Wydział VII to tworzona współcześnie seria, która nawiązuje do wydarzeń z PRL-u polewając ją paranormalnym sosem. O dotychczasowym przebiegu wydziałowych śledztw i najbliższej przyszłości porozmawiałem ze scenarzystą serii, Tomaszem Kontnym.
Kiedy zaczynaliście swoją przygodę pokusiłem się o krótką recenzję, wspominając, że to taki samograj składający się z połączenia fascynacji Polaków PRL-em z elementem nadprzyrodzonym rodem z uniwersum Mike’a Mignoli. Czy takie porównanie oddaje w jakiś stopniu tę rzeczywistość, którą tworzycie na łamach serii?
Rzeczywiście łatwiej mówić o Wydziale VII w kontekście porównania do tego, co jest najlepiej znane na polskim rynku komiksowym, ale oczywiście nie jest to jedyne porównanie, na które Wydział zasługuje, bo nawiązujemy też do starej dobrej tradycji polskich zeszytówek, a mianowicie do Kapitana Żbika, Pilota śmigłowca, tych komiksów, które ukazywały się dawno, dawno temu. Nawiązujemy też do serialu Z Archiwum X, bo czemu nie, wszyscy na nim wyrośliśmy, zrobił mnóstwo dobrej roboty wtedy, kiedy był emitowany, natomiast – i to jest dla mnie kluczowa rzecz – porównania porównaniami, ale staramy się po prostu dostarczać możliwie często fajną, nowoczesną serię komiksową, która jest robiona przez śmietankę polskich twórców komiksu, i która trafia do aktualnych nowoczesnych, współczesnych czytelników i czytelniczek tego komiksu, a więc porównania porównaniami, a myślę, że z biegiem czasu, a tego czasu już trochę upłynęło, bo to jakieś sześć lat, być może to do Wydziału będzie można porównywać inne polskie komiksy.
Na zdj. Tomasz Kontny i Wojciech Birek podczas Podkarpackich Spotkań z Komiksem, 2023 r.
To już sześć lat, kawał czasu. Rozumiem, że tak jak na początku mieliście rozruch jeśli chodzi o historie prezentowane w serii, tak teraz jesteście już za pan brat z bohaterami i łatwość wymyślania nowych opowieści jest pewnie sprawniejsza.
Teraz, po tych czternastu odcinkach, które rzeczywiście są na rynku, mogę z radością powiedzieć, że wiemy znacznie więcej o postaciach i wątkach, które chcemy poruszać. To faktycznie w jakimś sensie kręci się samo, ale to wcale nie znaczy, że jest łatwo, bo teraz z tego mrowia tematów, potencjałów, które możemy podjąć, chcemy wyłuskać te najciekawsze opowieści, najciekawsze historyczne wydarzenia, do których możemy się odnieść i opowiedzieć o nich czytelnikom, przedstawiając je w tym filtrze wydziałowym, czyli filtrze paranormalnej sensacji.
Poza tym, mając na uwadze to, że seria chwyciła, ma swoje grono fanów, a jest serią zeszytową, to wymaga to jakiejś specyfiki pracy. Nie ma tak, że wymyślacie jeden zeszyt, robicie go, wydajecie i zaczynacie myśleć o kolejnym, tylko prawdopodobnie jako scenarzysta masz na głowie nie dość, że wiele tych tematów, o których wspomniałeś, to jeszcze wiele scenariuszy, które aktualnie powstają.
To prawda. Zależy nam na tym, aby utrzymać cykl wydawniczy Wydziału, w którym zeszyt ukazuje się kilka razy do roku. Chcielibyśmy, aby to były przynajmniej cztery razy do roku. To oznacza, że przynajmniej cztery takie komiksy muszą być zaplanowane, napisane do przodu. I one muszą się już znajdować na rękach rysowników, więc faktycznie ja jestem zawsze rok, dwa lata do przodu jeżeli chodzi o ten cykl wydawniczy po to, aby zapewnić w miarę rozsądny harmonogram.
Na zdj. Marek Turek podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa, 2023 r.
Dużą rolę w Wydziale VII odgrywa Marek Turek. Jaka jest jego funkcja w tym projekcie?
