobrze i aktualnie nabierają siły w inkubatorach, gdzie mają spędzić jeszcze około miesiąca.
– To było dla nas ogromne wyzwanie logistyczne i organizacyjne – mówi kierownik Klinicznego Oddziału Ginekologii i Położnictwa SPSK4 w Lublinie prof. dr hab. n. med. Tomasz Paszkowski. – Pacjentkę przeprowadzić przez ciążę, potem zaplanować ten poród. Pamiętam, jak zastanawialiśmy się, czy to wtorek czy środa byłaby lepsza, nie dlatego, że w środę dzieci są szczęśliwsze, tylko dlatego, żeby nie były pod intensywną opieką na przykład w weekend, tuż po urodzeniu. Udało się to w środę zorganizować. Po stronie neonatologów była olbrzymia mobilizacja tych gniazd – nie łóżka, czy inkubatory, tylko gniazda. Cztery gniazda dla tych dzieci, a przecież te puste gniazda nie czekają nigdy na kolejne dzieci. Jeśli używać słowa „sukces”, to zdecydowanie zespołowy. Należy wspomnieć, że przy tym szpitalu jest poradnia, jedna z nielicznych w Polsce, wysokospecjalistyczna do obsługi ciąż wielopłodowych.
Dzieci przyszły na świat przez cesarskie cięcie. Cały zabieg trwał mniej więcej pół godziny.
– Po porodzie dzieci wymagały wsparcia oddechowego – mówi kierownik Oddziału Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka SPSK4 w Lublinie, dr n. med. Eulalia Majewska. – Jako 31-tygodniowe wcześniaki jeszcze płuca mają nierozwinięte. Szczęśliwie nie trzeba było inwazyjnie ich wentylować, czyli mechanicznie respiratorami. Do chwili obecnej, czyli po tygodniu, na wsparciu oddechowym jest Nikodem, ten największy, z masą ciała 1800 g, natomiast pozostałe oddychają same. Pierwsza się odłączyła od wsparcia Alicja, czyli trzecia, ta najdrobniejsza. Była najsprytniejsza, następnego dnia już oddychała sama. Wymagają w tej chwili karmienia przez zgłębnik, ponieważ jeszcze nie mają ssania i koordynacji ssania i oddychania z połykaniem, także to wszystko wymaga czasu. Na dniach będziemy próbować wyjmować je z inkubatorów.
CZYTAJ: Jak energetyki wpływają na zdrowie? Zbadają to lubelscy naukowcy
Zanim jednak doszło do szczęśliwego rozwiązania, była nowina: – Sam moment rozpoznania ciąży mnogiej, to było takie szczęście przez łzy – mówi ginekolog prowadzący ciążę, dr hab. n. med. Piotr Szkodziak. – Każdy z nas orientował się z jednej strony, że mamy, co żeśmy chcieli, natomiast z drugiej strony, że będzie to dosyć duże wyzwanie, zarówno pod kątem prowadzenia, logistyki. Z czasem przeważały uśmiechy. Myślę, że w tym momencie wiemy, że wszystko się dobrze zakończyło, a dzieci będą się dobrze rozwijały.
– U męża były bliźniaki, więc spodziewaliśmy się, że bliźniaki mogą być, ale z pewnością nie czworaczki – mówią rodzice maluchów, Paulina i Marcin Sarneccy. – Absolutnie się nie spodziewaliśmy z mężem, że będą cztery. Chcieliśmy rodzeństwo dla Gabrysi. Mam zaufanie do doktora, więc wiedziałam, że następną ciążę też będzie prowadził. Przed Gabrysią leczyłam się u pana doktora na brak owulacji, ale tutaj, przy tej ciąży niespodziewanie te cztery – jak pan doktor zaczął liczyć na wizycie, to dobrze, że leżałam na leżance, bo nie wiem, jak by się to skończyło.
– Myślę, że radość nastąpiła później. Na początku był ogromny szok, nawet niedowierzanie, ponieważ takie ciąże zdarzają się bardzo rzadko – mówi tata czworaczków. – Przez kilka wizyt myśleliśmy, czy dalej będą cztery, czy może jednak mniej. Koniec końców wszystko zostało doprowadzone szczęśliwie do końca – dodają rodzice.
– Ciąża przebiegała absolutnie prawidłowo od samego początku wszystkie objawy, typu mdłości, minęły mi, jak się dowiedziałam, że są cztery – mówi pani Paulina. – Z wizyty na wizytę było wszystko w porządku. Dzieci rozwijały się prawidłowo, rosły nad podziw dobrze, bo też spore się urodziły, jak na ciążę wielopłodową. Był strach, na pewno przez pierwsze miesiące, jak sobie poradzimy, ale jak już wiedzieliśmy pod koniec, że to i tak będą cztery, to wszystko się jakoś w głowie poukładało. Aby dzieci były zdrowe, to sobie damy radę.
W momencie narodzin dzieci ważyły od 1490 do 1800 gramów. Każde z czworaczków wygląda inaczej i ma inną grupę krwi.
Na Julię, Jakuba, Alicję i Nikodema czeka w domu ich dwuletnia siostra Gabrysia.
Poprzednie czworaczki urodziły się w naszym regionie, również w SPSK4 w Lublinie, w 2018 roku, a wcześniej – w 2011. Czworaczki przychodzą na świat średnio co mniej więcej pół miliona porodów.
CZYTAJ: W Lublinie urodziły się czworaczki
EwKa/ opr. DySzcz
Fot Łukasz Głaczkowski/ nadesłane