Ukraina powinna starać się odbić wszystkie tereny okupowane przez Rosję, gdyż zamrożenie konfliktu wzdłuż obecnej linii frontu bardzo osłabiłoby Kijów gospodarczo i naraziło militarnie – ocenia amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
Według ISW istnieją „realne powody militarne i gospodarcze, dla których Ukraina powinna spróbować wyzwolić całe terytorium okupowane obecnie przez Rosję”, a obecna linia frontu z punktu widzenia Ukrainy i Zachodu nie może stanowić podstawy ewentualnego rozejmu.
CZYTAJ: W Sylwestra Rosjanie użyli rekordowej liczby dronów. Większość zestrzelono
Think tank podkreśla, że Rosja nie porzuci swych maksymalistycznych celów na Ukrainie, których wyrazem jest narracja, że Ukraina nie ma niezależnej tożsamości.
„Putin wpaja Rosjanom pragnienie podporządkowania sobie Ukrainy i ta musztra nie ustanie ani nie zniknie po wynegocjowanym zawieszeniu broni. Będzie ona kształtować myśli i najprawdopodobniej politykę następców Putina przez całe lata, a nawet dekady” – pisze ISW.
Przed Ukrainą i Zachodem stoi zatem zadanie przygotowania się po zakończeniu konfliktu do stawienia czoła kolejnym zakusom ze strony Rosji. „Granica rosyjsko-ukraińska będzie więc niestety granicą potencjalnie nieuniknionego konfliktu przez nieokreślony czas w przyszłości” – zauważa ośrodek.
Instytut podkreśla, że wielkość sił zbrojnych potrzebnych do obrony Ukrainy będzie zależeć od przebiegu jej granicy i jej głębokości, czyli odległości, o którą siły obrony mogą się tymczasowo cofnąć w razie ataku.
„Linia frontu ze stycznia 2022 r. jest dużo łatwiejsza do skutecznej obrony niż ta z grudnia 2023 r.(…) Przyszła armia ukraińska będzie musiała być dużo większa oraz lepiej wyszkolona i wyposażona niż w 2022 r. Będzie to jednak znacznie mniejsze wyzwanie niż konieczność obrony obecnych linii frontu, gdyby konflikt zamrożono dzisiaj” – ocenia ISW.
CZYTAJ: Ukraina: atak dronów na Lwów
Jak wskazuje Instytut, aktywna faza walki ogranicza zdolność sił rosyjskich do przemieszczania jednostek. W razie zawarcia rozejmu nie będą one już zmuszone do koncentrowania się w miejscach, gdzie akurat atakują, i będą mogły przemieszczać bliżej frontu artylerię, obronę przeciwlotniczą czy sprzęt inżynieryjny, w tym zwłaszcza służący do tworzenia przepraw przez wodę. W takim wypadku „Rosjanie będą mogli przygotowywać, szkolić, wyposażać i rozmieszczać całe eszelony rezerw w południowej i wschodniej Ukrainie” – czytamy.
ISW zaznacza, że zbyt wiele dużych ukraińskich miast przemysłowych lub mających znaczenie z punktu widzenia obrony znajduje się obecnie w pobliżu linii frontu – chociażby ośrodki przemysłowe Zaporoże i Dniepr czy Odessa i Mikołajów: jedyne porty, przez które Ukraina może eksportować zboże i inne towary.
Armia ukraińska – chcąc odeprzeć przyszły atak rosyjski wzdłuż obecnych granic – będzie musiała mieć optymalną wielkość i dobre wyposażenie oraz być przygotowana do natychmiastowej obrony nawet w czasie pokoju i nie będzie miała marginesu na błędy w żadnym kierunku.
ISW zwraca też uwagę na znaczenie Krymu. Gdyby Ukrainie udało się wyzwolić półwysep wraz z okupowanymi terenami na południu, zniknęłoby zagrożenie dla Chersonia, Mikołajowa i Odessy, a także znacznie spadłoby ryzyko rosyjskich ataków z wody na południowo-zachodnie wybrzeże Ukrainy i ataków rakietowych na statki płynące po Morzu Czarnym.
Ogromne znaczenie miałoby również wyzwolenie Donbasu, który jest ośrodkiem przemysłu wydobywczego i metalurgicznego. Zaakceptowanie utraty tego terenu oznaczałoby ogromny spadek dochodów Ukrainy, osłabienie jej gospodarki oraz finansową zależność od Zachodu – akcentuje ISW.
„Obecne linie frontu nie są rozsądnym punktem wyjścia dla negocjacji z Rosją, nawet gdyby Putin zamierzał poważnie traktować rozmowy. Są one koniecznym punktem wyjścia dla dalszego wyzwalania mających kluczowe znaczenie z punktu widzenia strategicznego i gospodarczego ukraińskich ziem, bez których nie uda się zapewne osiągnąć celu wolnej, niezależnej i bezpiecznej Ukrainy zdolnej do obrony i zarabiania na siebie” – podkreśla Instytut.
PAP/ RL/ opr. DySzcz