Marek Turek jest człowiekiem, który wymyślił oryginalny Wydział VII, wówczas jeszcze taką undergroundową, nieco komediową jednostkę rysowaną w jego charakterystycznym stylu. Potem nad Wydziałem, już tym oficjalnym, pracowaliśmy razem, ale do tej pory Marek wspiera mnie jeżeli chodzi o wymyślanie tych kanw, które potem służą jako baza do scenariuszy tych historii, od których wychodzimy. Jest też świetnym researcherem i człowiekiem, który dba o to, aby te historie naprawdę rozgrywały się w faktycznych latach 60., a nie w jakichś fikcyjnych latach 60., w które mógłbym się przypadkiem zapędzić jako scenarzysta.
A czy zdarza Wam się czasem kłócić podczas wymyślania jakichś fabuł? Kłócenie się bywa przydatne i sprzyja rozwojowi opowieści, ale czasami powoduje, że ludzie przestają się do siebie odzywać i to już jest koniec. U Was jeszcze końca nie było, więc czy dobrze obstawiam tę pierwszą opcję?
Dużo się z Markiem nauczyliśmy o sobie przez te kilka lat. Wydaje mi się, że na początku te nasze rozmowy były może prowadzone w większym napięciu, ale teraz zaryzykuję, że się naprawdę dobrze dotarliśmy i to nie są już duże kłótnie, to jest takie stare dobre małżeństwo, w którym my możemy się pospinać, pokłócić, ale potem jemy razem kolację i idziemy do łóżka.
I zupa nie jest za słona.
Zupa jest zawsze smaczna. Właśnie dlatego, że dobrze się znamy. Wiemy, czego chcemy, wiemy, na co który z nas zwraca uwagę. Myślę, że wypracowaliśmy zaufanie do siebie, duże. I to jest chyba ta największa wartość tej współpracy, że pochodzimy z nieco różnych czasów, patrzymy na różne rzeczy, ale mamy na względzie dobro naszej serii i w związku z tym po prostu nauczyliśmy się współpracować ze sobą, żeby robić fajne komiksy.
Na zdj. Łukasz Godlewski, autor rysunków w odcinku Sztorm, Niech żyje komiks 2023
Skoro mówimy o współpracy, to nie możemy nie wspomnieć o rysownikach, których macie niezwykle wielu na pokładzie. Zastanawia mnie klucz, w jakim dobierani są ci rysownicy, bo często widać takie zabiegi – chyba autorstwa Twojego i Marka, które powodują, że każdy z rysowników swoją stylistyką zostaje wpasowany w odpowiedni moment opowieści. Ponadto, jeśli mówimy o rysownikach, to same okładki, które również występują w wersjach alternatywnych, doczekały się wielu znakomitych twórców.
Faktycznie współpracujemy ze śmietanką polskiego komiksowa. Zaczynam w ogóle mieć takie obawy, jak mam wymieniać te osoby, bo są to tak fantastyczne nazwiska, że głupio byłoby mi kogokolwiek pominąć. W trzecim sezonie będziemy mieli na pokładzie m.in. Krzyśka Owedyka i Roberta Adlera, a przed chwilą zeszyt narysował dla nas Rafał Szłapa. I tak, staramy się, aby zeszyty, które trafiają do ich rąk na etapie scenariusza sprawiały im frajdę, aby to były tematy, których oni chcą się podjąć, aby to były rzeczy, które oni chcą sobie porysować. Dlatego mamy taki właśnie deal, umowę z Krzyśkiem Owedykiem, że on rysuje zeszyty leśne, bo kiedyś nam powiedział, że nie lubi miasta. To nieprawda, Krzysiek jest świetny jeśli chodzi o rysowanie miast, ale u nas rysuje lasy. Robert Adler rysuje dla nas sceny batalistyczne, ponieważ to uwielbia. Wojtek Stefaniec narysował dla nas psychiatryk, bo jego styl jest rodem z psychiatryka. Dogadujemy się z rysownikami, rysowniczkami, staramy się łączyć nasze siły, aby ten efekt końcowy zyskiwał na synergii tekstu z dobranym do niego stylem.
A czy rysownicy, którzy zaczynali tworzyć Wydział, na przykład Grzesiek Pawlak, powrócą jeszcze na łamy serii?
Bardzo będziemy chcieli, aby osoby, które już u nas wystąpiły, wróciły na pokład Wydziału. Z Grześkiem Pawlakiem, który zaczynał Wydział, zobaczymy się przy okazji szesnastego zeszytu, który zacznie nowe wydziałowe otwarcie. I też mamy z tego frajdę, że udało się to tak zgrać, że Grzesiek po raz kolejny tworzy tę nową odsłonę naszej serii. I tak, to na pewno nie jest koniec powrotów.
Na zdj. Grzegorz Pawlak podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, 2023 r.
DySzcz
Fot. DySzcz