W piątek (08.12) w Domu Kultury Kalinowszczyzna w Lublinie odbył się wernisaż wystawy „O tak, o!” Michała „fujcika” Wójcika. Zaprezentowane prace to przekrój przez ostatnie 20 lat komiksowej twórczości autora. Co na co dzień tworzy „fujcik” i jaki ma stosunek do komiksu ogólnie? Wypytałem u źródła.
Co znalazło się na wystawie i skąd taki o tytuł?
Tytuł bardzo prosty i bardzo lubelski – „O tak, o!”. Tylko w Lublinie i na Lubelszczyźnie tak mówimy. Z tego jestem dumny. Na wystawie znalazły się głównie prace komiksowe, literackie. Scenariusze do tych prac napisali mi Cyprian Kamil Norwid, Stanisław Lem, Adam Mickiewicz, Aleksander Fredro – teraz mamy rok fredrowski, także jak najbardziej tenże autor. No i troszkę drobnicy, moich stałych paseczków pod tytułem „Ptafki” z bohaterami radośnie smutnymi.
Jeśli dobrze kojarzę, Twoi scenarzyści to postaci już nieżyjące. Rozumiem, że to była Twoja inspiracja ich pracami?
To był wybór bardzo świadomy, ponieważ literatem nie jestem. Jestem plastusiem, rysującym, trochę kolorującym, grafikiem. A pisać nie potrafię tak zacnych rzeczy jak wymienieni wcześniej panowie. Pomyślałem sobie, że jeżeli jest już gotowy materiał, to należy go wykorzystać i zobrazować, pokazać ludzkości, jak może to wyglądać, i klasyczne nauczycielsko-szkolne pytanie „co autor miał na myśli?”
Niektóre z tych prac zostały nagrodzone na łódzkich konkursach…
Jak wcześniej powiedziałem, autorzy dla mnie zacni, piszący scenariusze, a przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, który miał już 34. edycję, imprezą współtowarzyszącą od paru ładnych lat jest konkurs na komiks organizowany przez Dom Literatury w Łodzi. I tenże Dom Literatury podrzuca temat – Konopnicka w komiksie, Fredro w komiksie, Mickiewicz. Czyli to, co robiłem bez organizowania konkursów. A jak przypasowało, to bardzo skrzętnie skorzystałem z sytuacji i wysyłałem te swoje robione w dużej mierze do szuflady prace. No i tak się zdarzyło, że od kilku lat jakieś wyróżnienia i nagrody tam otrzymuję, z czego się bardzo cieszę. Jestem zapraszany do Łodzi, bywam, oglądam prace kolegów, spotykam się tu i tam. Także jest mi miło.
Adaptowanie klasyków brzmi jak ciężkie zadanie. Rozumiem, że Tobie weszło to już w krew, ponieważ robisz to nie od dzisiaj. Czy masz jakieś patenty, chwyty na przełożenie tego na język komiksu?
Podstawową rzeczą, którą trzeba w takich wypadkach robić, to jest – tak jak Pan Bóg powiedział Styce – „nie rób na kolanach, tylko rób dobrze”. I tak staram się robić. Nie robię tego na kolanach, czy to jest Mickiewicz, Fredro czy jakaś inna Konopnicka. Po prostu rysuję swoją wizję tego, co oni tam przedstawili. Właśnie odpowiadam na to pytanie, co autor miał na myśli. Autorem w tym wypadku jestem ja, za pomocą Mickiewicza. Czasem robię to przewrotnie, odmieniam puentę, choć zachowuję literka w literkę. Przede wszystkim przekładam wiersze i scenki dramatyczne. To są gotowe scenariusze do komiksu. Wiersze można zilustrować wielorako, jako że to jest poezja, abstrakcja… można to uczynić abstrakcyjnie, można realistycznie – różne są metody. Ale to są gotowe rzeczy. Nie dotykam się w zasadzie prozy, albowiem tam jest ciąg, są opisy. Bywają próby przekładania tego na język komiksu, ale uważam, że w dużej mierze są to próby chybione albo nie takie, jak ja bym to widział. Jestem przeciwny przekładaniu prozy na to medium, jakim jest komiks. Niektórzy twierdzą, że komiks jest działem literatury wręcz, że to jest taki pośrednik między sztuką plastyczną, grafiką, malarstwem a literaturą, niektórzy doczepiają komiks do działu literatury poszerzając go niejako. Tu mamy przykłady powieści graficznych, przy scenariuszach własnych i tak dalej. Ale myślę, że to jest rozmowa na wiele godzin.
To jeszcze krótko: dlaczego akurat wybrałeś komiks jako twórczą formę wyrazu? Rozumiem, że jesteś również czytelnikiem komiksów i siedzisz w tym temacie?
Mam kilka lat, także już siedzę od czasów Żbików, Relaxów, Pilota śmigłowca i Podziemnego frontu, także kilka komiksów w życiu przeczytałem. Lubię to. Uważam, że jest to medium bardzo rozwojowe, bardzo twórcze. Można się wyrazić w tym medium plastycznie jak chcieć: i abstrakcją, i ekspresją, i realizmem, i groteską – wszelkie możliwe chwyty dozwolone, jeśli chodzi o komiks. A poza tym jest to jakaś opowieść, którą dajesz ludziom w celach radości i w celach też czasem zasmucenia, ale dajesz to ludziom i odbiór jest różny.
Jesteś jeszcze animatorem lubelskiej sceny komiksowej sprzed lat. Swego czasu wydałeś zina Komis Komiks, ale to rzeczywiście historia na dłuższą rozmowę, którą opublikujemy prawdopodobnie kiedyś w formie komiksowej…
Mam nadzieję, że tak się stanie. Dzięki bardzo.
Michał P. Wójcik „fujcik” – lubelak, historyk sztuki, fotograf, rysownik, grafik warsztatowy i komputerowy, projektant publikacji, znaków graficznych, plakatów, okładek, twórca krótkich form komiksowych. Wystawia swoje prace w kraju i za granicą od 1984 roku. Ostatnia pokonkursowa wystawa – w Łodzi w Domu Literatury (październik 2023 „Fredro w komiksie”). W rodzinnym mieście ostatnio prezentował swoje fotografie przyrodnicze (Grzyby na Lubelszczyźnie) w 2019 r. w Galerii Tao Domu Kultury (ul. Przyjaźni). Współpracował z lubelskimi czasopismami; „Tygodnik Zamojski”, „Saturator”, „Komis Komiks” „Ludzie i pieniądze” „LAJF. Magazyn Lubelski”, „PRYZMAT. Bialski miesięcznik społeczno-kulturalny” obecnie współpracuje z dwumiesięcznikiem „Lublin. Kultura i Społeczeństwo” oraz „Koziołek. Dodatek literacko-artystyczny dla dzieci, młodzieży i dorosłych” do „Lublin. Kultura i Społeczeństwo”.