Kilkanaście godzin zablokowana była droga do przejścia granicznego w Dorohusku, po tym jak w poprzek jezdni ustawiona została – zepsuta zdaniem właścicieli – naczepa. Ostatecznie pojazd odjechał z tym samym ciągnikiem, z którym stał tu od wczoraj (11.12).
Przedpołudnie w miejscu, gdzie droga była zablokowana, było bardzo spokojne, a przy naczepie było tylko kilka osób, które – jak tłumaczyły – pilnowały swojego mienia. Sytuacja diametralnie zmieniła się ok. godziny 13:00. Na miejscu licznie zgromadzili się ukraińscy kierowcy, a w tłumie pojawiła się informacja o przyjeździe holownika.
– Czekamy – mówił po godzinie 13:00 jeden z nielicznych polskich kierowców stojących w kolejce, Robert Woźnica. – Też stoję w tej kolejce. Jesteśmy tu we trzech. Stoimy razem z nimi, mamy uprawnienia, żeby jechać, bo mamy ładunki niebezpieczne ADR. Policja cofnęła nas do kolejki, postawiła między nimi i stoimy razem. Puszczają im nerwy, bo czują się oszukani. Jest tu dużo ludzi, to kierowcy ukraińscy, którzy wyszli zapytać, co dalej. Przyszliśmy razem z nimi. Holownik był obiecany rano, niedawno mówili, że ma być za 20 minut. Wszyscy czekają na ten holownik.
CZYTAJ: Dorohusk: przewoźnicy złożyli odwołanie od decyzji wójta ws. protestu [ZDJĘCIA, WIDEO]
Chwilę po rozmowie zapowiadany holownik pojawił się na miejscu, a kilkanaście minut później droga była już odblokowana.
CZYTAJ: Przejście graniczne w Dorohusku odblokowane [ZDJĘCIA, WIDEO]
– Zepsuty zestaw, który tutaj był, cudownie się namyślił i zdecydował się, że będzie jechać pod innym kierowcą. Ale w trakcie odjeżdżania przez mało profesjonalnego kierowcę, który nie sprawdził wszystkich parametrów i podzespołów, doszło do uszkodzenia naczepy – mówiła właścicielka naczepy i jedna z organizatorek zakończonego protestu, Edyta Ozygała.
Kobieta zapowiedziała, że będzie ubiegać się o rekompensatę za uszkodzenie naczepy. – Samochód jest odholowany na parking, aczkolwiek jest w stanie uszkodzonym. W trakcie wspinania przez profesjonalny serwis doszło do uszkodzenia naczepy i jej podzespołów. Prawdopodobnie będziemy dochodzić roszczeń z tego tytułu na drodze postępowania sądowego. Mamy nagrania, więc myślę, że będzie o tyle łatwiej. Granica jest odblokowana. Dopóki nie mamy wyroku sądowego, nie możemy dalej protestować.
CZYTAJ: Po rozwiązaniu protestu skróciła się kolejka tirów do przejścia granicznego w Dorohusku
– Gdy zestaw ciągnika z naczepą odjechał, najpierw ruszyły ciężarówki wjeżdżające do Polski z Ukrainy. Po chwili także te wyjeżdżające na Ukrainę – relacjonuje Angelika Głąb-Kunysz z chełmskiej policji. – Na ten moment ruch został odblokowany. Na razie w kierunku Polski, aczkolwiek prowadzimy czynności, żeby ten ruch z Polski w kierunku Ukrainy również był odblokowany. W chwili obecnej widzę, że drugi pas również został odblokowany.
Naczepa została ustawiona w poprzek drogi wczoraj po południu, niedługo po tym, gdy wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa rozwiązał zgromadzenie. Jak tłumaczył, decyzję podjął z uwagi na dobro mieszkańców gminy i polskich firm. – Oczywiście różne kancelarie prawne, firmy pojawiały się u nas, pisały maile o udostępnienie informacji publicznej. Decyzja była wyłącznie moja – mówił wójt. – Zastanawiałem się nad nią bardzo długo. Miało na to wpływ to, że protest trwał już prawie 40 dni. Nikt się tym protestem nie interesował. Sporo firm i mieszkańców z terenu mojej gminy i nie tylko, z terenu województwa, z Polski informowało mnie, że tracą płynność finansową. Ludzie zaczęli tracić pracę. To też mną kierowało przy podejmowaniu tej decyzji. Jestem wójtem Dorohuska i powinienem dbać o swoich mieszkańców.
Organizatorzy protestu złożyli odwołanie od decyzji wójta do Sądu Okręgowego w Lublinie. Jednocześnie skierowali do Urzędu Gminy Dorohusk wniosek dotyczący organizacji kolejnego protestu, który miałby trwać od 18 grudnia do 8 marca.
CZYTAJ: Dorohusk: protest formalnie rozwiązany, granica wciąż zablokowana [WIDEO]
Odjazd naczepy zabezpieczali policjanci. Całość przebiegała spokojnie.
Przedsiębiorcy kontynuują trwającą od 6 listopada manifestację przed przejściami granicznymi w Hrebennem i Korczowej, gdzie przepuszczają kilka aut na godzinę.
Przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Natomiast w Medyce od 23 listopada br. protestują rolnicy z organizacji „Oszukana wieś”. Domagają się m.in. dopłat do kukurydzy. Zapowiadają, że będą protestować do skutku.
PAP / RL / MaK / opr. WM
Fot. i film: Magdalena Kowalska