W okresie jesienno-zimowym, a w szczególności przed świętami Bożego Narodzenia nasilają się nielegalne połowy ryb na Wiśle. Kilka dni temu Państwowa Straż Rybacka zatrzymała na gorącym uczynku 66-latka z powiatu kozienickiego, gdy w miejscowości Gołąb używał do połowu zakazanych sieci.
CZYTAJ: Nielegalnie łowił ryby na Wiśle. Kłusownik zatrzymany [ZDJĘCIA]
Kłusownicy aktywizują się przed świętami
– Przy mężczyźnie znaleziono także inny sprzęt do nielegalnego połowu, ale to nie wszystko – wyjaśnia komisarz Ewa Rejn-Kozak z Komendy Powiatowej Policji w Puławach. – Przeszukanie, które zostało zrealizowane w miejscu jego zamieszkania, pozwoliło na odnalezienie jeszcze większej liczby różnego rodzaju sprzętu, w tym również do połowu ryb metodą prądową. Poza przedmiotami, które służą do nielegalnego połowu ryb, policjanci znaleźli tuszę zająca oraz nielegalnie wyprodukowany alkohol i aparaturę służącą do jego produkcji.
– Okres świąteczny jest czasem, kiedy w sposób wzmożony dochodzi do kłusownictwa. Wiąże się to po pierwsze z tym, że wtedy popyt na ryby jest większy, po drugie zaś z czasem przygotowania się ryb do przezimowania. W tym momencie wykazują one dużo większą aktywność, są bardziej podatne na to, żeby je złapać – wyjaśnia Marcin Montusiewicz, komendant wojewódzki Państwowej Straży Rybackiej w Lublinie.
Szara strefa działa
Czy łowiący nad Wisłą wędkarze słyszeli coś o kłusownikach?
– Koledzy wędkarze rozmawiają, że ktoś gdzieś rzuca sieci, sznury puszcza, ale ja nic nie mogę na ten temat powiedzieć. To jest nielegalne, tak nie można. No bo jakie my mamy szansę z wędką, w stosunku do tych, którzy używają do łowienia ryb sieci? Są przepisy, zasady, warunki „gry” na Wiśle i trzeba do nich się dostosować – mówi jeden z wędkarzy.
– Zdarzają się nielegalne połowy, ale jest ich coraz mniej, bo jednak trochę strażników mamy w tym rejonie. Aczkolwiek co niektórzy jeszcze próbują. Praktycznie nie ma takiej wioski, gdzie nie byłoby jakiegoś kłusownika albo nawet kilku. Stawiają różne sieci, włoki, bębny, wszelkiego rodzaju sznury. Są nawet tacy, którzy z tego żyją. Raczej na targu nie sprzedają, bo są tam kontrole, w domu mają własnych odbiorców. Szara strefa działa – stwierdza Krzysztof Pawlak.
– Jeżeli mówimy o czarnorynkowym wprowadzaniu ryb do obrotu, ujawnienie takiego procederu jest w zasadzie kwestią przypadku, ponieważ najczęściej odbywa się pod osłoną nocy, kiedy kłusownicy informują swoich potencjalnych klientów, kiedy mogą przyjechać odebrać ryby – informuje Marcin Montusiewicz. – Sprawdzamy też targowiska pod kątem legalności sprzedawanych ryb.
– Klienci mogą żądać od sprzedających pokazania zezwoleń, byłoby to nawet wskazane, by kupując świątecznego karpia czy szczupaka albo sandacza poprosić sprzedawcę o dokument wydany przez weterynarię czy gospodarstwo rybackie. Dzięki temu będziemy kupowali z pewnego źródła, jednocześnie damy zarobić tym, którzy w sposób legalny hodują ryby – dodaje Marcin Montusiewicz.
Na wędce pusto
Ale choć nad Wisłą działa mniej kłusowników, niż jeszcze kilka lat temu, legalni wędkarze mają powody do narzekań
– Nic nie chce nawet „dziubnąć”, nic nie ma. Może to przez nielegalne połowy. Poza tym jest dużo kormoranów, które też wybierają ryby – skarży się jeden z wędkarzy. – Czy ryby z Wisły są zdrowe? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, do laboratorium nie dawałem. Je się – dodaje.
– Mamy tu więcej „kłusowników”. Jeszcze pół godziny temu było tu 200-300 kormoranów. Robią taką rzeź, że głowa mała. Połykają ryby do kilograma bez żadnego „ale” – stwierdza Krzysztof Pawlak.
– Łowię tu legalnie. Przyjeżdża się rano, wpis się w kartę robi i się łowi. Przeważnie skutki są mizerne. Ale jest satysfakcja. Jakby się ktoś pytał: „byłeś na rybach?”, odpowiadam „byłem”. A czy złowiłem, to wtórny temat – dodaje wędkarz.
66-latkowi z powiatu kozienickiego grozi nawet 5 lat pozbawienia wolności. Usłyszał 3 zarzuty, a jeden z nich dotyczy właśnie nielegalnego połowu ryb.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. Państwowa Straż Rybacka w Lublinie